Lab był bardzo
zadowolony z występów najmłodszego pokolenia z dzielnicy V. Gratulowałem im, a
oni w nagrodę dostali parę dni wolnych, w których nie musieli się martwić, że
któreś z nich zostanie unicestwione. Ich wciąż była piątka, a to dość duża
liczba. Zakładając, że wprowadzili się do Miasta mniej więcej w tym samym
czasie co ja i moich chłopcy, któreś z nich powinno już nie istnieć. Nas była
czwórka, tak samo jak młodych mieszkańców dzielnicy P, których poznaliśmy
podczas kręcenia „Zdobądź X”. Nie żebym im źle życzył, ale ostatnimi czasy
przesadnie się o wszystko martwiłem i miałem ku temu powody.
Chora łydka
powoli zaczynała się zrastać. Pobudził ją koszmar, w którym chłopcy z V wydali
mnie Lab-owi. Próbowałem zachowywać się jak zwyczajny mieszkaniec tej
dzielnicy, w podzięce za gościnę sprzątałem im dom, szorowałem każdy centymetr
łazienki i kuchni. Po cichu jednak często podsłuchiwałem ich rozmowy,
zamierając na moment, kiedy słyszałem, jak zaczynają spokojne, poważniejsze
rozmowy. Wręcz wstrzymywałem oddech, by nie opuścić żadnego słowa i dobrze
zrozumieć, o czym mówią. Niczego nie planowali w związku ze mną. Ciągle
siedziałem w domu, dlatego też wszystko bym wiedział – chyba, że specjalnie
rozmawiali o mnie tylko, gdy wychodzili na zewnątrz. To by się zgadzało.
Bałem się
wyjść do Miasta, ponieważ pokolenie złożone z sześciu humanoidów obecnie nie
było normalnością. Odkąd w Mieście przybyło nas dość dużo, maksymalną liczbą,
już niemalże przekraczającą granicę, była piątka. Aby móc tworzyć bardziej
liczne pokolenia, trzeba było najpierw pozbyć się tych starszych. Gdyby Lab
rzeczywiście chciał to zrobić, nie dawałby nam chwili wytchnienia – zwerbowałby
jedną grupkę do kręcenia przynajmniej dwóch programów na raz, które
niekoniecznie musiałyby być emitowane. Kiedy siadaliśmy z moimi chłopcami w
kuchni, by omówić nieco poważniejsze tematy, doszliśmy do wniosku, że Lab nie
musi emitować wszystkich programów – kamery mogą nas jedynie kłamać, być
włączone, ale nie rejestrować żadnego obrazu. Nikt nigdy wcześniej nie
pokazywał nam gotowych odcinków, a to było jedną pozycją na naszej ograniczonej
liście marzeń. Czyżby Lab-owi udało się opracować przepis na w pełni sprawnego
humanoida?
Po sześciu
dniach nieustannego kręcenia się po domu, zdecydowałem, że wybiorę się z kimś
do sklepu po pożywki. Pozbyłem się strachu i założyłem koszulkę z różowymi
wstawkami, czekając na Jihoona, który zaoferował, że pójdzie ze mną. Było już
późne popołudnie i idealny czas na to, by zaopatrzyć się w coś na kolację i
następny dzień.
– Czy pożywki
z V różnią się czymś od tych waszych z H? – zagaił Jihoo, kiedy wyszliśmy na
główną ulicę.
– Nie. Są
takie same. Nawet mają te same opakowania – odparłem, nie zwracając zbytnio na
niego uwagi. Ciągle zdawało mi się, że każdy przechodzień patrzy na mnie i
myśli sobie, że coś tutaj nie gra.
Nie
rozmawiałem dużo z Jihoonem – momentami zdawało mi się, że to on czuje do mnie
największą niechęć z całej piątki. Seokmin i Seungkwan zdawali się kochać całe
Miasto, Jisoo był tym typem obojętnego, a Jeonghan plasował się na drugim
miejscu, zaraz po najniższym chłopaku. Jedyne, co nas połączyło, to umiejętność
zaglądania w swoją strukturę i ten dziwaczny układ, w którym postanowiliśmy
odkryć stojącą za tym ideę.
Pozbieraliśmy
tyle pożywek ile było nam trzeba – przynajmniej wydawało się nam, ze wzięliśmy
tyle, ile bierze każdy z chłopaków. Jihoon zatrzymał sie jeszcze przed sklepem,
by dokładnie przeliczyć ich ilość.
– Brakuje nam jeszcze trzech –
oznajmił, wciskając mi reklamówkę do rąk. – Poczekaj tutaj, zalecę po nie.
Chciałem iść
razem z nim, ponieważ bałem się zostać sam na ulicy. Czułem się wtedy taki
bezsilny nawet pomimo tego, że wszystko tutaj rozgrywało się dokładnie tak samo
jak u nas, w dzielnicy H. Jedynie budynki wyglądały na nieco nowsze i były o
wiele ładniejsze, w cieplejszych kolorach. Równie dobrze mógłbym zdjąć kurtkę i
koszulkę, a one ogrzewałyby mnie samą swoją barwą.
Stało się
jednak to, czego tak bardzo próbowałem się wystrzec.
– My się chyba
nie znamy.
Powoli
odwróciłem się w kierunku nieznanego mi humanoida. Było ich jednak dwóch i
chyba oboje również wybrali się do sklepu po pożywki. Jeden z nich miał małe,
choć dość szerokie usta i nos, i wyglądał nieco groźniej niż jego towarzysz. Na
pewno nie pomyliłbym go z nikim innym przy kolejnym spotkaniu.
Uśmiechnąłem
się kwaśno.
– Musieliśmy
się ciągle mijać, co chwilkę poznaję jakieś nowe humanoidy – odparłem zgodnie z
prawdą. Tak rzeczywiście działo się w dzielnicy H.
– To dziwne,
ponieważ wydawało mi się, że zdołałem poznać wszystkich z V. Jesteś z tego
najmłodszego pokolenia?
– Tak...
– Hm, to może
temu – wzruszył nonszalancko ramionami. – Hyunwoo – podał mi rękę. Miał
niesamowicie mocny uścisk.
– Minhyuk –
przywitałem się również z drugim humanoidem, który wpatrywał się we mnie,
zupełnie jak gdybyśmy się skądś znali, co było raczej niemożliwe, ponieważ do
tej pory nie wiedziałem o istnieniu dzielnicy V.
– Jesteście z
tych młodszych czy starszych? – starałem się utrzymać rozmowę, starając się
sprawić, że nie zdradzę, że nie jestem stąd. Za późno jednak ugryzłem się w
język, ponieważ mieszkańcy danej dzielnicy zazwyczaj orientują się w takich
sprawach.
– Aktualnie
trzeci od końca – odparł Hyunwoo i również zaczął na mnie dziwnie patrzeć,
zupełnie jak Minhyuk. Jak gdyby się domyślał. – Niemożliwe, żebyśmy się nigdy
nie spotkali. Jestem pewien, że kiedyś nagrywaliśmy program z najmłodszym
pokoleniem.
– Na pewno
nagrywaliśmy – potwierdził Minhyuk, a mnie zaczynało się robić gorąco.
Na szczęście
Jihoon wrócił w odpowiednim momencie i wybawił mnie z opresji. Dlaczego się tak
guzdrał? Wybierał sobie kolorki?
– Cześć –
machnął do Hyunwoo i Minhyuka, którzy odpowiedzieli mu uśmiechem. Znali się,
miałem więc malutkie nadzieje, że przestaną mnie o coś podejrzewać.
– Myślisz, że
mogą się czegoś domyślać? – spytałem niepewnie, kiedy byliśmy już w drodze
powrotnej, a nowo poznane humanoidy zniknęły w sklepie.
– Czego?
– Że tak
naprawdę nie jestem stąd.
– Zależy jak
bardzo potrafisz grać – odparł lekko. – Tak bardzo nie chcesz, aby ktoś sie o
tym dowiedział?
– To raczej
niecodzienna sytuacja... Nie wiem, ja mogą zareagować.
– Właśnie –
mnie się to na przykład bardzo nie podoba – wyznał. Nie byłem zaskoczony,
ponieważ wiedziałem, że raczej nie pała do mnie sympatią.
– Kiedy tylko
znajdę sposób, jak wrócić do siebie, od razu się wyniosę... – zapewniłem.
– Odnoszę
wrażenie, że wcale nie jesteś z tej dzielnicy H. Mówisz, że nie widzisz między
H i V żadnych różnic, ponieważ nic nie wiesz o tamtym miejscu. Czy ty nie jest
przypadkiem jakimś specjalnym szpiegem Lab-u, którego wysłano tutaj, by zbadał
sytuację?
– Co? Gdzie
takie coś usłyszałeś? To same bzdury, lepiej zmień tok myślenia...
– Zmienić tok
myślenia? Martwisz się, że komuś uda się wyczuć, co tutaj jest grane? Kiedy Seungkwan
cię znalazł, miałeś na sobie inne ubrania niż te, które noszą na co dzień
mieszkańcy poszczególnych dzielnic. Lab bardzo dba o ubrania, które trzymają w
garderobach na Hali. Musiałby nastąpić koniec świata, by pozwolili je komuś
zatrzymać.
– Nie mam
powodów, żeby kłamać. Naprawdę jestem mieszkańcem dzielnicy H. Nie widzisz
różnic pomiędzy naszym kolorem skóry? U nas nie jest tak kolorowo, budynki są
szare...
– To dziwne,
że nagle zaczynasz się tłumaczyć, ponieważ ktoś odkrył, że coś jest z tobą nie tak.
– Wcześniej
nie było potrzeby, bym opowiadał wam o takich szczegółach.
– Ależ było.
Chłopcy prosili cie, abyś im opowiedział o twoim miejscu zamieszkania. Dlaczego
wtedy tego nie ująłeś?
Nie wiedziałem
już co mam myśleć, co robić i co mówić, ponieważ Jihoon potrafił wszystko
obrócić przeciwko mnie.
– W Lab-ie
również nie jest kolorowo – wrócił do poprzedniego zagadnienia. – Wśród takiej
bieli nie ma możliwości o nabraniu takiej barwy – porównał nasze ręce,
przywołując jedne z moich kompleksów. – Niech ta rozmowa pozostanie na razie
między nami. Reszta ci dozgonnie wierzy, nawet Jeonghan, który przez moment
zdawał się być po mojej stronie. Czym żeś go przekupił?
Nie
odpowiedziałem. Jihoon również nie poruszał więcej tego tematu, ponieważ już
byliśmy u progu ich domu. Bałem się wejść do środka, marzyłem o tym, by zostać
samemu, ale siedzieć w miejscu, które jest mi doskonale znane. Zapragnąłem
natychmiast wrócić do dzielnicy H i wieść nudne życie. Każdy humanoid marzył o
przeróżnych przygodach, każde z nas chciało wyrwać się w ograniczonej
przestrzeni dzielnicy. Nikt jednak nam nie mówił, że zrywanie z rutyną będzie
takie trudne. Los chciał, by w mojej głowie kłębiło się jeszcze więcej pytań,
na które humanoid, w przeciwieństwie do człowieka, nigdy nie pozna odpowiedzi.
*
– Wymyśliłeś
coś? – spytał mnie Jeonghan, na następny dzień.
Łydka
zaczynała mi się ładnie goić, jednak nie obyło się bez żadnych skutków
ubocznych – bardzo zesłabłem i miałem tylko ochotę na sen.
– Nie miałem
kiedy.
– Jak to, przecież
ciągle o czymś myślisz.
– Teraz tylko
ciągle śpię, rana mi się goi. A ty? Ty nie masz zamiaru niczego wymyślać?
– To twój eksperyment.
Zdenerwował
mnie, jednak nie mogłem mieć mu niczego za złe, ponieważ przyniósł mi moją
poranną dawkę pożywek i herbatę.
– Kiedy tylko
poczuję się lepiej, postaram się spróbować to bardziej dogłębnie
przeanalizować. Nie możesz mi jednak przerywać, kiedy jestem w trakcie
zaglądania w strukturę, bo nici z eksperymentu.
– Obiecałeś,
że zrobimy to razem.
– Czy twoi
chłopcy wiedzą, że potrafisz coś takiego?
– Jisoo na
pewno. Reszcie chyba o tym wspominałem, jednak nie wydaje mi się, żeby
wiedzieli na czym to polega. Mogą być zaskoczeni, kiedy nie będę kontaktował
przez dwa dni.
– Skoro macie
teraz wolne, możemy spróbować? Trochę się boję, że pozbędziecie się mnie, kiedy
będę nieprzytomny. Jihoon chyba nie pała do mnie sympatią.
– Ja również
nie bardzo za tobą przepadam – powiedział lekko długowłosy, przez co coś lekko
ukłuło mnie w klatce piersiowej. – Ale przynajmniej jest ciekawiej.
Kiwnąłem lekko
głową. Czyli moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Nie rozumiałem jednak,
dlaczego Jeonghan z własnej woli oddał mi swój pokój, skoro jeszcze nie zdołał
mnie polubić.
Wydawało mi
się, że kiedy usłyszę to z jego własnych ust, przestanę się łudzić. Teraz
jednak obrałem sobie nowy cel – sprawić, by chociaż raz powiedział, że już tak
nie jest, że zmienił się jego stosunek do mnie. Na pewno nie było aż tak źle, skoro zgodził sie na
przeprowadzanie tego eksperymentu i nie insynuował, tak jak Jihoon.
Zostawił mnie,
kiedy obiecałem mu, że zaczniemy wieczorem. Postanowiłem wyspać się za cały
dzień, by później mieć siłę poważnie myśleć i zajrzeć w głąb swojej struktury.
Przekląłem chorą łydkę, wziąłem pożywki, wypiłem trochę herbaty i obróciłem się
na bok, zaciskając z całej siły powieki.
*
Ktoś
specjalnie otworzył drzwi do pokoju Jeonghana, kiedy Seungkwan rozpoczął swój
prywatny koncert. Nie wytrzymałem, kiedy wraz z Seokminem rozpoczęli konkurs,
komu uda się wyżej wyciągnąć. Gwałtownie otworzyłem oczy i ujrzałem przed sobą
Jihoona – rozpoczął się kolejny koszmar.
– I jak?
Przyśniło ci się już, dlaczego cię tutaj przysłali?
– Dlaczego tak
mi dokuczasz?
– Nie
dokuczam, ale próbuję wycisnąć z ciebie prawdę, co zaczyna mnie bawić.
– Słuchaj, mój
numer to dziewięć, pięć, zero, osiem, zero, osiem, zero, jeden, H, U. Kończy
się tak samo, jak numer każdego, zwyczajnego humanoida, który został
umieszczony w Mieście, ponieważ nie spełniał wymagań dotyczących płodności.
Miało mnie już tutaj nie być, odpadłem w pierwszym dniu kręcenia „Najsłabszego
Ogniwa” i sam nie wiem, jak to się stało, że znalazłem się na ruinach dzielnicy
V. Nastąpiło jakieś ogromne nieporozumienie... Jak niby inaczej mam ci
udowodnić, że mówię prawdę, kiedy sam nie rozumiem, co się stało? Gdybyś
zawiadomił Lab, nie mieliby pojęcia o mnie jako szpiegu, ale miałbym wtedy problem. Zabraliby mnie, ponieważ
obecnie jestem poza kontrolą.
– Czy tobie
wydaje się, że mnie obchodzi, co się z tobą później stanie? Przynajmniej
będziesz czysty w moich oczach.
– Co mam
zrobić, abyś mi uwierzył? – spytałem, niemalże go błagając.
– Poza
odwiedzinami w Lab-ie nic mi nie przychodzi do głowy. A ty masz jakiś pomysł?
– Nie. Kiedy
coś wymyślę, to ci powiem. A na razie daj mi spokój – powiedziałem szorstko i
poderwałem się z łóżka. Na szczęście Seungkwan i Seokmin zakończyli już swój
konkurs, ponieważ dłużej bym nie wytrzymał. Każda taka sprzeczka z Jihoonem
sprawiała, że wyostrzały mi się wszystkie zmysły, a jednocześnie czułem się
zdenerwowany i bezsilny jednocześnie.
*
Jeonghana
zobaczyłem dopiero wieczorem, ponieważ po południu wyszedł gdzieś z Jisoo i
niedawno wrócili. Przewrócił oczami na mój widok, ponieważ był pewien, że zaraz
zacznę mu się plątać koło nóg, abyśmy już zaczynali.
Nie
rozmawialiśmy ze sobą, dopóki wszyscy nie położyli się spać, a Jeonghan powoli
nie wśliznął do swojego pokoju. Zapaliliśmy małą lampkę, którą kiedyś zwinął z
pokoju Jihoona i zapomniał oddać.
– Czy wierzysz
w to, co wam opowiedziałem? – odważyłem się spytać, ponieważ przejąłem się
słowami najniższego mieszkańca tego domu.
Jeonghan
uniósł jedną brew do góry, siadając na łóżku naprzeciwko mnie.
– Jihoon stara
się udowodnić, że jestem szpiegiem z Lab-u i wcale nie pochodzę z dzielnicy H –
poskarżyłem się.
– Niby po co
Lab miałby wysyłać tutaj szpiegów? Nie wystarcza im taka kontrola?
– Czy to
znaczy, że jesteś po mojej stronie?
– Nie wiem,
ale tak czy inaczej nie potrafię zrozumieć powodu, dla którego mieliby to
robić. Podczas nagrywania odcinka i tak jesteśmy zablokowani i nie możemy
ulotnić się z planu. Ograniczają nas mury. Powiedz mi, czy za tym twoim
eksperymentem naprawdę nie kryje się żadna rebelia?
– Nawet o
czymś takim nie pomyślałem – oburzyłem się. – Po prostu jestem tego ciekawy,
tyle. A skoro poznałem kolejną osobę, która jest do tego zdolna, nie mogę być
jakimś wyjątkiem.
– Może spytamy
jeszcze Jisoo? – zaproponował Jeonghan. – Jego numer też zaczyna się na
dziewięć i pięć.
– Póki
jesteśmy na samym starcie, nie chcę wciągać w to większej ilości humanoidów –
odparłem stanowczo i położyłem się na łóżku, przymykają oczy – Chodź obok mnie
– poleciłem długowłosemu.
Poczułem jak
materac sie ugina, a ten upada na drugą część poduszki. Leżeliśmy w ciszy,
słuchając tylko i wyłącznie własnych oddechów. Próbowałem się skupić i odszukać
w mroku jaśniejącą plamkę, która poprowadzi mnie w stronę mojej struktury.
Jeonghan
rozproszył mnie, kiedy prychnął ze śmiechu.
– Nie dam
rady, dekoncentrujesz mnie.
– To chociaż
nie gadaj...
Balansując na
krawędzi jawy i wejścia do innego świata, jakim było moje wnętrze, chwyciłem
długowłosego za rękę. Nie wiedziałem, czy jemu to w czymś pomoże, ale dla mnie
był to pewien rodzaj satysfakcji – nawet jeśli mnie nie lubił, teraz ja
przejmuję kontrolę.
Kiedy uda ci
się dosięgnąć małego, bladego światełka, które pojawia się wśród czerni twoich
zaciśniętych powiek, jest już o wiele łatwiej. Przez pewien czas czujesz i
słyszysz to, co się dzieje wokół ciebie, jednocześnie wpadając w głuchą otchłań
twojego wnętrza. Niesamowite przeżycie dla kogoś, kto dokonuje tego po raz
pierwszy w życiu bądź po długiej przerwie. Poczułem wzdrygnięcie Jeonghana,
ponieważ wciąż trzymałem go za rękę – on nie zaglądał do swojej struktury odkąd
wyprowadził się z Lab-u, temu też był to dla niego ogromny szok.
Witajcie z powrotem, pomyślałem, patrząc
na błękitne połączenia. Chwilkę później na jednym z nich pojawiły się znaki,
układające się w te słowa, odpływające w kierunku podejrzanej, bordowej plamki,
powolutku zajmującej się częściami mojej struktury. Zbliżyłem się do niej
zaniepokojony i zobaczyłem dokładnie taką samą siatkę, jedynie zabarwioną na
inny kolor, która płynnie łączyła się z moją.
Co jest?, pomyślałem i zobaczyłem znaki
płynące w stronę bordowych połączeń. Zacząłem się bać, że na coś zachorowałem.
Takie przebarwienia nie zwiastowały niczego dobrego. Może był to zwiastun tego, ze przezroczysta substancja,
którą byłem wypełniony, na nowo stanie się krwisto-czerwona jak za czasów w
Lab-ie? Nie możliwe, ponieważ nikt nie podał mi barwnika.
„Seungcheol?”
Wśród bordowej
struktury ujrzałem swoje imię. To nie mogła być moja myśl.
Jeonghan, czy to ty?, zaryzykowałem.
Pewnie wciąż trzymałem go za rękę.
„Tak... O co chodzi?”
Przestraszyłem
się. Moja siatka intelektualna na pewno nie robiła sobie ze mnie żartów. Nie
mogła kłamać, nie była zdolna do tego bez udziału mojej woli. Prędko wyrwałem
się z otaczającej mnie krainy wszystkich połączeń i sygnałów mojego ciała.
Gwałtownie
otworzyłem oczy, wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu, które spowijał półmrok.
Zasłony nadal były zasunięte, zupełnie takie, jak je zostawiliśmy – zapewne był
juz wieczór. Tylko ile czasu minęło odkąd wszedłem w głąb struktury?
Pamiętam, że
położyłem się na łóżku, obok mnie leżał Jeonghan i nawet nie tykaliśmy kołdry –
teraz byliśmy nią okryci. Ciężko mi się oddychało i miałem ochotę na niego
nakrzyczeć, że wciąż się regeneruje. Powinien obudzić się razem ze mną.
Było mi bardzo
gorąco, temu też odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka. Zakręciło mi się w
głowie, a przed oczami pojawiły mi się białe i czarne plamki. Było dobrze – to
typowy objaw dobrze przeprowadzonej regeneracji. Musiałem dowiedzieć się, ile
godzin – czy nawet dni – nie było mnie na świecie i czekać, aż zbudzi się
długowłosy.
Nieświadomie
spróbowaliśmy czegoś, o co pytał mnie niegdyś Mingyu – czy możliwe jest, aby
wejść w siatkę innego humanoida. Teraz w pełni mogę to potwierdzić – wlazłem w
Jeonghana, widziałem jego myśli i wszystkie połączenia, podczas gdy moim
kolorem był błękit, on otrzymał bordowy.
Musiałem
otrząsnąć się z szoku. Na chwiejnych nogach wyszedłem na korytarz, by małymi
kroczkami dotrzeć do kuchni i się czegoś napić – irytujące poczucie suchości w
ustach i w gardle zaczynało dawać się we znaki przy każdym przełknięciu śliny.
Całkowicie straciłem poczucie czasu i jedyne, czego teraz potrzebowałem, a było
tak daleko, to spokój.
Pierwszy
zauważył mnie Seungkwan, który tonem pełnym przerażenia zmieszanym z ogromnym
zaskoczeniem, oznajmił reszcie mieszkańców tego domu, że się obudziłem. Nie
było mnie z nimi tylko jeden dzień – rekordowy czas.
Omo, omo, omo 💖💖💖 kobieto jak ty to robisz ze to jest tak swietne??? Ja chce wiecej, i wiecej, i wiecej💖💖💖
OdpowiedzUsuń