19.5.16

Sunrise [2/2] {Jeongcheol, Jihan, Jeonghao} (sequel Midnight Romeo)

                Jeonghan przyłapywał się na myśleniu o Jisoo, kiedy nie miał nic do roboty. Później jego myśli przenosiły się na Seungcheola – czuł wyrzuty sumienia ze względu na to, że nie powiedział mu, że wyjeżdża. Był pewien, że następnym razem czarnowłosy nie będzie się zachowywał tak, jak gdyby nic się nie stało. Temu też wolał być zajęty, skrupulatnie uczyć się znaków i nowych słów, czy wychodzić na krótkie spacery niedaleko mieszkania, byleby tylko nie myśleć o nich za dużo.
                Kiedy kładł się spać, zaczynał tęsknić za wycieczkami rowerowymi i polaroidem Jisoo oraz herbacianym smakiem Seungcheola, kiedy po raz pierwszy tak mocno go pocałował. Miał ochotę wstać i pójść do ojca, że on nie da rady i musi wrócić do Seulu, bo wymazanie kartki w głowie na nic się zdało. Wiadomo, nie mógł całkowicie usunąć Jisoo, ponieważ równałoby się to ponowną utratą ich więzi, ale musiał znaleźć kogoś zastępczego na miejscu. Mei Qi and Xuan Yi nie wchodziły w grę – aż brzuch go rozbolał ze śmiechu, kiedy sobie o takiej opcji pomyślał. Już dawno zrozumiał, że coś z nim nie tak i potrzebuje chłopaka, a idealnie nada się na to Minghao, obok którego usiadł podczas kolejnego spotkania Klubu Dziewic.
                Wcisnął Mei Qi, że nie ma zamiaru się tam zjawiać, a mimo wszystko ciekawość wzięła górę i jakimś cudem znalazł się na ławce z nogami opartymi o krzesło, na którym siedział wspomniany drugoklasista. Trzecioklasistka Yan opowiadała swoją nudną historię, która powoli zaczynała się przeciągać i sądząc po minie Amber, sama przewodnicząca również nie potrafiła zrozumieć kto, co i jak.
                Wtedy właśnie długowłosy zapoznał się z Xu Minghao, który dołączył do klubu pod koniec pierwszej klasy i wyglądał na takiego, który sądził, że to naprawdę jest Klub Dziewic i każde z nich szerzy modły o czystości. Zaczerwienił się parę razy, kiedy Wu Zhou sypnął jakimś sprośnym żartem lub uwagą, a Jeonghana w ogóle to nie wzruszyło. Wiedział, że znalazł idealny cel – kogoś słabszego od siebie.
                Mei Qi łypała na niego z daleka, ale w końcu przeszły jej nerwy i dołączyła się do niego. Długowłosy myślał sobie, że to ona powinna zajrzeć w majteczki. Wszyscy zrugali Yan za jej bezsensowną historię, a Amber ubłagała, aby ktoś opowiedział coś jeszcze, zanim przedstawi im polecenie, które otrzymała od dyrektora. Jeonghan chętnie podzieliłby się swoją baśnią, którą napisali z Seungcheolem w styczniu. Mógłby ja nawet trochę ubarwić, ponieważ sama w sobie była nawet mało realna. Byłe jednak pewien, że w tym klubie uwierzą wszystko.
                Amber nie naciskała na nowych członków, ale zajęła się przedstawianiem inicjatywy, która wręcz gryzła się z współczesnymi założeniami Klubu Dziewic.
                – Zaczyna się – westchnęła, prostując kartkę trzymaną w dłoni. – Jest projekt wychowawczy dla młodszych uczniów, dotyczący ich przyszłego wychowania do życia w rodzinie. Jeśli dobrze wypadniemy, znów będziemy mieć pewne przywileje u nauczycieli i przechlapane u naszych znajomych, ale to norma. To niemalże to samo, w czym braliśmy udział na początku zeszłego roku szkolnego. Starsi bywalcy klubu wiedzą, jak to będzie wyglądać. Chodzi o zwyczajne przygotowanie wykładu i przekonujące przedstawienie go. Będą to uczniowie z klas ósmych i dziewiątych, więc raczej zdają sobie sprawę z tego, co to seks i inne rzeczy. Nazbieraliśmy tyle cudownych historyjek i teraz mówimy ładnie im wmówić, że to nie jest do końca dobre, nie przyznając się, że to nasze własne doświadczenia, bo wyjdziemy na brudnych. Będziemy im wpajać, żeby dokładnie przemyśleli swoje decyzje i nie działali pochopnie, tak jak ludzie z przykładowych opowieści, które niestety są prawdziwe. Śmieszne, ale wiecie co wam powiem? Będzie tak merytorycznie – dzięki temu klubowi uczymy się działać w różnorakich sytuacjach; życie jest przewrotne.
                Wszyscy dostrzegli coś głębszego w jej ostatnich słowach. Jeonghan bawił się włosami Minghao, który chyba zorientował się, że coś jest nie tak, skoro starszy chłopak sie tak do niego przylepił. Jeonghan nie przejmował się tym – potrzebował zmian, zazwyczaj to ktoś inny bawił się jego włosami.
                Spotkanie skończyło się dosyć szybko, zwłaszcza, że nikt nie odważył się niczego opowiedzieć. Członkowie obiecali Amber, że rozpoczną przygotowywania do lekcji wychowawczej na kolejnym spotkaniu.

*

                Jeonghanowi udało się wspomnieć rodzicom o polaroidzie i rzeczywiście otrzymał go na swoje urodziny. Był niemalże identyczny co ten Jisoo i do tego miał do niego tyle wkładów, że chyba nie wykorzysta tego przez rok. Rodzice rzeczywiście się postarali – Jeonghan wiedział, że to po części jego zasługa, kiedy bez żadnych sprzeciwów zgodził się pójść z nimi na kolację do znajomych ojca, którzy współpracowali z jego firmą i udało mu się zyskać ich sympatię. Było ciężko, ale było to warte cudownego polaroidu.
                Zmarnował kilka wkładów na zdjęcia samego siebie – połowa z nich i tak się w najlepszym wypadku prześwietliła, a część pozostała czarna – słabo się wywołała, zwłaszcza te, gdzie próbował zrobić zdjęcie Chongqing widzianego z jego okna.
                Wstydził się za samego siebie, spoglądając ukradkiem na wywołujące się polaroidy, które zatytułował „Dla Seungcheola, kiedy zabraknie mi słów by powiedzieć, o co mi chodzi”. Wiedział, że taka sytuacja nigdy nie będzie mieć miejsca, ale nie znalazł innego wytłumaczenia na zdjęć, na których starał sie wyglądać jak najseksowniej jak tylko w danej chwili potrafił, bez krzty doświadczenia, podejrzanie oblizując usta lub stojąc w samych bokserkach i rozpiętej koszuli, jak wtedy u Jisoo, kiedy jego przyjaciel zrobił mu zdjęcie wśród dziesiątek polaroidów. Zmarnował mnóstwo wkładów, póki żadne zdjęcie nie ucinało połowy tego, co chciał na nim mieć.
                Nie zamierzał się kompromitować i kiedy tylko się do końca wywołały, prędko schował je na samo dno swojego pudełka ze skarbami. Mimo wszystko i tak wiedział, że kiedyś na nie spojrzy i zawiesi wzrok na dłużej, sądząc, że jednak nie są takie złe i próby bycia seksownym zakończyły się powodzeniem.

*

                Na kolejnym WFie znowu zostali dołączeni do chłopaków z klasy 3-4, gdzie Jeonghan od razu przybił sobie piątkę z Yi Fanem, kiedy nauczyciel oznajmił, że dzisiaj również zagrają w koszykówkę. Długowłosy był bardzo zadowolony ze swojej dość wysokiej pozycji w grupie, nawet jeżeli nie zawsze rozumiał, o czym do niego mówią. Dość szybko zaprzyjaźnił się również z resztą, podczas ich rozmów w szatni. Na razie żaden z nich nie wiedział, że zadaje się z Klubem Dziewic, ale Jeonghan miał w zanadrzu plan, żeby w końcu przekonać ludzi, że to nie to, o czym myślą. Kiedy tylko wrócą z lekcji wychowawczej dla młodszych klas, która nieco przeszkadza w pełnym wyjawieniu prawdy o klubie, a ludzie dowiedzą się, że jest jego członkiem, będzie się ostro trzymał tego, że oceniają książkę po okładce. Prócz tego dowiedział się, że Xuan Yi chodzi z Yi Fanem, a on nie ma pojęcia o jej członkostwie w Klubie Dziewic. Jego koleżanka żyła na krawędzi, ale on przynajmniej już potrafił w pełni wyobrazić sobie jak wyglądała sytuacja, kiedy opowiadała swoją oraz Yi Fana historię i została Dziewicą Tygodnia, po raz kolejny z rzędu, nie tracąc formy przez wakacje.
                Kilka spotkań później, Jeonghan zdołał się już wkręcić w sens Klubu Dziewic i odważyć się opowiedzieć swoją baśń, by utrzeć nosa Xuan Yi. Spotkania ubarwił dodatkiem, gdzie podczas ostatniej wizyty Seungcheola nie obciągnął mu tylko dlatego, że księżniczkom nie wypada. Amber od razu bezsprzecznie ogłosiła go Dziewicą Tygodnia, co Jeonghan uznał za wykonaną misję. Wytłumaczyli mu, że z racji tego, że Xuan Yi zwykła wygrywać, przyjęła się jedna nazwa zarówno dla chłopaków jak i dziewczyn.
                – Przypomniało mi się, jak na imprezie w altance nad Jangcy powiedziałeś mi, że zostaniesz Dziewicą Tygodnia, a ja pochwaliłam cię za świetne nastawienie – zagaiła Mei Qi.
                – Widzisz. Ja zawsze mówię prawdę.

*

                Jeonghan zdziwił się, kiedy rodzice oznajmili mu, że może wybrać się na Spirit Festival razem z przyjaciółmi. Powiedzieli mu, że razem wybiorą się na swego rodzaju randkę i skoro on już wcześniej miał plany, nie będą mu przerywać.
                Oczywiście długowłosy był trochę na nich zły, bowiem zadeklarował już, że niestety nie wybierze się na Dziewiczy Spirit Festival. Niedawno klub postanowił, że wybiorą się tam razem pod alibi zwyczajnych przyjaciół. Nawet Xuan Yi brała swojego chłopaka, który nie miał bladego pojęcia o jej członkostwie w klubie. Niektórzy martwili się, co może stać  się z Minghao, albowiem Jeonghan niedawno dowiedział się, że drugoklasista oraz Xuan Yi nie pałają do siebie sympatią. Jeżeli zaś chodzi o Yi Fana, jest on dość nadpobudliwy jeżeli chodzi o kwestię jego dziewczyny, ponieważ on chętnie rozmawia sobie z takimi, co powiedzieli chociaż jedno złe słowo na jej temat.
                – Może lepiej by było, gdybym z wami nie szedł? – zaproponował.
                – W takim razie ja pójdę z tobą. To i tak niczego nie zmieni, ponieważ dopiero niedawno dowiedziałem się, że moi rodzice organizują sobie randez-vous – postanowił Jeonghan. Chciał spędzić trochę czasu z młodszym chłopakiem, a Spirit Festival był idealną okazją. Zamierzał wziąć swój polaroid – miałeś ten aparat i każdy był twój.
                – Może po prostu to ja wybiorę się na randkę z Yi Fanem i nie będę wam zawadzać? - powiedziała Xuan Yi.
                Po dłuższym namyśle większość klubu się zgodziła, a Jeonghan pomyślał sobie, że z jego planu nici.

                Tuż przed wyjściem na festiwal długowłosy zadzwonił do Jisoo, ponieważ telefon był wolny no i ojca nie było w domu, który znowu by go pogonił. Mieli dość pieniędzy, by bez trudu opłacić ten rachunek, ale pan Yoon i tak sępił. Twierdził, że już odkładają na własny dom z ogródkiem, taki jak ten w Seulu. Wierzyli, że osiądą tutaj na stałe, ponieważ widzą ogromne zmiany, jakie zaszły w ich synu i zmienił się on na lepsze. Jeonghan nie chciał być tego taki pewien, ponieważ rozdział pisany w Chongqing był dopiero początkiem. Ile dni temu przylecieli do Chin? Nie minęły jeszcze pełne dwa miesiące, to dość mały odsetek życia.
                Jeonghan obiecał Jisoo dzwonić chociażby co tydzień. Dzisiaj miał jednak jeszcze bardziej ograniczony czas z racji tego, że zaraz zbierał się do wyjścia. Nie opowiadał jeszcze przyjacielowi o Klubie Dziewic, w sumie bardziej zastanawiał się, czy musi mu o tym opowiadać. Byłoby to jednak nie fair, gdyby zatajał coś, co było, powiedzmy, istotną częścią jego pobytu w Chongqing. Wolał jednak poczekać do świąt, kiedy wszyscy wrócą do Seulu, by spotkać się z Minjeong – wtedy będzie miał czas naprawdę nieograniczony.

                Rzeczywiście, samo posiadanie polaroidu robiło cuda. Czyżby poleciał na Jisoo ze względu na jego aparat? Sam się śmiał z własnych myśli, robiąc dziewczynom zdjęcia nad rzeką Jangcy, po której płynęły setki, a może nawet tysiące świecących kolorowych lilii wodnych. Były one ofiarami dla zmarłych, których duchy mogą przyjść do nas z wizytą. Kiedy Jeonghan wspomniał, że chętnie dowiedziałby się czegoś więcej o chińskich zwyczajach, Yan oraz Shuan od razu zadeklarowali się jako wykładowcy.
                Pozbył się dość dużej ilości wkładów ale i nazbierał sporo nowych zdjęć do swojej kolekcji, robiąc sobie zdjęcie z każdym członkiem Klubu Dziewic. Oba brzegi Jangcy świeciły blaskiem tysiąca lampionów, co było naprawdę niesamowitym zjawiskiem. Zewsząd rozbrzmiewała muzyka, dało się spotkać kobiety w tradycyjnych qipao, które jednak przykryte było kurtkami, ze względu na porę roku. Wu Zheng praktykował podkradanie jedzenia z różnych stoisk i chciał nauczyć Mei Qi, która jednak się bała.
                Długowłosy stracił na moment Minghao, który przez ostatnią chwilę trzymał się blisko niego. Zdenerwował sie nieco, że młodszemu chłopakowi znudziła się jego obecność i poszedł szukać kogoś znajomego, chociażby ze swojej klasy. Jeonghan chciałby, aby on również miał na niego taką obsesję jak Seungcheol, który ciągle do niego przychodził, nie ważne, jak dał mu do zrozumienia, że go nie chce widzieć na swoim balkonie.
                Stał nad brzegiem z polaroidem wiszącym na szyi, patrząc w gwiaździste niebo i myśląc o tym, co by było, gdyby nagle zjawił się tutaj Seungcheol. Chciałby, aby czarnowłosy znów zachowywał się tak jak wtedy, kiedy przyszedł do niego podczas malowania pokoju – żeby zapomniał o zachowaniu długowłosego i udawał, że nic się nie stało. Jeonghan znów chętnie by go pocałował, zrobił cokolwiek tylko zechce, byleby nie odstępował go nawet na krok, nawet spał z nim w ciasnym łóżku i zrobił pierwsze zdjęcie, które długowłosy mógłby wcisnąć do swojej kolekcji i udawać, że gryzie się z tym, na którym liże Jisoo.
                Swoją obecną sytuację tłumaczył nadrabianiem braków bliskości, kiedy przezywał swoją chorobę, podczas której oduczył się normalnie odzywać. Widział swoją przesadną pewność siebie, starał sie odezwać nawet jeżeli pokaleczył zdanie w tym cholernym chińskim. Nie był pewien, czy podoba mu się ten nowy Jeonghan, który nadal był w początkowej fazie rozwoju.
                Udało mu się odnaleźć Minghao na uboczu, przy jednej z wolnych ławek w kolejnej altance. Dziewczyny przestały błagać o zdjęcia, co przyjął z ogromną ulgą i mógł w końcu zająć się sobą. Kiedy podszedł bliżej zauważył, że jego młodszy obiekt zainteresowania nie jest sam i dość mocno się z kimś kłóci. Tą drugą osobą okazał się sam Wu Yi Fan, którego Minghao miał się wystrzegać, jeżeli nie przepada za Xuan Yi.
                – Zawrzyjmy układ – usłyszał głos starszego. – Ty udowodnisz, że nie jesteś taki niewinny, na jakiego wyglądasz. To chyba twój największy defekt.
                – Co z tego będę miał?
                – Dam ci spokój. Xuan Yi nie będzie zwracać na ciebie uwagę. Poza tym nie cieszysz się na myśl o tej satysfakcji, że taki mięczak jak ty wygrał zakład z Wu Yi Fanem?
                – W porządku. Ty zaś sprowadzisz do Klubu Dziewic dziesięciu członków. I to nie mają być twoi koledzy, którzy będą grać przerażonych nowicjuszy. Mają być osoby, które naprawdę się zaangażują i nie odejdą, kiedy skończy się nasz zakład.
                Jeonghan o mało co nie prychnął śmiechem, słysząc pewny siebie głos Minghao. Chłopak nie wiedział, na co się pisze.
                – Tylko tyle? Okay.
                – Tylko? Zdążę się z tą osobą przespać, zanim ty uzbierasz chociaż pięciu. Jeżeli ci się nie uda, z racji tego, że jesteś zagorzałym hetero, przeliżesz się z dwoma chłopakami na oczach przynajmniej całej swojej klasy. Aha, i ja tam również mam być.
                – Umowa stoi. Tylko pamiętaj – znajduj sobie kogoś, komu i ja ufam. Przyjaciele, których nie znam, nie wchodzą w grę, ponieważ łatwo nakłonisz ich do tego, aby nakłamali. Jeszcze pomyślę, co ty mógłbyś zrobić, jeżeli ci się nie uda i dam ci znać.
                Jeonghan zdecydował się podejść do skłóconej dwójki i zgarnąć Minghao. Prócz tego, że zakład wydawał mu się cholernie głupi i nieprzemyślany ze strony młodszego, widział w nim pewne plusy – mógł łatwo dostać się do Minghao i jednocześnie pomóc mu wygrać, albowiem wydawało mu się, że Yi Fan mu ufa.
                – Cześć Jeonghan – starszy chłopak przywitał go entuzjastycznie i nawet nie spytał, co tutaj robi i czy ich podsłuchiwał.
                – Przyszedłem po zgubę – oznajmił, porywając Minghao. – Xuan Yi cię szuka, chyba kupiła coś do jedzenia – wymyślił w naprędce, aby w razie czego mieć jakiś powód swojej obecności tutaj.
                Kiedy wraz z młodszym odeszli na bezpieczną odległość, Jeonghan postanowił poruszyć temat ich idiotycznego zakładu.
                – Wszystko słyszałem, Minghao.
                Młodszy chłopak się nie odezwał i w międzyczasie długowłosy zrobił mu zdjęcie. Dał mu do potrzymania i sprawdził ilość pozostałych wkładów. Wcześniej wkładał ostatnią paczkę, jaką wziął ze sobą. Pozostały jeszcze dwa, więc musiał oszczędzać, w razie gdyby nadarzyła się jakaś ciekawa sytuacja.
                – Zdajesz sobie sprawę z tego, jaki ten zakład jest głupi i nieprzemyślany? Wasze zadania stoją w ogóle na innych płaszczyznach. Dałeś mu pole do popisu. Co jeśli on wygra i każe ci sobie obciągnąć w szkolnym kiblu?
                – W takim razie mu obciągnę.
                – Minghao – Jeonghan mocno zaakcentował jego imię, dając mu do zrozumienia, że nie jest zadowolony z jego odpowiedzi. – Miałeś powiedzieć, że to się nie stanie i to ty będziesz zwycięzcą. Mogę ci pomóc.
                – Co? – młodszy chłopak spojrzał na niego zdezorientowany.
                – Powiedzmy, że Yi Fan mi ufa. Poznaliśmy się na WFie i zawsze wybiera mnie jako pierwszego do swojej drużyny.
                – To o niczym nie świadczy...
                – Świadczy, świadczy. On jest bardzo prosto zbudowany. Gdyby za mną nie przepadał, nie chciałby mnie koło siebie. Masz konflikt tylko z Xuan Yi – okay, teraz również z nim – ale to ja znam go ciut lepiej.
                – Jak niby chcesz mi pomóc?
                – Domyśl się.
                – Nie chcę, żebyś grał mojej swatki. To będzie żałosne.
                – Nie, nie. Nikt nie będzie grał twojej swatki. Mogę do ciebie pozarywać jeszcze więcej i może coś z tego wyjdzie?
                Minghao spojrzał na niego jak na wariata i zmarszczył nos.
                – Oszalałeś – powiedział twardo i wcisnął mu do ręki wywołujący się polaroid, wyprzedzając go i dołączając do reszty świty Klubu Dziewic.

*

                Jeonghan pomyślał sobie, że są jeszcze inne drogi dawania znaku życia, oprócz rozmowy twarzą w twarz. Nie wiedział, co może się dziać z Seungcheolem, ponieważ Jisoo nawet na oczy go nie widział i raczej nie powie mu, czy widywał go gdzieś na mieście.
                Skleił kopertę, złożył żabkę origami, wcisnął tam swoje zdjęcia, na które nie chciał patrzeć – i już nie będzie musiał, w końcu się ich pozbywa – napisał krótką wiadomość i spytał ojca o adres państwa Choi. Kartka dla Jisoo doszła bez problemu, liczył na to, że list również nigdzie się nie zgubi, ponieważ dopóki nie wróci do Seulu, nie będzie miał potwierdzenia.

                Jeonghan odważył się opowiedzieć Jisoo o zakładzie Minghao i Yi Fana. Jego przyjaciel nie był w stanie skomentować jego propozycji pomocy i zawisła między nimi niezręczna cisza. Długowłosy pożałował, że tak bardzo chciał się tym z kimś podzielić – równie dobrze mógł obgadać to z Mei Qi.
                – Pogadamy o tym jak przyjedziesz do Korei – postanowił Jisoo. To źle wróżyło. – Kiedy wracasz?
                – Na święta.
                Przez chwilkę nie chciał wracać.

*

                – Ostatnio w ogóle nie widziałem Wu Yi Fana – zaczął Minghao. Jeonghana bardziej zdziwiło, że ten z własnej woli odezwał się do niego jako pierwszy, podczas kolejnego spotkania Klubu Dziewic. Za tydzień odbywała się lekcja wychowawcza, a jako że oni nie brali w niej pełnego udziału, nie musieli robić żadnych prób. Jeonghan dorzucił jednak prezentującym swoje notatki, będąc porządnym członkiem i pomagając innym zbierać różne materiały. Nie wiedział, czy coś z nich wykorzystają, ponieważ wybrał sobie nieco specyficzny punkt widzenia i był pełen obaw, że to nie jest to, czego szukają, ale skoro już im to dał, nie będzie się wycofywać.
                – Dlaczego chcesz się z nim widzieć? Zmieniliście jakieś zasady układu?
                – Nie. Wydawało mi się, że będzie za mną chodził i mi dokuczał...
                – Minghao – Jeonghan chwycił młodszego za ramiona. – Panikujesz.
                – Nie panikuję.
                – Widzę, że żałujesz, że zgodziłeś się na ten zakład.
                – Być może – dodał cicho, nie patrząc na długowłosego.
                – Pomogę ci – Jeonghan nachylił się i szepnął mu do ucha.
W oczach młodszego pojawiła się iskierka złości, którą starszy chłopak od razu dostrzegł, kiedy się wyprostował.
– Wszędzie cię pełno, hyung – powiedział twardo Minghao. – Kiedy przyjechałeś do Chongqing, wszyscy o tobie mówili, głównie ze względu na długie włosy. Rozumiem, że jest to sensacja, ale teraz na siłę próbujesz zwrócić uwagę wielu osób. Kiedy mamy WF na tych samych godzinach, często słyszę grupkę Yi Fana z tobą na czele. Kiedy przechodzisz korytarzem, na siłę starasz się świecić mocniej niż inni.
– Mam na to wytłumaczenie.
– Jakie?
– Pewne problemy, z którymi musiałem się zmagać w Korei.
– Zdradzisz szczegóły?
Jeonghanowi nie podobał się taki Minghao. Wolał Minghao, który niewiele się odzywa i grzecznie siedzi w kacie, rumieniąc się, gdy usłyszy jakąś sugestię. Sytuacja z Yi Fanem musiała mocno na niego wpłynąć, skoro zaczął się tak dziwnie zachowywać.
– Moje włosy to nie jedyna rzecz, którą mam długą – powrócił do pierwotnego tematu, licząc na to, że Minghao chociaż trochę się speszy. Zmieszał sie, ale odparł twardo:
– Trenuję wushu odkąd skończyłem pięć lat. Nie chcesz się przekonać na własnej skórze.
– Minghao – zaczęła stanowczo Amber. – Ja wiem, że Xuan Yi jest zajęta przygotowaniami do lekcji wychowawczej i nie masz się z kim kłócić, ale proszę cię, nie wciągaj w to kolejnych osób.
– On sam wabi ludzi swoim urokiem! – dodał długowłosy. Mylił się, sądząc, że młodszy chłopak jest niewinny i słabszy od niego.
Minghao pociągnął lekko za gumkę, którą Jeonghan miał związane włosy. I tak miała skończyć żywot dzisiejszego dnia, bowiem była już bardzo wynaciągana, temu też długowłosy starał się nie ruszać gwałtownie głową. Minghao tylko jej pomógł, ponieważ puściła od razu.
– Obyś spotkał dyrektora – pożyczył mu.
– On zwykle nie zostaje w szkole tak długo.
– Kto wie.
– Dlaczego jesteś taki złośliwy? – spytał z wyrzutem.
Minghao wzruszył tylko ramionami i więcej się do niego nie odzywał. Nie protestował jednak, kiedy Jeonghan usiadł na ławce i oparł stopy o jego krzesło, tak jak za ich pierwszym spotkaniem.
I rzeczywiście, po lekcjach niestety wpadł na dyrektora, ale na dowód tego, że cały dzień przestrzegał regulaminowo spiętych włosów, pokazał mu zerwaną gumkę.

*

– Jeonghan, mamy problem – zaczął Yi Fan, podchodząc do długowłosego i klepiąc go w gołe plecy, kiedy przebierali się na WF.
– Co się stało? – spytał, próbując uśmierzyć nieprzyjemny ból. – Nie możesz znaleźć ludzi do Klubu Dziewic?
– Co? Nie – zmarszczył brwi. – Skąd wiesz o moim zakładzie z Minghao?
– Podsłuchałem na festiwalu, kiedy po niego przyszedłem.
– Dobra, nieważne – machnął ręką. – To nie to. Chodzi o międzyszkolne zawody w kosza i brakuje nam jednej osoby. To pilne. Chcesz dołączyć?
– Nie wiem, czy jestem wystarczająco dobry.
– Jak to nie? Nawet jakbyś nie był, to i tak bym ci kazał, bo to ważne. Zgadzasz się?
– Poproś ładnie.
– Proszę?
– Zastanowię się.
Będąc pośrodku konfliktu nie wiedział, po której stronie ma sie stawić. Niby zawody nie były ani trochę związane z ich układem, ale uczestniczył w nich Yi Fan. Jeonghan stał pomiędzy młotem a kowadłem – gdyby go zdenerwował, zyskałby poparcie Minghao, lecz stracił zaufanie starszego kolegi. Gdyby jednak zgodził się, zdobyłby szacunek w szkole, a nie tylko u nauczycieli, którzy popierali Klub Dziewic, jak gdyby on naprawdę zrzeszał grzeczne dzieci. Jeonghan pomyślał sobie, że Jisoo by się tam nadał, gdyby tylko klub nie był podpuchą.
Gdyby udało mu się zdobyć jeszcze większy szacunek u uczniów niż obecny, który ukształtował się w głównej mierze przez jego wygląd, mógłby przyznać się, że należy do Klubu Dziewic i starać się przekonać ludzi, że to naprawdę nic złego. Że wcale nie szukają rozwiązań jak najdłużej pozostać cnotką, ale pochwalić się między innymi swoimi podbojami miłosnymi również w strefie seksualnej. Kto w liceum nie lubi o tym opowiadać?

– Będę w waszej drużynie – oznajmił Jeonghan, kiedy tylko wpadł na Yi Fana w szatni na kolejnym WFie.
– Super. Treningi są w środy.
– Mam wtedy zajęcia dodatkowe z pisania – przygryzł wargę. Zależało mu na nich, bowiem wiele sie na nich nauczył, a pani Feng była bardzo wyrozumiała.
Długowłosy postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zbliżyłby się do Yi Fana, jednocześnie uzyskując jego pełne zaufanie, co pomogłoby Minghao w wygraniu zakładu, gdyby tylko młodszy chłopak się zgodził. Na razie nie sprawiał wrażenia, by jakkolwiek działać w stronę wygranej. Panikował, ale odtrącał gotowe rozwiązania, które podsuwano mu pod sam nos. Jeonghan już nie rozumiał jego toku myślenia i czystej głupoty.

*

– Jeonghan.
– Tak, wiem, panie dyrektorze, włosy – Jeonghan od razu spiął je w niskiego kucyka, zatrzymując się przy ścianie korytarza. Dość często zostawiał je luzem i spinał dopiero w niebezpiecznych sytuacjach, gdzie mógł zostać upomniany.
– Jesteś tutaj już na tyle długo, że chyba nie muszę siadać z tobą i czytać ci regulaminu - dyrektor przystanął przy nim i postukał go po głowie zwiniętym rulonem papieru, który wcześniej długowłosy widział w rękach Amber. Był to element prezentacji ich lekcji wychowawczej. – Poza tym za pół godziny chcę cię widzieć u siebie w gabinecie.
Jeonghan zmarszczył brwi, ponieważ naprawdę nie wiedział, co znowu narobił. Posłał plecom dyrektora mordercze spojrzenie i wszedł do salki Klubu Dziewic, przysiadając na pierwszym wolnym krześle.
– Cześć... Czy to Klub Dziewic? – usłyszeli nieznajomy głos od strony drzwi.
Długowłosy od razu spojrzał w stronę Minghao, którego oczy zwiększyły się dwukrotnie. Czyżby Yi Fan rozpoczął już wykonywanie swojego zadania?
Amber, Xuan Yi i Yan od razu zajęły się nową koleżanką. Wu Zheng zrezygnował z klubu, więc osób ani nie ubyło, ani nie przybyło. Jeonghan zastanawiał się, czy jego starszemu koledze uda się zebrać dziesięć chętnych osób.
Amber zajęła się tłumaczeniem, na czym tak naprawdę polega Klub Dziewic. Nowa dziewczyna wyglądała na nieco zaskoczoną, ale słuchała bez słowa. Jeonghan przysiadł się tradycyjnie do Minghao, opierając stopy na jego krześle i nachylając się ku niemu.
– Pójdziesz jutro ze mną coś zjeść, dobra? Stawiam.
Młodszy chłopak odsunął jego głowę ręką, nawet na niego nie spoglądając.
– Daj mi spokój.
– Nie daj się prosić.
– Poszlibyśmy dzisiaj, ale mam spotkanie z dyrektorem i nie wiadomo, czy nie będę zły.
– Nie słyszałeś, że nie chcę z tobą iść? Nie próbuj na siłę umawiać mnie ze sobą.
– Miałeś oczy jak spodki, kiedy zobaczyłeś tę dziewczynę – Jeonghan wskazał głową na nową koleżankę. – To znaczy, że Yi Fan zaczął już działać.
– Minghao, odsuń się od Jeonghana, albo niech Jeonghan odsunie się od ciebie – rozkazała Amber, odwracając się do nich na moment. – Nie chcę kolejnej kłótni, dajcie sobie na wstrzymanie. Aha – odwróciła się ponownie. – Jeonghan, musiałam się przyznać do twoich fragmentów, które wykorzystaliśmy przy prezentacji... Dyrektorowi się nie spodobały i koniecznie chciał wiedzieć, czyje są. Dzięki za zniszczenie lekcji.
– Nie kazałem wam tego dodawać – powiedział z wyrzutem. – Dałem je wam do przejrzenia i żebyście wzięli coś z nich tylko wtedy, kiedy znajdziecie w nich coś sensownego i pasującego do tematu.
– Zdawało się nam, że koniecznie coś chcesz mieć swojego – broniła się Xuan Yi.
– Nie ważne. To nie wy macie przechlapane, tylko ja, bo za dziesięć minut mam przyjść do jego gabinetu – machnął na nie ręką.
O wyznaczonym czasie wstał i wyszedł z salki. Dzisiaj i tak nie działo się nic, co by go zaciekawiło. Członkowie, którzy brali udział w lekcji wychowawczej, opowiadali sobie najlepsze momenty oraz omawiali te gorsze. Jako że Jeonghana tam nie było, nie był tym zbytnio zainteresowany. Zdziwił się, kiedy Minghao wyszedł razem z nim.
– Jeonghan... – zatrzymał go.
Długowłosy powoli odwrócił się w jego stronę, unosząc jedną brew.
– Rozumiem twoje starania – zaczął niepewnie. Jeonghan uśmiechnął się w głębi siebie, widząc tego pierwszego Minghao, który tak bardzo mu się spodobał. – Jest tylko jeden problem... Ja naprawdę chciałbym znaleźć kogoś, do kogo będę coś czuł od samego początku i będę wiedział, że z nim nawet mogę poświęcić się dla zakładu. Nigdy jeszcze nie zostałem Dziewicą Tygodnia, ponieważ dołączając do tego klubu, szedłem tutaj z taką intencją, że naprawdę zachowam czystość na dość długi czas. Wszystko jednak spieprzyłem przesadna pewnością siebie, która od czasu do czasu atakuje mnie w najmniej pożądanych momentach...
Długowłosy podszedł do niego i lekko go przytulił. Minghao był od niego nieco wyższy i gdyby to nie on skrył twarz w ramieniu starszego, wydawać by się mogło, że to Jeonghan szukał u niego pocieszenia. Starszy chłopak rzeczywiście potrzebował kogoś, kto ukoi jego wewnętrzne nerwy i wątpliwości, ale nie zamierzał się przyznawać.
– Tato, bardzo się cieszę, że tutaj przyjechaliśmy – powiedział któregoś wieczora.
                Wcale się nie cieszył. Nie podobał mu się nowy Jeonghan, którego wykreował niekoniecznie drogą przypadku. A powiedział Mei Qi, że on zawsze mówi prawdę. To on był tym, który zaczynał notorycznie kłamać. Podchodziło to pod uzależnienie, o którym myślał podczas imprezy Qian w altance nad Jangcy.
                Nie powinien na siłę szukać sobie zastępstwa, ponieważ zwyczajnie tęsknił. Musiał przeczekać tę chłodną noc, zanim nastanie dzień i będzie mógł obserwować wschód słońca. Jego obecne zachowanie było właśnie nocą, która powinna ustać, kiedy na święta wróci do Seulu i spotka się z Seungcheolem i Jisoo. Miał ogromne pragnienie, by przeprosić czarnowłosego, któremu niegdyś obiecał, że będzie jego jedyną księżniczką. Nie powiedział tego wprost, a raczej spytał, czy tak może być. Nie potrafił jednak przestać chcieć pomóc Minghao w wygraniu zakładu.
                – Czy mogę być twoim kołem ratunkowym? – spytał.
                Minghao przewrócił oczami, ale zrobił to dla żartu. Jeonghan zaśmiał się lekko.
                – Skoro stawiasz, to chętnie z tobą jutro pójdę – powiedział na odchodnym.
                – Pasożyt – skomentował Jeonghan i w naprędce pochwycił jego policzki, całując delikatnie kącik jego ust. Korytarz był pusty, temu też mógł sobie na to pozwolić.
                Minghao wyraźnie się speszył, ale jego twarz wyrażała bardziej negatywne emocje. Długowłosy prędko się z nim pożegnał i poszedł w stronę gabinetu dyrektora. Mógłby sobie odpuścić i iść do domu, ale nie zamierzał mieć z nim na pieńku jeszcze bardziej, temu posłusznie wykonał jego rozkaz, poprawiając kucyka i pukając do drzwi.
                Znów czuł się tak jak wtedy, kiedy polizał Jisoo podczas robienia wspólnego zdjęcia. Po raz kolejny wcześniej zrobił aniżeli pomyślał i wyrzuty sumienia zaczęły dręczyć go na nowo.
– Lekcja wychowawcza wypadłaby naprawdę dobrze, gdybyś nie dodał tam swoich wstawek – zaczął dyrektor, kiedy Jeonghan usiadł na krześle przed jego biurkiem. Długowłosy zastanawiał się, ile jeszcze powtórzy, że on nie wciskał na siłę swoich notatek na siłę, ale dał jako propozycję, by jedynie je przejrzeli. Do tego nie miał pojęcia, jak dużo ich wykorzystali. Pewnie sporo, skoro dyrektor wezwał go do siebie. – Masz zupełnie inny tok myślenia. Jak gdybyś pisał na opak; podano ci tezę, a ty opisałeś antytezę.
– Nie kazałem im tego nigdzie wciskać – oznajmił twardo. – Dałem im swoją propozycję, aby również mieć jakiś wkład w przygotowania. Nie sądziłem, że tak opatrznie podszedłem do tematu...
– Jesteście Klubem Dziewic, a z waszej lekcji wychowawczej wynika, że jednak propagujecie zachowania godne zwierząt na rui.
– Kiedy ja nawet nie wiem, jak ta lekcja wychowawcza wyglądała, ponieważ nie brałem w niej udziału.
– Zainteresuj się bardziej, kiedy wtrącasz swoje trzy grosze do ważnego projektu.
– W porządku, następnym razem nie pisnę słówkiem przy przygotowaniach do podobnej akcji. Mogę iść?
– Uważaj na słowa i na ton, jakim do mnie mówisz – ostrzegł go dyrektor. – Podpadasz mi coraz bardziej. Zwłaszcza twoje nieregulaminowe włosy. Ja wiem, że to twój ostatni rok, ale radzę ci jak najprędzej umówić się z fryzjerem, inaczej sam się nimi zajmę – zagroził mu ogromnymi nożyczkami, które wyciągnął z szuflady biurka.
Jeonghan spojrzał na nie przygryzając wargę i wyszedł z gabinetu po krótkim pożegnaniu. Po zejściu do szatni przetarł twarz w geście bezsilności – zdawało mu się, że znów jest z nim coraz gorzej.

*

Aby nie stracić dobrych stosunków z rodzicami, Jeonghan zgodził się iść z nimi na weekendowe zwiedzanie muzeum z przeróżnymi planami miejskiej architektury oraz do opery. Zrezygnował nawet ze spotkania z kolegą z klasy, który kilkukrotnie pokazywał mu już swoją kolekcję pornoli. Było przeraźliwie nudno, ale jakoś udało mu się wytrzymać. Nowo nabyte plusy u rodziców kiedyś mu się przydadzą.
Grudzień zbliżał się nieuchronnie, co oznaczało długo wyczekiwany powrót do Korei jak i koniec zakładu Minghao i Yi Fana. Jego koledze z drużyny udało się zwerbować kilku nowych członków Klubu Dziewic – chyba naprawdę zależało mu na tym, aby uniknąć tych publicznych pocałunków.
Jeonghan często widywał Minghao w towarzystwie niejakiego Junhui z klasy 3-2, tego, o którym mówiono, że powinien znajdować się w najlepszej klasie 3-1. Jeżeli słyszałeś o jakimś konkursie i nie zobaczyłeś Juna na liście laureatów, coś było nie tak. Długowłosy widział, że to właśnie ten niejaki Junhui stopniowo staje się tym jedynym Minghao. Łazili za sobą jednak dość krótko, by Jeonghan mógł uznać, że to właśnie on pomoże drugoklasiście wygrać zakład. Musiał działać.
Eliminacje międzyszkolnych zawodów koszykówki miały się odbyć jeszcze przed świętami, dlatego też Jeonghan wpadł na pomysł, że zaprosi Minghao na mecz, jako swojego chłopaka. Byli dość często widywani razem, nawet jeżeli pojawił się ten dziwny Junhui, więc ich związek mógł wyglądać wiarygodnie.
W międzyczasie udało mu się zostać nauczycielem Mei Qi, która ubłagała o kilka lekcji koreańskiego, by móc chwalić się native speakerem. Jeonghan śmiał się z jej podejścia do sprawy, ponieważ native speaker był jej dobrym kolegą z klasy. Poznał również mistrza Junhui, który nie był znów taki zły. Zazdrościł mu, kiedy widział błysk w oczach Minghao, jednak prędko odtrącał te myśli, bowiem on miał Seungcheola. Czarnowłosy również tak na niego patrzył i do tego czekał, aż Jeonghan odkryje jego sekret. Długowłosy miał nadzieję, że jeszcze czeka. Dwukrotnie odwalił niefajną akcję i Seungcheol mógł zwyczajnie nie chcieć go już więcej widzieć.

Jeonghan przedstawił Minghao swój plan tydzień przed zawodami. Rzadko spotykał świtę Yi Fana poza lekcjami WFu, teamu też nie musiał martwić się nieustannym klejeniem się do drugoklasisty. Równie dobrze mogli ukrywać swój związek – nie każdy w szkole musiał wiedzieć, że są razem. Wystarczyły słowa Jeonghana i pojedyncze czyny na oczach kolegi z drużyny.
Długowłosy zaproponował Minghao jeden pocałunek w szatni przed zawodami. Opowiedział mu, że Yi Fan często wychodzi ostatni i jeśli im się uda, wpadnie na nich i ładnie się zdziwi. Drugoklasista długo nie mógł się przemóc na plan Jeonghana, ale ostatecznie się zgodził, wiedząc, że starszy chłopak robi to wszystko ze względu na niego.
                Pierwsze eliminacje odbywały się w ich szkole, temu też długowłosy doskonale znał rutynę Yi Fana. Zanim wszedł do szatni, powiedział Minghao, żeby zaczekał aż wszyscy wyjdą na boisko. Prędko się przebrał, związał porządnie włosy i poklepał po plecach każdego członka drużyny. Yi Fan jak zwykle poszedł odwiedzić łazienkę przy prysznicach, a Jeonghan udał, że go nie widział i wciągnął Minghao do środka.
                – Tylko ten jeden raz – szepnął, siadając na ławce i sadzając sobie zdezorientowanego drugoklasistę na kolanach. – Po meczu bezpiecznie odstawię cię do Juna.
                Minghao spojrzał mu w oczy, a Jeonghana coś tknęło w podbrzuszu, głównie z tego powodu, że to on miał przejąć inicjatywę. Już wiedział, jak mógł czuć się Seungcheol, kiedy porwał go na łóżko podczas jednego z ich sekretnych spotkań. Długowłosy musiał wyglądać zupełnie tak, jak młodszy chłopak.
                – Błagam, wczuj się, jeśli rozumiesz to pojęcie – powiedział, zanim chwycił go za kark i mocno pocałował, od razu wydmuchując na niego ciepłe powietrze.
                Udało im się usiąść w taki sposób, że pierwsze, co by zobaczył Yi Fan po wyjściu z łazienki to zawzięta twarz Jeonghana. Długowłosy wiedział, że to mógł być jeden z pierwszych pocałunków Minghao, ale to już nie był jego problem, skoro sam zgodził się na ten dziwny układ. Ale cieszył się, bowiem ostatnio bardzo mu tego brakowało, nawet jeżeli wcześniej jego codzienne życie raczej nie obfitowało w podobne czynności.
                Kiedy usłyszał cichy ruch klamki, przejechał dłonią po całej długości pleców młodszego i wcisnął rękę za pasek jego spodni, wyczuwając gumkę bokserek. Na raz przypomniała mu się sytuacja podczas malowania pokoju Seungcheola. Minghao bardzo się spiął na ten gest, ale nie przerywał swoich prób wpasowania się w tempo Jeonghana. Długowłosy nieco zwolnił, aby wszystko wyglądało o wiele bardziej realnie, a nie tak, że tylko on się tutaj produkuje. Wcisnął swój język w usta Minghao, próbując wyłapać jego ostatni smak. Zdawało mu się jednak, że w ostatnim czasie młodszy chłopak nic nie jadł przez stres.
                – Jeonghan – usłyszał z boku. – Zaczynamy...
                Oderwał się od Minghao i spojrzał na nieco zdegustowaną twarz Yi Fana. Starał się wyglądać na lekko zagubionego, tak aby kolega z drużyny pomyślał sobie, że przyłapał ich na gorącym uczynku.
                – Już idę – odparł i po raz ostatni mocno przycisnął usta do warg Minghao.
                – Zabiję cię – szepnął złowieszczo młodszy, jednak na tyle cicho, że nawet Jeonghan ledwo to usłyszał. Prędko zmienił wyraz twarzy udając, że drugoklasista powiedział mu coś miłego na pokrzepienie.
                W tym samym momencie wpadł na głupi pomysł i pomimo tego, że Minghao był od niego wyższy, wziął go pod kolana i podniósł do góry, puszczając dopiero przy wyjściu z szatni i obdarzając ostatnim lekkim pocałunkiem. Drugoklasista był nieco drobniejszej budowy niż on i również ważył mniej, więc zrobił to bez problemu. Jeonghan starał się być wiarygodny, podczas gdy młodszy miał najwyraźniej wszystko gdzieś. Długowłosy zaznaczył sobie w głowie, że rozliczą się po meczu.
                – Co to miało być? – spytał Yi Fan z krzywym uśmieszkiem na twarzy, kiedy każde z nich chwyciło piłkę, by zacząć rozgrzewkę.
                – Mam ochotę ci wpierdolić za to, że mi przerwałeś.
                – Gdybym ci nie przerwał, przyssałbyś się do niego na zawsze i stracilibyśmy kolejnego zawodnika. Podejrzewałem cię o bycie homo, ale nie w takim stopniu.
                – Nie jednym cię jeszcze zaszokuję – Jeonghan mrugnął do niego znacząco. – Założyłem się z nim, że jeżeli wygramy eliminacje, będę go dzisiaj pieprzył.
                Długowłosy zauważył, jak Yi Fan unosi lekko jedną brew do góry, słysząc słowo „zakład”.
                – Super, nie musisz mi zdradzać szczegółów – powiedział, aby się zabezpieczyć w razie ewentualności. – Czy to nie ty słyszałeś o naszym zakładzie?
                – Co? Jakim zakładzie? – Jeonghan postanowił udawać głupiego, ponieważ uznał, że jednak byłoby lepiej, gdyby nie wspominał Yi Fanowi, że ich podsłuchiwał. Jego kolega mógłby się domyślić, że wszystko jest ustawione.
                – Zdawało mi się, że to ty wspominałeś mi, że nas podsłuchałeś...
                Długowłosy wzruszył ramionami.
                – Nie ważne. Zaraz zaczynamy – oznajmił, patrząc na zegar. Przeciwna drużyna również kończyła już rozgrzewkę. Jeonghan wiedział, że muszą wygrać, nie ważne co – wtedy wygrana Minghao będzie wiarygodna, skoro naopowiadał Yi Fanowi tyle bzdur.

*

                – Powiedziałem Yi Fanowi, że się przespaliśmy. A jeszcze wcześniej mówiłem Mei Qi, że ja zawsze mówię prawdę. Więc jak? Mamy czas do przerwy zimowej, bo potem znów wracam do Seulu – zagaił Jeonghan dzień po zawodach. Rzeczywiście, ich drużynie udało się z ledwością pokonać rywali. Jako że długowłosy obiecał Minghao, że odprowadzi go prosto do Juna, wyglądało to tak, jak gdyby oboje wybierali się gdzieś tylko we dwójkę. Liczył na to, że Yi Fan weźmie to pod uwagę, że teoretycznie przegrał. Udało mu się zaprosić do klubu ledwo sześć osób. Zaczynało się robić coraz śmieszniej, kiedy wzrastała konkurencja.
                – Tak, i potem oblecisz Seungcheola i tego Jisoo. Pamiętam twoje historyjki, kiedy toczyliście z Xuan Yi wojny o koronę Dziewicy Tygodnia.
                – Nie daj się prosić – powtórzył tym samym tonem jak wtedy, kiedy chciał zaprosić Minghao do restauracji. – Stawiam ponownie.
                – Jeonghan, na dywanik – usłyszał tuż przy swoim uchu, a chwilkę później ujrzał przez sobą Junhui, który najwyraźniej przyszedł odebrać Minghao. – Spotkałem panią pedagog, która poprosiła mnie, abym cię znalazł i powiedział, żebyś przyszedł do dyrektora. Podobno chcą omówić z tobą jakąś ważną sprawę. Nie znam szczegółów. Lepiej idź.
                – Co. Znowu – wysyczał przez zaciśnięte zęby. Pojutrze wylatywali do Korei, a on nie zamierzał denerwować się na święta, ponieważ groziło to kolejnym konfliktem z ojcem. – Mei Qi – zahaczył koleżankę, kiedy minął ją na korytarzu, gdy wychodziła z łazienki. – Powiedz mi, co ja znowu złego zrobiłem.
                – Nie rozumiem, o co ci chodzi...
                – Dostałem kolejne wezwanie od dyrektora. O co tutaj chodzi? – zacisnął mocno pięść.
                – Ale się na ciebie uwziął... – pokręciła głową, kiedy oboje szli w stronę sali klasy 3-3. Jeonghan wolał wziąć plecak, w razie gdyby spotkanie się przeciągnęło. – Będzie dobrze – przytuliła go lekko.

                – Od początku coś mi w tobie nie pasowało, Jeonghan – zaczął dyrektor, kiedy długowłosy usiadł na tym samym krześle co ostatnim razem. Dzisiaj jednak towarzyszyła im również pani pedagog. – Wszyscy uczniowie stosują się do naszych zasad dotyczących uczesania, o dziwo ty jesteś jedynym, który tyle czasu mi się sprzeciwiał. Sądziłem, że pójdziesz po rozum do głowy i w końcu umówisz się do fryzjera, ale najwyraźniej ty wiesz lepiej.
                – Tylko tyle chciał mi pan powiedzieć? To to samo, co wcześniej.
                – Będę powtarzać, póki do ciebie nie dotrze. Wciąż jednak jak grochem o ścianę. Wezwaliśmy cię jednak na tę rozmowę z nieco innego powodu, dlatego towarzyszy nam również pani pedagog – wskazał na kobietę, stojącą przy drzwiach gabinetu. – Niech sobie pani usiądzie – dyrektor podstawił jej krzesło zaraz obok swojego, aby oboje siedzieli naprzeciwko delikwenta. – Pewien uczeń zgłosił mi, co działo się wczoraj w męskiej szatni. Wydaje mi się, że wiesz o co chodzi – powiedział sugestywnie.
                – Dużo się wczoraj działo – Jeonghan uśmiechnął się sztucznie. – Wie pan, mecz, eliminacje, emocje...
                – Nie zgrywaj głupa – upomniał go dyrektor. – Chcemy porozmawiać na poważne tematy, takie jak twoja seksualność. Pragnę zauważyć, że należysz do Klubu Dziewic, a zachowujesz się zupełnie niż przystało na członka takiego klubu. Amber Liu jeszcze się ciebie nie pozbyła?
                – Kim był ten drugi chłopak? – po raz pierwszy odezwała się pani pedagog. Jeonghanowi spodobał się jej aksamitny głos.
                – On jest nieważny... Nie muszę o nim mówić... To bardziej moja sprawa, ja go do tego zmusiłem – i tym razem mówił po części prawdę, nieco gubiąc się w natłoku słów. Nie zamierzał wydawać Minghao, nawet jeżeli to wszystko działo się przez jego głupią pewność siebie przy rozmowie z Yi Fanem.
                Długowłosy wiedział, kto otrzyma pierwszą solidną nauczkę z jego rąk. Nigdy wcześniej się z nikim nie pobił, ale teraz miał na to ogromną ochotę i nic go nie powstrzyma.
                Dyrektor spojrzał na panią pedagog, która skinieniem głowy dała mu do zrozumienia, że skoro długowłosy się przyznał, nie będą wyciągać od niego, kogo całował. Uczeń, który zgłosił tę sytuację wspominał też tylko o Jeonghanie i że druga osoba jest niewinna i nie zasługuje na lekcję.
                – Jesteś już na tyle dorosły, że pewnie zdajesz sobie sprawę, że pewne zachowania nie przystają dla dobrego ucznia tej szkoły – dyrektor wstał z krzesła i okrążył biurko, by stanąć obok chłopaka. – Żadnej szkoły, mówiąc ogółem. Są pewne czynności, których raczej powinno się unikać w publicznych placówkach. Wydaje mi się, że czas, by zaostrzyć niektóre zasady.
                Jeonghan poczuł, jak dyrektor chwyta jego kucyka i robi to, czym groził mu ostatnim razem. Czuł, jak mocno spięte kosmyki wyślizgują się z gumki, która nie miała już zbyt wiele do trzymania, gdy mężczyzna kilkukrotnie ciął tuż pod nią. Chłopak widział nieco przerażoną minę pani pedagog – zwykle podobne sytuacje zdarzały się bardzo rzadko i nikt nie musiał patrzyć, jak sam dyrektor obcina uczniowi tyle włosów. Znajomi Jeonghana nie znali nikogo, komu przydarzyło się coś podobnego, ponieważ tacy ludzie już dawno ukończyli szkołę.
                Pojedyncze łzy podeszły mu do oczu, kiedy poczuł na głowie niesamowitą lekkość. Zamrugał prędko powiekami patrząc gdzieś w bok, by pani pedagog tego nie zobaczyła. I tak zapewne wszystko widziała, w końcu znała się na młodych ludziach i wystarczyło jedno spojrzenie, by ocenić stan ucznia.
                Pomimo tego, że Jeonghan wyszedł na zakładzie najgorzej, nie zamierzał przyznawać się, że całował Minghao. Nie zamierzał mu robić większych kłopotów, ponieważ to on sam wepchał się pomiędzy drugoklasistę i kolegę z drużyny. Pani pedagog i dyrektor zrobili mu długi wykład na temat tego, aby zastanowił się, co tak naprawdę robi i ocenił, czy takie zachowanie nie jest związane z nagłym przypływem chorych fantazji. Jednym słowem starali się zmusić go do powiedzenia, że jest świadom tego, że to co zrobił jest złe. Od teraz miał odbywać krótkie sesje w gabinecie pani pedagog, które niby mają mu pomóc w kwestii jego orientacji seksualnej. Jeonghanowi zdawało się, że zaraz wykituje na tym krześle.
                Kiedy w końcu go wypuścili, od razu skierował się na drugie piętro z zamiarem odnalezienia klasy 3-4. Zatopił dłoń w swoich obciętych włosach i pociągnął je dość mocno – czuł szybsze bicie swojego serca, albowiem wystarczyła chwila, aby tyle czasu zapuszczania ich poszło na marne.
                Wśliznął się na chwilkę do łazienki, by zobaczyć, jak wygląda – w jego żyłach wciąż krążyła czysta złość wymieszana z żalem do samego siebie jak i rygorystycznego zachowania dyrektora. Nie mógł się do nikogo zgłosić, albowiem drastyczne metody były tutaj normą. Ganił się w myślach za natarczywe próby zbliżenia się do Minghao. Nie potrafił odwrócić kolejności wykonywanych działań – zawsze pierwsze myślał, a dopiero później działał i tak się to kończyło.
                Odnalazł salę klasy 3-4 i długo wahał się przed wejściem. Nie zamierzał mówić Yi Fanowi wprost, po co po niego przyszedł. Jeonghan był pewien, że to właśnie on na niego nakablował, z racji tego, że domyślił się, co tak naprawdę dzieje się między Yoonem i Minghao. Może nie był głupi, jak Jeonghan przypuszczał.
                Wyminął go nieznany mu z imienia uczeń, który najwyraźniej wracał z łazienki. Chłopak pociągnął go za rękaw sprawiając, że ten wzdrygnął się z zaskoczenia.
                – Zapukaj i spytaj, czy jest Wu Yi Fan – rozkazał mu.
                – Dlaczego sam tego nie zrobisz? – chłopak zmarszczył brwi.
                – Po prostu spytaj. Jeśli będzie, to powiedz, żeby na moment wyszedł na korytarz, bo pan Zhao go prosi – pan Zhao był ich nauczycielem WFu, temu Jeonghan był pewien, że Yi Fan się nabierze. W końcu wczoraj wygrali eliminacje i pan Zhao mógł mieć im coś ważnego do przekazania.
                Chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru wykonać polecenia Jeonghana i nawet kiedy ten zapukał do drzwi za niego, odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę. Yoonowi wydawało się, że zaraz wybuchnie.
                – Dzień dobry – przywitał się. – Chciałbym spytać, czy jest może obecny Wu Yi Fan. Pan Zhao ma mu coś do przekazania... – powiedział, jednocześnie rozglądając się po klasie. Nie znalazł go jednak i nie dopatrzył się również połowy jego światy. Zamknął drzwi zawiedziony – po wczorajszym meczu cała drużyna wybrała się na spontaniczną imprezę i Jeonghan był pewien, że nieźle zabalowali, przez co nie byli w stanie iść do szkoły. Zawsze lepiej wziąć dzień wolnego niż wylądować na dywaniku dyrektora, jak to przytrafiło się chociażby jemu kilkakrotnie.

                Jeonghan wyszedł ze szkoły, nie czując się na siłach, by iść na kolejne lekcje. Wspiął się na bramę na tyłach budynku, przez którą zwykle uczniowie uciekali z terenu szkoły, nie chcąc być zatrzymanym przez nauczyciela pełniącego dyżur z przodu.
                Miał ogromny żal do dyrektora za bezceremonialne ścięcie mu włosów. Zdawał sobie sprawę z tego, że naginał zasady, lecz nikt nie potrafił przyjąć, że miały one dla niego wartość sentymentalną. Gdyby naprawdę się zawziął, poszedłby do fryzjera, ściął je i na pewno nie czułby się tak źle jak w tym momencie.
                Nawet w domu nie mógł liczyć na wsparcie. Kiedy jego rodzice wrócili z pracy i zobaczyli zmianę we fryzurze swojego syna, ojciec jedynie pochwalił dyrektora za rygorystyczną zasadę. Groźby nie były tylko słowami rzucanymi na wiatr i panu Yoon bardzo to odpowiadało. Ciągle powtarzał, że już dawno powinien porządnie zabrać się ze swojego syna. Od razu załatwił Jeonghanowi wizytę u fryzjera, aby jako tako wyrównać nieco krzywo ścięte włosy. Chłopak zabronił obcinać je do końca.
                Pozostała jeszcze jedna kwestia, o którą Jeonghan sie martwił – bał się, że pani pedagog poinformuje jego rodziców o tak zwanych kłopotach z orientacją seksualną, które sama sobie wymyśliła oraz o atakowaniu niewinnych kolegów. Chłopak nie widział w sobie żadnych problemów i nie miał z tym kłopotów, ponieważ zdążył zdać sobie sprawę, że nie wstydzi przyznać się przed samym sobą, że jest gejem.

*

                Cała klasa 3-3 była zszokowana jego nową fryzurą, kiedy zjawił się w szkole następnego dnia. Wtajemniczył jedynie kilka osób, kto tak naprawdę zajął się jego włosami ale był pewien, że plotka i tak prędko się rozprzestrzeni i cała szkoła będzie siać przypuszczenia, czy to kolejny taki przypadek, kiedy sam dyrektor naprawdę sięgnął po nożyczki. Mei Qi rozpaczała, widząc jego włosy skrócone o ponad połowę. Nie było mowy o możliwości zrobienia kucyka dłuższego niż marne cztery czy pięć centymetrów.
                Był to ostatni dzień przed powrotem do Korei i Jeonghan miał tylko jeden cel wyjaśnić sytuację z Wu Yi Fanem. Przygotowywał się cały dzień i dopiero po zakończeniu lekcji stawił się pod salą klasy 3-4. Gestem przywołał kolegę z drużyny, który prychnął ze śmiechem, czochrając mu włosy, kiedy szli na tyły budynku szkoły.
                – Dzięki za ponowną wizytę w gabinecie dyrektora – powiedział z przekąsem.
                – Musiałem się jakoś odwdzięczyć za kłamstwa i dokuczanie biednemu Minghao.
                – Jakie kłamstwa? – Jeonghan zaczął swoją grę. – Ty chyba nie znasz Minghao. To straszna cnotka, gdyby ze mną nie chodził, w życiu nie pozwoliłby mi się nawet posadzić na kolana.
                – Długo jesteście razem? – Yoonowi wydawało się, że Yi Fan podchwycił jego grę, ale starał się nie panikować. Starszy chłopak z początku wydawał się być płaskim charakterem!
                – Nie jest to jakiś wiekowy związek, ale... – Jeonghan gubił się w pustce, która przepełniła jego głowę. Wzruszył jedynie ramionami. – Minghao wygrał zakład.
                – Och tak? To dlaczego sam mi tego nie powiedział?
                – Wczoraj cię nie było, a dzisiaj najwyraźniej zgarnąłem cię pierwszy, ponieważ jestem bardzo zły i chcę się wyżyć zanim wrócę do Seulu.
                – A jak tam po meczu? – Yi Fan nagle zmienił temat. – Udało ci się złapać tę cnotkę, kiedy usłyszał, że przegrał zakład?
– Tak, pieprzyłem go. I powiem ci, że było zajebiście. Nigdy, przenigdy nie poczujesz tego samego. Żadna Xuan Yi nie sprawi, że będziesz czuł się tak zajebiście jak ja, konfidencie.
                – Uznajmy, że wierzę w te kłamstwa, ale w zamian za to nie będę musiał grać pedała.
                – Skonsultuj się z Minghao.
                – Powiesz mi teraz, albo wygarnę mu, że oszukiwał.
                Jeonghan przygryzł dolną wargę, gorączkowo myśląc, czy jego kolejny ruch będzie na pewno tak silny, jak sobie wyobrażał. Yi Fanowi nie udało się uniknąć pierwszego ciosu, który był jednak lżejszy niż kolejny, który zablokował.
                – Znowu sobie grabisz – powiedział spokojnie, wykręcając ręce Yoona. Jeonghan syknął lekko, kiedy drugi chłopak zaczynał przeginać. – Jedź do tej Korei, uspokój się przez święta i wróć spokojny i odmieniony. Gwarantuję, że będzie lepiej.
                Opuścił go po tych słowach, kierując się w stronę głównej bramy szkoły.
*
                Tej nocy Jeonghan przemyślał naprawdę wiele spraw. Rozważał nawet ponowny zastój w mówieniu, którego powodem było, że jego rodziców udało się zmusić go do wyjazdu do Chin. Zdecydował, że po przerwie świątecznej wróci ten stary Jeonghan, który jeszcze nie ma pojęcia o tym, że wkrótce stanie się księżniczką, zakocha się w przyjacielu, zamieszka w Chongqing i będzie robił sobie dziwne zdjęcia, marnując setki wkładów. Aby się trochę rozluźnić, jego myśli przechodziły na bardziej przyziemne tematy, takie jak kupno zwyczajnego aparatu. Klisze były tańsze i ogólno dostępne, ale zdecydowanie nie miały dla niego takiej wartości jak polaroid.
                Bał się zasnąć, ponieważ nie chciał doczekać się momentu, w którym wsiądą w samolot i wysiądą w Seulu. Chciał się spotkać z Jisoo i Seungcheolem, ale jednocześnie bał się ich reakcji na jego powrót. Pomimo tego, że wysłał kilka listów do czarnowłosego, ani razu nie otrzymał odpowiedzi, nawet jeżeli podał mu swój adres mieszkania w Chongqing. Martwił się o niego zwłaszcza, że tęsknił za jego beztroską. Seungcheol wciąż krył sekret, który będzie mu teraz o wiele ciężej odkryć. A Jisoo obiecał porozmawiać z nim na temat jego zachowania. Szykowała się kolejna lekcja wychowawcza.
                Nim wyjechał, pożegnał się z całym Klubem Dziewic, życząc im wesołych świąt i miło spędzonej przerwy. Porozmawiał z Minghao na temat zakładu z Yi Fanem, który udało mu się rozwiązać – drugoklasista był zły, że Jeonghan tak bardzo wtrącał się w nieswoje sprawy i rozwiązywał spory za jego plecami. Był jednak wdzięczny, że wszystko poszło tak gładko – może nie do końca, bowiem Yoon ucierpiał na tym, ale Minghao był zadowolony, że pomimo swoich ataków pewności siebie, jednak udało mu się utrzymać dziewictwo. Czuł jednak, że jest Jeonghanowi coś winien.
                Wynagrodzę ci to, kiedy wrócisz z Korei – szepnął do niego na odchodnym i odwrócił się prędko, by starszy chłopak nie dostrzegł jego zaczerwienionej twarzy.

*

                – Jeonghan – zaczął pan Yoon, kiedy wszyscy siedzieli już w samolocie. – Pan Choi chciał się z tobą spotkać i porozmawiać, kiedy wrócimy do Seulu. Chyba nie masz żadnych planów?
                – Nie, nie – chłopak był bardzo ciekaw, o co może chodzić. W końcu pan Choi przez niemalże pół roku był jego nauczycielem chińskiego, pewnie chciał porozmawiać o postępach językowych i ogólnym wrażeniu, jakie wywarły na niego Chiny. – Możesz mu powiedzieć, że mogę się z nim spotkać kiedykolwiek, kiedy tylko on będzie miał czas.

                Kiedy wylądowali w Seulu i poszli zameldować się w hotelu, w którym zostawali na czas świąt, Jeonghana przytłoczyła stara codzienność, która zdawała się już nigdy nie wrócić. Widząc wszechobecny koreański i to, w czym się wychował, czuł się jak gdyby spadł ze stopnia, na który udało mu się wspiąć. Może i dobrze, że będzie musiał wchodzić na niego na nowo, ponieważ nie podobało mu się to, co zrobił ze sobą przez ostatnie cztery miesiące.
                Jako że nie był zbytnio zmęczony, a hotelowy pokój jeszcze nie został przez nich zagracony, Jeonghan powiadomił ojca, że mógłby się spotkać z panem Choi nawet tego samego wieczoru, skoro tata Seungcheola nie ma na dzisiaj ani na jutro rano żadnych planów. Nie miał ochoty się jednak włóczyć, więc położył się na łóżku i czekał, aż do ich pokoju zostanie podany późny obiad.
                Gdyby nie był tak przerażony sytuacją z Jisoo i Seungcheolem, od razu poszedłby na zwiedzanie cudownego hotelu. Ich pokój mógłby jednocześnie zostać apartamentem – składał się z dwóch pokoi sypialnianych, niewielkiego salonu i małej kuchni, która jednocześnie uchodziła za jadalnię. Jego rodzice nie zamierzali oszczędzać – ich sytuacja materialna poprawiła się jeszcze bardziej, nawet jeżeli już wcześniej uchodzili za bogaczy.
                Jeonghan nie zamierzał jednak wybierać się na osiedle, by zobaczyć ich dom, już sprzedany innej rodzinie. Nie wytrzymałby, gdyby w salonie kręcili się jacyś obcy ludzie a z jego balkonu zwisały inne doniczki z kwiatkami. Zdrzemnął się a później skorzystał z telefonu hotelowego, by powiedzieć Jisoo, że jest już w Seulu i przyjdzie do niego następnego dnia.
                Pan Choi zjawił się o wyznaczonej godzinie i gdyby nie to, że mieszkali w hotelu, Jeonghan pomyślałby sobie, że nadszedł czas na kolejną lekcję języka chińskiego. Ojciec Seungcheola pochwalił jego nową fryzurę, porozmawiał z uśmiechem z jego rodzicami i skierował się wraz z chłopakiem do jego pokoju. Mina zaraz mu zrzedła, kiedy tylko Jeonghan zamknął drzwi.
                – Chciałem się z tobą jak najprędzej spotkać, by porozmawiać na temat Seungcheola i jego nocnych wycieczek do ciebie. Prosiłbym, abyś mówił szczerze i nie pomijał żadnych szczegółów.
                Serce Jeonghana na raz przyspieszyło swój rytm, a chłopak patrzył w bok, udając, że jest zainteresowany ścianą, na której na nieszczęście wisiało lustro, odbijające jego zagubione spojrzenie. Czyżby pan Choi jakiś cudem odkrył, co między nimi zaszło i zamierzał unicestwić jego kolegę geja?
                – Może wyjaśnię od początku – zaproponował tata czarnowłosego. – Kiedy Seungcheol przestał wybierać się ze mną na wieczorne przejażdżki, wyczułem, że coś jest nie tak. Nie wtrącałem się jednak i zareagowałem dopiero wtedy, kiedy Seungcheol zaczął zachowywać się podejrzanie, zupełnie, jak gdyby oszalał. Już kiedyś działy się z nim niedobre rzeczy, ale nie reagowaliśmy, ponieważ wszystko prędko znikło, kiedy odkrył tę swoją niby daleką kuzynkę. Zajął się nią i zapomniał o swoich humorach. Powtórzyło się to, kiedy przestał się z tobą spotykać i umówiliśmy się z psychologiem, ponieważ jego zachowanie było naprawdę przytłaczające. Przez kilka nocy siedzieliśmy razem z żoną i oglądaliśmy stare zdjęcia, by przypomnieć sobie, czy nasz syn miał już wcześniej takie napady. I owszem – w podstawówce również chodził na podobne sesje do pani pedagog, kiedy nauczycielki nie potrafiły rozgryźć jego zachowania. Co jakiś czas znowu więc chodzi do psychologa i zażywa tabletki, choć byliśmy bardzo przeciwko truciu go.
                Jeonghan przypomniał sobie, jak pięć miesięcy temu przyszedł do Seungcheola i spytał go, czy jest chory, skoro bierze tabletki.
                – Chciałbym, abyś opowiedział mi, co działo się podczas wizyt Seungcheola. Może to doprowadzi nas na właściwy trop.
                Jeonghan wahał się, próbując znaleźć właściwe słowa, dzięki którym mógłby ominąć pewne szczegóły. Nie chciał o nich mówić, zwłaszcza, że nie wiedział, jaki jest stosunek pana Choi do pewnych relacji między osobami tej samej płci i czy nie narobiłby czarnowłosemu więcej kłopotów, gdyby jego ojciec pomyślał sobie, że jego syn może być gejem. Martwił się jednak, że tylko mu zaszkodzi, ukrywając prawdę. Był rozbity.
                – Wszystko zaczęło się od mojego problemu z normalnym odzywaniem się... Nie znałem Seungcheola dopóki nie przyszliście do nas na kolację i poszedłem oprowadzić go po domu. On zainteresował się moim problemem i wymyślił sobie, że odzywam się tylko o północy i ukrywam pewien sekret, a on musi go odkryć. Przychodził do mnie o północy, zawsze po lekcjach chińskiego z panem. Wchodził do mnie przez balkon i na początku nie chciałem go wpuszczać. Dopiero później, kiedy poznaliśmy się głębiej, pozwoliłem mu siedzieć u mnie. Przychodził, dopóki mu nie opowiedziałem, dlaczego mam problemy z mówieniem. W tym samym czasie pogodziłem się z moim najlepszym przyjacielem, który pomógł mi w zwalczeniu, że tak to ujmę, tej choroby. Któregoś wieczoru powiedziałem mu, może nie do końca wprost, że nie chcę go widzieć. Jeszcze wcześniej zostawił mi wskazówki, abym teraz to ja go znalazł, skoro on już poznał mój sekret. Nie szukałem go.
                Pan Choi pokiwał głową. Jeonghan cieszył się, że udało mu się ominąć żenujące szczegóły, takie jak pocałunki o smaku zielonej herbaty czy tytuły księcia i księżniczki.
– I właśnie wtedy wszystko wróciło. Najwyraźniej Seungcheol potrzebuje kogoś, kim bardzo się zainteresuje i nie będzie musiał tyle myśleć o sobie, mając umysł zaprzątnięty inną osobą. Powiedz mi jeszcze, czy on nie wyznawał ci żadnych uczuć...?
Poczucie ulgi naraz zniknęło, kiedy Jeonghan usłyszał to pytanie. Bez zastanowienia pokręcił głową.
– Wiem, że nie chcesz się przyznać, ale nie jesteś pierwszą osobą, która mu się tak spodobała. Mówił im, że tworzy historie, różnie je nazywał... Nie wstydź się mnie, pomyśl sobie, że to dla dobra Seungcheola, jeżeli ci na nim zależy.
– Mówił, że pisze baśń – w końcu wydusił z siebie. – Że ja jestem jego księżniczką, a on księciem północy – ledwo mógł wysiedzieć w miejscu, słysząc, że rzeczywiście powiedział to na głos. Ale skoro już zaczął, musiał skończyć. – Całowaliśmy się parę razy. I również wtedy, kiedy przyszedłem do niego po przerwie, kiedy malował pokój.
Pan Choi tylko kiwnął głową.
– Pierwszy list, który do niego wysłałeś, dałem mu z wcześniejszą kontrolą zawartości.
Jeonghan spiął się jeszcze bardziej, słysząc te słowa. Pan Choi mógł sobie pomyśleć, że kolega jego syna zachowuje się jak dziwka.
– Nie martw się, nie wgapiałem się w te zdjęcia. Zobaczyłem tylko tę karteczkę, na której dałeś znak życia. Gdybyś napisał, kiedy wracasz, nie dałbym mu tej wiadomości. Dlatego też nie dawałem mu kolejnych listów od ciebie, ponieważ wspólnie z jego mamą zadecydowaliśmy, że nie chcemy, abyś się z nim spotykał. Czekamy, aż mu wszystko przejdzie, w końcu o tobie zapomni. Nie martwi się, że coś ci się stało, odkąd opuściłeś go bez słowa o wyjeździe i bardzo chcemy, żebyś nie dawał mu więcej nadziei. Skupiamy się teraz na jego problemie i chcemy go z tego wyciągnąć. O tyle łatwo jest teraz sprawić, żeby cię nie widywał, że mieszkacie teraz w Chongqing. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.

Jeonghan miał wielką ochotę zrobić wbrew zakazom pana Choi i wybrać się do ich domu, by powiedzieć Seungcheolowi, że wrócił i przez chwilkę będą mogli być razem. Wolał jednak nie psuć jeszcze więcej. Zawsze przynosił kłopoty, gdzie tylko się zjawił.
Minjeong przyjechała w odwiedziny następnego dnia rano. Połowę dnia spędziła z bratem, opowiadając o wzajemnych sukcesach i różnicach pomiędzy Chinami a Koreą. Również była zszokowana zmianą fryzury Jeonghana i zachowywała się gorzej niż Mei Qi – tak, jak gdyby zaraz miała wsiąść w samolot i oskarżyć dyrektora o znęcanie się nad jej bratem. Później chłopak przekazał ją swoim rodzicom i wybrał się do Jisoo. Zaczął padać pierwszy śnieg, który rozjaśniał szarość Seulu.
W Chongqing było nieco cieplej niż w Korei, temu też Jeonghan szedł z rękami wciśniętymi w kieszenie, rozglądając się wokół, jak gdyby chciał, aby ludzie szeptali, że wrócił. Nikt przecież się nim nie interesował. Nie idzie w końcu przez szkolny korytarz w rozpuszczonych i coraz dłuższych włosach.

Przytulił Jisoo na powitanie, a przyjaciel poklepał go lekko po plecach i pociągnął za włosy.
– Co to za zmiana? – spytał.
– To długa historia.
– Sądziłem, że nigdy nie obetniesz włosów – powiedział Jisoo, zaglądając do torebki, gdzie Jeonghan wpakował różne rzeczy zakupione na straganach w Chongqing.
– Ktoś inny się tym zajął.
Przyjaciel spojrzał na niego z zaskoczeniem w oczach, unosząc jedną brew do góry.
– Opowiedz mi o Chinach – polecił Jisoo, prowadząc go do swojego pokoju.
Jeonghan opowiedział mu o pierwszym wrażeniu, niewielkim szoku językowym, o miejscach, które zwiedził z rodzicami i o Spirit Festival. Przyniósł ze sobą polaroidy, które podzielił na ogólne i prywatne – w ogólnych znajdowały się między innymi zdjęcia krajobrazu i rzeczy z chińskich ulic, zaś w prywatnych zdjęcia ze znajomymi. Wpierw pokazał Jisoo te ogólne, lecz on i tak dobrał się do tych prywatnych. Przyjaciel powiedział mu, że jego polaroid się zepsuł, kiedy niechcący upuścił go na schodach, zapominając o pasku na szyję. Próbował go naprawić, ale na nic się to zdało. Jako że Jeonghan zabrał ze sobą swój, Jisoo od razu się nim zajął.
– Jak myślisz, może powinniśmy zacząć je podpisywać? – spytał, robiąc mu zdjęcie. – Pierwszy powrót – zatytułował zdjęcie, które wysunęło się z aparatu. – I pierwsze zdjęcie w krótszych włosach – dodał, spoglądając na prywatne polaroidy.
Jeonghan został zmuszony do przedstawienia mu każdej osoby ze zdjęcia. Kiedy Jisoo wskazał na polaroid z Minghao, który Yoon zrobił podczas Spirit Festival, zaraz po ustaleniu zakładu z Yi Fanem, przypomniał sobie ich rozmowę telefoniczną.
– Ach, to ten, z którym chciałeś się pieprzyć, by wygrał zakład? – powiedział, starając się, by głos mu nie zadrżał, kiedy mówił o pieprzeniu. Jeonghan pomyślał sobie, że zna już dwie takie cnotki. – Jesteś strasznym szmaciarzem, Jeonghan...
Yoon prychnął, próbując się nie zaśmiać. Zaczął zbierać wszystkie polaroidy, ponieważ skończyli już oglądanie.
– Dziwnie słyszeć takie słowa z twoich ust. Naprawdę tak myślisz?
– Nie do końca, po prostu chciałem w końcu tak powiedzieć.
Tym razem Jeonghan już nie mógł się powstrzymać przed nieśmianiem się.
– Dlaczego tak sądzisz? – spytał, ścierając z oka niewielką łzę.
– Zauważyłeś, że przystawiasz się już do trzech na raz?
Yoon zamyślił się – czyżby to było aż tak widoczne, że czasami również pragnie zbliżyć się do Jisoo?
– Zachowujesz się tak, jak gdybyś pozjadał wszystkie rozumy i zamierzał edukować wszystkich w sprawie seksu, kiedy sam jeszcze tego ani razu nie robiłeś, nikt pewnie nie dotykał twojego penisa, nawet go nie widział! Naprawdę masz zamiar bawić się z każdym po kolei?
– A co jeśli ci powiem, że chciałbym to zrobić z tobą? – Jeonghan zaryzykował. Powiedział to bardziej dla żartu, ale twarz Jisoo wyrażała pełną powagę.
– Pierdol się – mruknął.
– Dlaczego stałeś się nagle taki agresywny?
– Dlaczego chcesz się stać dziwką? Najpierw Seungcheol – w ogóle skąd mam mieć pewność, czy wy czegoś nie robiliście o tej północy, teraz jeszcze Minghao...
– Nie mówmy już o tym, dobrze? Po przyjeździe do Chin chciałem się zmienić, ale chyba poszedłem w złą stronę... I widzisz – chwycił się za kosmyk włosów, pokazując Jisoo, że to jest jego kara. – Kiedy tylko wrócę do Chonqing, będę starał się wszystko naprawić. Poza tym pan Choi zabronił mi sie pokazywać Seungcheolowi...
– Dlaczego?
– Nie wiem, ale Seungcheol chyba ma jakąś chorobę psychiczną, że zawsze się kogoś tak uwiesza... Kiedy byłem u niego przed wyjazdem, zażywał nawet jakieś tabletki, więc jest to chyba dość poważne.
– Rzeczywiście, zachowywał się zdeczka nienormalnie... Nie znam osoby, która robiłaby coś podobnego.
– Mimo wszystko i tak mam w planach spotkanie się z nim. Nie wiem, jak to zrobię, nie chcąc być niezauważonym, ale jestem pewien, że mi się uda. Gdyby tylko miał balkon... Właśnie, możemy posiedzieć na balkonie?
– Po co?
– Chciałbym pooglądać gwiazdy...
– Jeonghan, jest zimno i do tego niebo jest zachmurzone, bo pada śnieg i raczej niczego nie zobaczysz. Możemy wstać wcześnie rano na wschód słońca, jeśli chcesz.
– Czy to znaczy, że mogę zostać na noc?
– Tak. Będziesz mi opowiadał bajki po chińsku, żebym nie skupiał sie na fabule, ponieważ jej nie zrozumiem, a szybko zasnął.
– Nie boisz się, że będę chciał cię zgwałcić? – zażartował.
– Daj spokój – Jisoo spojrzał na niego spode łba. – Ty też jesteś taką cnotką, tylko nie boisz się mówić niektórych słów.

– W takim razie czekajmy na wschód słońca – powiedział Jeonghan spokojnie, delikatnie się uśmiechając. Widział, że Jisoo, tak samo jak Seungcheol, ukrywa żal do niego.

~~~

Pamiętam, jak przeżywałam ten sequel, kiedy pisałam go w marcu bodajże. Sądziłam, że uda mi się w nim zawrzeć wszystko, co konieczne, a tymczasem dodałam sobie jeszcze więcej elementów do uzupełnienia. Trzeba w końcu zdecydować, kogo chce Jeonghan. 
Chyba szykuje się triquel, czy jak to tam się nazywa :<

2 komentarze:

  1. Cholera...ja potrzebuje wiecej...znacznie wiecej...i ten bol kiedy dyrektor obcial mu wlosy </3 i pocalunek z Minghao...teraz tylko smut i to bedzie spelnienie moich marzen xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera...ja potrzebuje wiecej...znacznie wiecej...i ten bol kiedy dyrektor obcial mu wlosy </3 i pocalunek z Minghao...teraz tylko smut i to bedzie spelnienie moich marzen xD

    OdpowiedzUsuń