6.3.16

WIGH: Nie tylko same kłamstwa | 6 dzień w trzeciej dzielnicy

Lab był bardzo zadowolony z występów najmłodszego pokolenia z dzielnicy V. Gratulowałem im, a oni w nagrodę dostali parę dni wolnych, w których nie musieli się martwić, że któreś z nich zostanie unicestwione. Ich wciąż była piątka, a to dość duża liczba. Zakładając, że wprowadzili się do Miasta mniej więcej w tym samym czasie co ja i moich chłopcy, któreś z nich powinno już nie istnieć. Nas była czwórka, tak samo jak młodych mieszkańców dzielnicy P, których poznaliśmy podczas kręcenia „Zdobądź X”. Nie żebym im źle życzył, ale ostatnimi czasy przesadnie się o wszystko martwiłem i miałem ku temu powody.
Chora łydka powoli zaczynała się zrastać. Pobudził ją koszmar, w którym chłopcy z V wydali mnie Lab-owi. Próbowałem zachowywać się jak zwyczajny mieszkaniec tej dzielnicy, w podzięce za gościnę sprzątałem im dom, szorowałem każdy centymetr łazienki i kuchni. Po cichu jednak często podsłuchiwałem ich rozmowy, zamierając na moment, kiedy słyszałem, jak zaczynają spokojne, poważniejsze rozmowy. Wręcz wstrzymywałem oddech, by nie opuścić żadnego słowa i dobrze zrozumieć, o czym mówią. Niczego nie planowali w związku ze mną. Ciągle siedziałem w domu, dlatego też wszystko bym wiedział – chyba, że specjalnie rozmawiali o mnie tylko, gdy wychodzili na zewnątrz. To by się zgadzało.
Bałem się wyjść do Miasta, ponieważ pokolenie złożone z sześciu humanoidów obecnie nie było normalnością. Odkąd w Mieście przybyło nas dość dużo, maksymalną liczbą, już niemalże przekraczającą granicę, była piątka. Aby móc tworzyć bardziej liczne pokolenia, trzeba było najpierw pozbyć się tych starszych. Gdyby Lab rzeczywiście chciał to zrobić, nie dawałby nam chwili wytchnienia – zwerbowałby jedną grupkę do kręcenia przynajmniej dwóch programów na raz, które niekoniecznie musiałyby być emitowane. Kiedy siadaliśmy z moimi chłopcami w kuchni, by omówić nieco poważniejsze tematy, doszliśmy do wniosku, że Lab nie musi emitować wszystkich programów – kamery mogą nas jedynie kłamać, być włączone, ale nie rejestrować żadnego obrazu. Nikt nigdy wcześniej nie pokazywał nam gotowych odcinków, a to było jedną pozycją na naszej ograniczonej liście marzeń. Czyżby Lab-owi udało się opracować przepis na w pełni sprawnego humanoida?

Po sześciu dniach nieustannego kręcenia się po domu, zdecydowałem, że wybiorę się z kimś do sklepu po pożywki. Pozbyłem się strachu i założyłem koszulkę z różowymi wstawkami, czekając na Jihoona, który zaoferował, że pójdzie ze mną. Było już późne popołudnie i idealny czas na to, by zaopatrzyć się w coś na kolację i następny dzień.
– Czy pożywki z V różnią się czymś od tych waszych z H? – zagaił Jihoo, kiedy wyszliśmy na główną ulicę.
– Nie. Są takie same. Nawet mają te same opakowania – odparłem, nie zwracając zbytnio na niego uwagi. Ciągle zdawało mi się, że każdy przechodzień patrzy na mnie i myśli sobie, że coś tutaj nie gra.
Nie rozmawiałem dużo z Jihoonem – momentami zdawało mi się, że to on czuje do mnie największą niechęć z całej piątki. Seokmin i Seungkwan zdawali się kochać całe Miasto, Jisoo był tym typem obojętnego, a Jeonghan plasował się na drugim miejscu, zaraz po najniższym chłopaku. Jedyne, co nas połączyło, to umiejętność zaglądania w swoją strukturę i ten dziwaczny układ, w którym postanowiliśmy odkryć stojącą za tym ideę.
Pozbieraliśmy tyle pożywek ile było nam trzeba – przynajmniej wydawało się nam, ze wzięliśmy tyle, ile bierze każdy z chłopaków. Jihoon zatrzymał sie jeszcze przed sklepem, by dokładnie przeliczyć ich ilość.
                – Brakuje nam jeszcze trzech – oznajmił, wciskając mi reklamówkę do rąk. – Poczekaj tutaj, zalecę po nie.
Chciałem iść razem z nim, ponieważ bałem się zostać sam na ulicy. Czułem się wtedy taki bezsilny nawet pomimo tego, że wszystko tutaj rozgrywało się dokładnie tak samo jak u nas, w dzielnicy H. Jedynie budynki wyglądały na nieco nowsze i były o wiele ładniejsze, w cieplejszych kolorach. Równie dobrze mógłbym zdjąć kurtkę i koszulkę, a one ogrzewałyby mnie samą swoją barwą.
Stało się jednak to, czego tak bardzo próbowałem się wystrzec.
– My się chyba nie znamy.
Powoli odwróciłem się w kierunku nieznanego mi humanoida. Było ich jednak dwóch i chyba oboje również wybrali się do sklepu po pożywki. Jeden z nich miał małe, choć dość szerokie usta i nos, i wyglądał nieco groźniej niż jego towarzysz. Na pewno nie pomyliłbym go z nikim innym przy kolejnym spotkaniu.
Uśmiechnąłem się kwaśno.
– Musieliśmy się ciągle mijać, co chwilkę poznaję jakieś nowe humanoidy – odparłem zgodnie z prawdą. Tak rzeczywiście działo się w dzielnicy H.
– To dziwne, ponieważ wydawało mi się, że zdołałem poznać wszystkich z V. Jesteś z tego najmłodszego pokolenia?
– Tak...
– Hm, to może temu – wzruszył nonszalancko ramionami. – Hyunwoo – podał mi rękę. Miał niesamowicie mocny uścisk.
– Minhyuk – przywitałem się również z drugim humanoidem, który wpatrywał się we mnie, zupełnie jak gdybyśmy się skądś znali, co było raczej niemożliwe, ponieważ do tej pory nie wiedziałem o istnieniu dzielnicy V.
– Jesteście z tych młodszych czy starszych? – starałem się utrzymać rozmowę, starając się sprawić, że nie zdradzę, że nie jestem stąd. Za późno jednak ugryzłem się w język, ponieważ mieszkańcy danej dzielnicy zazwyczaj orientują się w takich sprawach.
– Aktualnie trzeci od końca – odparł Hyunwoo i również zaczął na mnie dziwnie patrzeć, zupełnie jak Minhyuk. Jak gdyby się domyślał. – Niemożliwe, żebyśmy się nigdy nie spotkali. Jestem pewien, że kiedyś nagrywaliśmy program z najmłodszym pokoleniem.
– Na pewno nagrywaliśmy – potwierdził Minhyuk, a mnie zaczynało się robić gorąco.
Na szczęście Jihoon wrócił w odpowiednim momencie i wybawił mnie z opresji. Dlaczego się tak guzdrał? Wybierał sobie kolorki?
– Cześć – machnął do Hyunwoo i Minhyuka, którzy odpowiedzieli mu uśmiechem. Znali się, miałem więc malutkie nadzieje, że przestaną mnie o coś podejrzewać.
– Myślisz, że mogą się czegoś domyślać? – spytałem niepewnie, kiedy byliśmy już w drodze powrotnej, a nowo poznane humanoidy zniknęły w sklepie.
– Czego?
– Że tak naprawdę nie jestem stąd.
– Zależy jak bardzo potrafisz grać – odparł lekko. – Tak bardzo nie chcesz, aby ktoś sie o tym dowiedział?
– To raczej niecodzienna sytuacja... Nie wiem, ja mogą zareagować.
– Właśnie – mnie się to na przykład bardzo nie podoba – wyznał. Nie byłem zaskoczony, ponieważ wiedziałem, że raczej nie pała do mnie sympatią.
– Kiedy tylko znajdę sposób, jak wrócić do siebie, od razu się wyniosę... – zapewniłem.
– Odnoszę wrażenie, że wcale nie jesteś z tej dzielnicy H. Mówisz, że nie widzisz między H i V żadnych różnic, ponieważ nic nie wiesz o tamtym miejscu. Czy ty nie jest przypadkiem jakimś specjalnym szpiegem Lab-u, którego wysłano tutaj, by zbadał sytuację?
– Co? Gdzie takie coś usłyszałeś? To same bzdury, lepiej zmień tok myślenia...
– Zmienić tok myślenia? Martwisz się, że komuś uda się wyczuć, co tutaj jest grane? Kiedy Seungkwan cię znalazł, miałeś na sobie inne ubrania niż te, które noszą na co dzień mieszkańcy poszczególnych dzielnic. Lab bardzo dba o ubrania, które trzymają w garderobach na Hali. Musiałby nastąpić koniec świata, by pozwolili je komuś zatrzymać.
– Nie mam powodów, żeby kłamać. Naprawdę jestem mieszkańcem dzielnicy H. Nie widzisz różnic pomiędzy naszym kolorem skóry? U nas nie jest tak kolorowo, budynki są szare...
– To dziwne, że nagle zaczynasz się tłumaczyć, ponieważ ktoś odkrył, że coś jest z tobą nie tak.
– Wcześniej nie było potrzeby, bym opowiadał wam o takich szczegółach.
– Ależ było. Chłopcy prosili cie, abyś im opowiedział o twoim miejscu zamieszkania. Dlaczego wtedy tego nie ująłeś?
Nie wiedziałem już co mam myśleć, co robić i co mówić, ponieważ Jihoon potrafił wszystko obrócić przeciwko mnie.
– W Lab-ie również nie jest kolorowo – wrócił do poprzedniego zagadnienia. – Wśród takiej bieli nie ma możliwości o nabraniu takiej barwy – porównał nasze ręce, przywołując jedne z moich kompleksów. – Niech ta rozmowa pozostanie na razie między nami. Reszta ci dozgonnie wierzy, nawet Jeonghan, który przez moment zdawał się być po mojej stronie. Czym żeś go przekupił?
Nie odpowiedziałem. Jihoon również nie poruszał więcej tego tematu, ponieważ już byliśmy u progu ich domu. Bałem się wejść do środka, marzyłem o tym, by zostać samemu, ale siedzieć w miejscu, które jest mi doskonale znane. Zapragnąłem natychmiast wrócić do dzielnicy H i wieść nudne życie. Każdy humanoid marzył o przeróżnych przygodach, każde z nas chciało wyrwać się w ograniczonej przestrzeni dzielnicy. Nikt jednak nam nie mówił, że zrywanie z rutyną będzie takie trudne. Los chciał, by w mojej głowie kłębiło się jeszcze więcej pytań, na które humanoid, w przeciwieństwie do człowieka, nigdy nie pozna odpowiedzi.
*
– Wymyśliłeś coś? – spytał mnie Jeonghan, na następny dzień.
Łydka zaczynała mi się ładnie goić, jednak nie obyło się bez żadnych skutków ubocznych – bardzo zesłabłem i miałem tylko ochotę na sen.
– Nie miałem kiedy.
– Jak to, przecież ciągle o czymś myślisz.
– Teraz tylko ciągle śpię, rana mi się goi. A ty? Ty nie masz zamiaru niczego wymyślać?
– To twój eksperyment.
Zdenerwował mnie, jednak nie mogłem mieć mu niczego za złe, ponieważ przyniósł mi moją poranną dawkę pożywek i herbatę.
– Kiedy tylko poczuję się lepiej, postaram się spróbować to bardziej dogłębnie przeanalizować. Nie możesz mi jednak przerywać, kiedy jestem w trakcie zaglądania w strukturę, bo nici z eksperymentu.
– Obiecałeś, że zrobimy to razem.
– Czy twoi chłopcy wiedzą, że potrafisz coś takiego?
– Jisoo na pewno. Reszcie chyba o tym wspominałem, jednak nie wydaje mi się, żeby wiedzieli na czym to polega. Mogą być zaskoczeni, kiedy nie będę kontaktował przez dwa dni.
– Skoro macie teraz wolne, możemy spróbować? Trochę się boję, że pozbędziecie się mnie, kiedy będę nieprzytomny. Jihoon chyba nie pała do mnie sympatią.
– Ja również nie bardzo za tobą przepadam – powiedział lekko długowłosy, przez co coś lekko ukłuło mnie w klatce piersiowej. – Ale przynajmniej jest ciekawiej.
Kiwnąłem lekko głową. Czyli moje przypuszczenia okazały się prawdziwe. Nie rozumiałem jednak, dlaczego Jeonghan z własnej woli oddał mi swój pokój, skoro jeszcze nie zdołał mnie polubić.
Wydawało mi się, że kiedy usłyszę to z jego własnych ust, przestanę się łudzić. Teraz jednak obrałem sobie nowy cel – sprawić, by chociaż raz powiedział, że już tak nie jest, że zmienił się jego stosunek do mnie. Na pewno nie było aż tak źle, skoro zgodził sie na przeprowadzanie tego eksperymentu i nie insynuował, tak jak Jihoon.
Zostawił mnie, kiedy obiecałem mu, że zaczniemy wieczorem. Postanowiłem wyspać się za cały dzień, by później mieć siłę poważnie myśleć i zajrzeć w głąb swojej struktury. Przekląłem chorą łydkę, wziąłem pożywki, wypiłem trochę herbaty i obróciłem się na bok, zaciskając z całej siły powieki.
*
Ktoś specjalnie otworzył drzwi do pokoju Jeonghana, kiedy Seungkwan rozpoczął swój prywatny koncert. Nie wytrzymałem, kiedy wraz z Seokminem rozpoczęli konkurs, komu uda się wyżej wyciągnąć. Gwałtownie otworzyłem oczy i ujrzałem przed sobą Jihoona – rozpoczął się kolejny koszmar.
– I jak? Przyśniło ci się już, dlaczego cię tutaj przysłali?
– Dlaczego tak mi dokuczasz?
– Nie dokuczam, ale próbuję wycisnąć z ciebie prawdę, co zaczyna mnie bawić.
– Słuchaj, mój numer to dziewięć, pięć, zero, osiem, zero, osiem, zero, jeden, H, U. Kończy się tak samo, jak numer każdego, zwyczajnego humanoida, który został umieszczony w Mieście, ponieważ nie spełniał wymagań dotyczących płodności. Miało mnie już tutaj nie być, odpadłem w pierwszym dniu kręcenia „Najsłabszego Ogniwa” i sam nie wiem, jak to się stało, że znalazłem się na ruinach dzielnicy V. Nastąpiło jakieś ogromne nieporozumienie... Jak niby inaczej mam ci udowodnić, że mówię prawdę, kiedy sam nie rozumiem, co się stało? Gdybyś zawiadomił Lab, nie mieliby pojęcia o mnie jako szpiegu, ale miałbym wtedy problem. Zabraliby mnie, ponieważ obecnie jestem poza kontrolą.
– Czy tobie wydaje się, że mnie obchodzi, co się z tobą później stanie? Przynajmniej będziesz czysty w moich oczach.
– Co mam zrobić, abyś mi uwierzył? – spytałem, niemalże go błagając.
– Poza odwiedzinami w Lab-ie nic mi nie przychodzi do głowy. A ty masz jakiś pomysł?
– Nie. Kiedy coś wymyślę, to ci powiem. A na razie daj mi spokój – powiedziałem szorstko i poderwałem się z łóżka. Na szczęście Seungkwan i Seokmin zakończyli już swój konkurs, ponieważ dłużej bym nie wytrzymał. Każda taka sprzeczka z Jihoonem sprawiała, że wyostrzały mi się wszystkie zmysły, a jednocześnie czułem się zdenerwowany i bezsilny jednocześnie.
*
Jeonghana zobaczyłem dopiero wieczorem, ponieważ po południu wyszedł gdzieś z Jisoo i niedawno wrócili. Przewrócił oczami na mój widok, ponieważ był pewien, że zaraz zacznę mu się plątać koło nóg, abyśmy już zaczynali.
Nie rozmawialiśmy ze sobą, dopóki wszyscy nie położyli się spać, a Jeonghan powoli nie wśliznął do swojego pokoju. Zapaliliśmy małą lampkę, którą kiedyś zwinął z pokoju Jihoona i zapomniał oddać.
– Czy wierzysz w to, co wam opowiedziałem? – odważyłem się spytać, ponieważ przejąłem się słowami najniższego mieszkańca tego domu.
Jeonghan uniósł jedną brew do góry, siadając na łóżku naprzeciwko mnie.
– Jihoon stara się udowodnić, że jestem szpiegiem z Lab-u i wcale nie pochodzę z dzielnicy H – poskarżyłem się.
– Niby po co Lab miałby wysyłać tutaj szpiegów? Nie wystarcza im taka kontrola?
– Czy to znaczy, że jesteś po mojej stronie?
– Nie wiem, ale tak czy inaczej nie potrafię zrozumieć powodu, dla którego mieliby to robić. Podczas nagrywania odcinka i tak jesteśmy zablokowani i nie możemy ulotnić się z planu. Ograniczają nas mury. Powiedz mi, czy za tym twoim eksperymentem naprawdę nie kryje się żadna rebelia?
– Nawet o czymś takim nie pomyślałem – oburzyłem się. – Po prostu jestem tego ciekawy, tyle. A skoro poznałem kolejną osobę, która jest do tego zdolna, nie mogę być jakimś wyjątkiem.
– Może spytamy jeszcze Jisoo? – zaproponował Jeonghan. – Jego numer też zaczyna się na dziewięć i pięć.
– Póki jesteśmy na samym starcie, nie chcę wciągać w to większej ilości humanoidów – odparłem stanowczo i położyłem się na łóżku, przymykają oczy – Chodź obok mnie – poleciłem długowłosemu.
Poczułem jak materac sie ugina, a ten upada na drugą część poduszki. Leżeliśmy w ciszy, słuchając tylko i wyłącznie własnych oddechów. Próbowałem się skupić i odszukać w mroku jaśniejącą plamkę, która poprowadzi mnie w stronę mojej struktury.
Jeonghan rozproszył mnie, kiedy prychnął ze śmiechu.
– Nie dam rady, dekoncentrujesz mnie.
– To chociaż nie gadaj...
Balansując na krawędzi jawy i wejścia do innego świata, jakim było moje wnętrze, chwyciłem długowłosego za rękę. Nie wiedziałem, czy jemu to w czymś pomoże, ale dla mnie był to pewien rodzaj satysfakcji – nawet jeśli mnie nie lubił, teraz ja przejmuję kontrolę.

Kiedy uda ci się dosięgnąć małego, bladego światełka, które pojawia się wśród czerni twoich zaciśniętych powiek, jest już o wiele łatwiej. Przez pewien czas czujesz i słyszysz to, co się dzieje wokół ciebie, jednocześnie wpadając w głuchą otchłań twojego wnętrza. Niesamowite przeżycie dla kogoś, kto dokonuje tego po raz pierwszy w życiu bądź po długiej przerwie. Poczułem wzdrygnięcie Jeonghana, ponieważ wciąż trzymałem go za rękę – on nie zaglądał do swojej struktury odkąd wyprowadził się z Lab-u, temu też był to dla niego ogromny szok.
Witajcie z powrotem, pomyślałem, patrząc na błękitne połączenia. Chwilkę później na jednym z nich pojawiły się znaki, układające się w te słowa, odpływające w kierunku podejrzanej, bordowej plamki, powolutku zajmującej się częściami mojej struktury. Zbliżyłem się do niej zaniepokojony i zobaczyłem dokładnie taką samą siatkę, jedynie zabarwioną na inny kolor, która płynnie łączyła się z moją.
Co jest?, pomyślałem i zobaczyłem znaki płynące w stronę bordowych połączeń. Zacząłem się bać, że na coś zachorowałem. Takie przebarwienia nie zwiastowały niczego dobrego. Może był to  zwiastun tego, ze przezroczysta substancja, którą byłem wypełniony, na nowo stanie się krwisto-czerwona jak za czasów w Lab-ie? Nie możliwe, ponieważ nikt nie podał mi barwnika.
Seungcheol?”
Wśród bordowej struktury ujrzałem swoje imię. To nie mogła być moja myśl.
Jeonghan, czy to ty?, zaryzykowałem. Pewnie wciąż trzymałem go za rękę.
Tak... O co chodzi?
Przestraszyłem się. Moja siatka intelektualna na pewno nie robiła sobie ze mnie żartów. Nie mogła kłamać, nie była zdolna do tego bez udziału mojej woli. Prędko wyrwałem się z otaczającej mnie krainy wszystkich połączeń i sygnałów mojego ciała.

Gwałtownie otworzyłem oczy, wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu, które spowijał półmrok. Zasłony nadal były zasunięte, zupełnie takie, jak je zostawiliśmy – zapewne był juz wieczór. Tylko ile czasu minęło odkąd wszedłem w głąb struktury?
Pamiętam, że położyłem się na łóżku, obok mnie leżał Jeonghan i nawet nie tykaliśmy kołdry – teraz byliśmy nią okryci. Ciężko mi się oddychało i miałem ochotę na niego nakrzyczeć, że wciąż się regeneruje. Powinien obudzić się razem ze mną.
Było mi bardzo gorąco, temu też odrzuciłem kołdrę i wstałem z łóżka. Zakręciło mi się w głowie, a przed oczami pojawiły mi się białe i czarne plamki. Było dobrze – to typowy objaw dobrze przeprowadzonej regeneracji. Musiałem dowiedzieć się, ile godzin – czy nawet dni – nie było mnie na świecie i czekać, aż zbudzi się długowłosy.
Nieświadomie spróbowaliśmy czegoś, o co pytał mnie niegdyś Mingyu – czy możliwe jest, aby wejść w siatkę innego humanoida. Teraz w pełni mogę to potwierdzić – wlazłem w Jeonghana, widziałem jego myśli i wszystkie połączenia, podczas gdy moim kolorem był błękit, on otrzymał bordowy.
Musiałem otrząsnąć się z szoku. Na chwiejnych nogach wyszedłem na korytarz, by małymi kroczkami dotrzeć do kuchni i się czegoś napić – irytujące poczucie suchości w ustach i w gardle zaczynało dawać się we znaki przy każdym przełknięciu śliny. Całkowicie straciłem poczucie czasu i jedyne, czego teraz potrzebowałem, a było tak daleko, to spokój.

Pierwszy zauważył mnie Seungkwan, który tonem pełnym przerażenia zmieszanym z ogromnym zaskoczeniem, oznajmił reszcie mieszkańców tego domu, że się obudziłem. Nie było mnie z nimi tylko jeden dzień – rekordowy czas.


1 komentarz:

  1. Omo, omo, omo 💖💖💖 kobieto jak ty to robisz ze to jest tak swietne??? Ja chce wiecej, i wiecej, i wiecej💖💖💖

    OdpowiedzUsuń