~*~*~*~
Jeonghan nie
potrafił ukryć przed sobą, że oczekiwał kolejnej lekcji z panem Choi. Ten zaś
bardzo lubił go zaskakiwać i wciąż nie ułożył sobie stałego grafika – odwiedzał
dom państwa Yoon kiedy tylko udało mu się znaleźć wolny wieczór, tudzież nigdy
nie zjawiał się w określone dni. Długowłosemu przeszkadzało to w rozplanowaniu
nauki oraz ewentualnym przygotowaniu się i prócz tego wiecznie chodził
niecierpliwy.
Rozpoczął się
ostatni tydzień przerwy zimowej. Za siedem dni powróci szkolna rzeczywistość,
od której wszyscy uczniowie zdążyli się pięknie odizolować; powróci ona ze
zdwojoną siłą poprzez zakończenie drugiego semestru i nowy rok szkolny na
wiosnę. Jeonghan zdołał się otworzyć na nowo dzięki rozmowom z Jisoo – jego
przyjaciel miał rację – musiał dużo z kimś rozmawiać i chyba miał wtedy na
myśli siebie, ponieważ długowłosy nie sądził, że ten pomyślał sobie, że ten
znalazł nowego przyjaciela.
Potrzeba mu
było jeszcze trochę czasu. W nocy zdecydował, że zdążył się już pogodzić z
decyzją rodziców. Tyle razy ich zawiódł, zdenerwował i zasmucił, że wolał w
końcu się poddać i zakopać ten topór wojenny. Musieli jedynie jeszcze
troszeczkę poczekać.
Żałował, że
ostatnim razem tak prędko nieświadomie pozbył się Seungcheola. Mógł jeszcze
mówić, godzina już przestała decydować o jego blokadzie. Książę północy sam wybrał, że zbierze się do domu bardzo wcześnie.
Jeonghan nie zamierzał go zatrzymywać – wystarczyło, że sam wpraszał się do
jego domu i brudził mu podłogę w pokoju obłoconymi butami. Dzień po jego
ostatniej wizycie długowłosy postanowił odnaleźć miejsce, przez które przemyka
się starszy. Z góry założył, że nie przechodzi przez główną bramkę, ponieważ
nie przeszedłby niezauważony, nawet jeśli nie mieli psa.
Nie było to trudne zadanie, albowiem tuż przy
niższej części murku zrobiła się dosyć rozległa kałuża. Gdyby pani Chung
wybrała się do ogrodu, nie zwróciłaby uwagi na pojedynczy ślad na trawie –
Jeonghan dojrzał go od razu ze względu na to, że wiedział, do kogo należy.
Zastanawiał się, kiedy Seungcheol skoczy tak felernie, że zmoczy sobie
przynajmniej pół nogawki. Spróbował odtworzyć jego trasę do balkonu i określić
mniej więcej, jak wspina się na górę. Nie wydawało się to skomplikowane,
zwłaszcza, że balkon nie był zawieszony zbyt wysoko.
Co takiego
widział w nim Seungcheol?
Zaczęło się od
obustronnej chęci uwolnienia się od krępującej kolacji. Jeonghan nie zamierzał
wchodzić z nim w jakiekolwiek głębsze relacje, póki ten nie ubzdurał sobie
infantylnej historyjki. Jeśli chodziło zaś o tajemnicę, którą teoretycznie miał
skrywać Jeonghan, długowłosy prędzej powiedziałby, że to właśnie Seungcheol coś
ukrywa. Jeżeli mają wyjść na prostą, on również musi mu powiedzieć, dlaczego zaczął
nawiedzać go o północy. Musieli też nieco przyspieszyć – ich spotkania nie
trwały dłużej niż kilkanaście minut, a wina leżała po obu stronach.
W trakcie
kolejnej lekcji, gdzie Jeonghan ledwo nadążał za panem Choi, ten
niespodziewanie zapytał go o swojego syna.
– Pamiętasz
może mojego syna, Seungcheola? Był z nami na pierwszej kolacji.
Długowłosy
kiwnął głową. Jakże mógłby zapomnieć.
– Kiedy jadę do ciebie na lekcje, Seungcheol
zawsze chce się zabrać ze mną i nie chce mi powiedzieć, gdzie tak naprawdę
idzie.
Jeonghan
uniósł lekko jedną brew do góry, wykazując zainteresowanie.
– Wysiada
tutaj niedaleko. Masz tutaj jakąś koleżankę w twoim wieku? – pytanie nie było
zaskakujące. – Nie żebym chciał śledzić każdy jego ruch, jest już prawie
dorosły. Już kiedyś tak zresztą robił. Jeździł do dziewczyny, której nigdy nie
poznałem, i wracał w nocy, zawsze o tej samej porze. Twierdził, że odnalazł
swoją zaginioną kuzynkę od strony mamy, o której w życiu nie słyszałem.
Jeonghan nadął
lekko usta – czyli Seungcheol miał już kilka historii za sobą. Czyżby tak
bardzo nudziło mu się podczas przerw?
– Nigdy go
tutaj nie widziałem – skłamał.
– Jest ciemno
o tej porze i nie wydaje mi się, żebyś kiedykolwiek się za nim rozglądał… No
cóż – wzruszył ramionami. – Pewnie za chwilę się dowiem, że odnalazł
zaginionego brata od strony mojej prababci. Skończyłeś już zadanie? Wiesz co
znaczy to słowo?
Prędzej żonę, która okaże się być chłopakiem,
westchnął Jeonghan, racząc się swoimi sarkastycznymi myślami i nachylając się
nad kartką.
Dziesięć minut
przed północą długowłosy wlekł się do swojego pokoju z dwoma kubkami
zapełnionymi parującą herbatą. Nie wiedział, jaką lubi Seungcheol, słodką czy
nie, mocną czy słabą, zieloną czy czarną – musiał zadowolić się taką, jaką
zwykle pije Jeonghan. Włosy nadal mu schły, dlatego zamierzał mu jedynie
przekręcić klamkę. Za każdym razem, kiedy wychodził na zimno z mokrą głową bał
się, że następnego dnia będzie umierał. Już raz udało mu się poważnie
zachorować i nie zamierzał tego powtarzać.
Przeczesał
włosy, by nie wyglądały aż tak źle i zerknął na zegarek, który wskazywał trzy
minuty przed północą. Co jest? Czyżby Seungcheol uznał, że nie ma sensu wlec
się pod dom Yoonów? Nadal nie wiedział, gdzie mieszka państwo Choi a miał wiele
okazji, by o to spytać.
Zaryzykował,
ubrał sweter i wyszedł ostrożnie na balkon. Zauważył ruch i cichy szelest liści
– to był właśnie czarnowłosy. Jeonghan podszedł do barierki, by obserwować jak
starszy pokonuje trasę do jego pokoju. Wstrzymał oddech, gdy Seungcheol
przypadkowo zahaczył o ogromną donicę, która przewracając się zaczepiła o
drewnianą skrzynkę i obie przewróciły się na kamienie, wywołując niemały rumor.
Długowłosy mimowolnie wstrzymał oddech, patrząc jak czarnowłosy skacze jak
opętany, prędko pokonując barierkę i siadając przy ścianie w cieniu.
Na korytarzu
zapaliło się światło, więc Jeonghan niewiele myśląc popchnął doniczkę, licho
zawieszoną na jego barierce. Po raz kolejny musiał wymyśleć głupie
usprawiedliwienie – o ile wcześniej powód rozrzuconych poduszek wydawał mu się
nonsensowny, to, co teraz wymyślił powoli wkraczało na wyżyny absurdu. Już
wiedział, że za chwilkę będzie ubierał buty i szedł wszystko sprzątać.
Ujrzał swojego
ojca, który wyszedł na zewnątrz by skontrolować sytuację.
– Co ty
wyprawiasz, Jeong? – oburzył się, wskazując na rozrzucone doniczki. Dorzucił
zdrobnienie, więc było źle, ale długowłosy był tego w pełni świadom. Pod
balkonem utworzyło się istne pobojowisko. Jeśli teraz zacznie padać deszcz, w
ich idealnym ogródku utworzy się kolejna, czarna, błotnista kałuża.
– Spadła mi
doniczka – wytłumaczył. To nie był czas na udawanie niemowy. Zrezygnował ze
swojego poprzedniego pomysłu, gdzie zamierzał pozamieniać miejscami naczynia na
kwiaty.
– Nie dobijaj
mnie, Han – pan Yoon przetarł twarz ręką. – Jak ci mogła spaść? Co ty z nimi
robiłeś? Dobrze się czujesz? Nie znam nikogo, kto o północy postanowiłby
przesadzać kwiatki.
– Urwała się…
– Jasne. Za
karę bierzesz wiadro i wszystko dokładnie sprzątasz. Nie chcę mieć bagna przed
domem.
Jeonghan
przewrócił oczami i spojrzał na Seungcheola, którego mina mówiła sama za
siebie: „Daj mi pożyć choć jeden dzień”.
Długowłosy odczekał, aż ojciec wróci do sypialni, po czym kiwnął na starszego,
by zdjął buty i wszedł do środka. Nie zamierzał jeszcze dzisiaj myć u siebie
podłogi, zwłaszcza, że robił to niedawno.
– Weź sobie
herbatę, ja zaraz wracam – wskazał mu jeden z kubków stojących na biurku. – I
nie idź za mną. Policzymy się za chwilkę.
– Pomógłbym ci
z tym, księżniczko… Przepraszam.
– Sam jesteś
księżniczką – odburknął. Nie uśmiechało mu się zbierać gliny o północy i to
jeszcze z mokrymi włosami!
– Ja jestem
księciem północy – upomniał się, biorąc łyk herbaty i oglądając ją przez
szklankę pod światło.
– Podziękuję
za takiego księcia.
Pozbieranie
gliny nie zajęło mu dużo czasu. O wiele więcej zaś wzięło mu poszukiwanie
jakiegokolwiek wiaderka, do którego wrzuciłby to wszystko, razem z pękniętą
doniczką. Nad ranem zajmie się tym jego ojciec lub pani Chung. Tata na sto
procent okrzyczy go, że nie przyłożył się do roboty i będzie po sobie
poprawiał, wydłubując każdą grudkę ziemi z zżółkniętego trawnika.
Kiedy wrócił
do pokoju, było już o wiele za dużo po północy, przez co wierzenia Seungcheola
z pewnością nie gwarantowały rozmowy z nim. A on już był prawie wyleczony.
Seungcheol
zdążył wypić już swoją herbatę. Siedział na łóżku i oglądał polaroidy, które
Jeonghan zrobił na ostatnim spacerze z Jisoo. Wcześniej zapomniał je pochować
do swojej szafki na skarby. Czarnowłosy udał, że niczym się nie interesował.
Długowłosy
zdjął sweter i rzucił go na oparcie krzesła. Tuż za sobą wyczuł obecność
Seungcheola.
– Wyjawisz mi
swoją tajemnicę, czy już jest za późno?
Młodszy
domyślił się, że ten leciutko przechylił głowę w stronę zegarka, wskazującego
dwadzieścia minut po północy.
– Nigdy nie
było za późno i nigdy nie będzie – oznajmił Jeonghan. – Wyleczyłem się.
– Czyli jednak
byłeś chory? – zagaił.
– Nie łap mnie
za słówka… Nie byłem.
– W takim
razie jak mogłeś wyzdrowieć? Z czego?
Długowłosy
obrócił się, stając ze starszym twarzą w twarz. Byli mniej więcej tego samego
wzrostu.
– W zamian za
wyjawienie mojej tajemnicy chciałbym, abyś ty wyjawił mi swoją.
– Baśnie
zazwyczaj koncentrują się wyłącznie na księżniczkach. Książęta występują
jedynie jako wspominki. Służymy jedynie po to, by wybawić naszą damę. Historia
powinna skupić się na tobie.
– Chciałbym
odejść od schematów.
– A ja nie.
– Będziemy się
tak wygadywać?
– Ja będę
trzymał się swojego zdania.
Oboje coraz
intensywniej wbijali w siebie wzrok, walcząc na spojrzenia. Seungcheol wydawał
się przegrywać.
– Twój tata
wspominał mi dzisiaj o twoich wcześniejszych wypadach o północy. Nie pierwszy
raz bawisz się w Romeo.
– Pierwszy
raz, uwierz mi.
– Słyszałem
ciekawą historię o odkrywaniu kuzynek od strony mamy.
– Nie denerwuj
mnie, błagam cię – Seungcheol przegrał walkę i ściągnął Jeonghana na dół,
trzymając go za ramiona, by ten usiadł na krześle. – To trochę żenująca
historia. Nie zamierzam zdradzać ci szczegółów. Tata się ze mnie śmiał. I to
naprawdę była moja daleka kuzynka – narysowaliśmy nawet drzewo genealogiczne –
usiadł na podłodze, plecami opierając się o nogi młodszego. – Nie mówiłeś swoim
rodzicom o mnie, prawda?
– Nie.
– Ach,
zapomniałem – nie odzywasz się do nich. Ale skoro już się wyleczyłeś…
– Wkrótce
zacznę.
– Teraz ty. Ja
już zdradziłem ci swoją tajemnicę.
– Och,
doprawdy? Tyle to już dowiedziałem się sam, o wiele wcześniej – oburzył się
Jeonghan, biorąc z biurka kartkę i składając z niej żabkę origami. Umiał
jeszcze łódkę i to był kres jego umiejętności.
Seungcheol nie
odzywał się przez moment, zapewne analizując swoje myśli u ładnie je segregując
myśląc jednocześnie, co odpowiedzieć.
– Podczas
kolacji tak mnie naszło, by cię trochę ponękać. Uwielbiam wychodzić z domu o
później porze, a jeszcze lepiej, kiedy mam jakiś powód. Naprawdę nie podoba ci
się moja koncepcja baśni?
– Liczyłem na
coś bardziej szalonego – westchnął zawiedziony Jeonghan, kładąc mu małą,
papierową żabkę na głowę.
– Tak?
Starszy wstał
gwałtownie, zrzucając prezent od młodszego na ziemię. Kiedy ten chciał się po
niego schylić poczuł, jak traci grunt pod nogami.
– Odstaw mnie!
– nakazał mu, chwytając się kurczowo jego szyi.
Seungcheol
zrzucił go na łóżko i pochylił się nad nim, całując go lekko w policzek.
Jeonghan ledwo to poczuł i nim się obejrzał, ten już przymykał za sobą drzwi
balkonowe, wpuszczając zimno do pokoju.
– Czas na mnie
– pożegnał się tymi słowami.
Długowłosy
spojrzał na zegarek – dochodziła pierwsza w nocy. Na rano był umówiony z Jisoo
– zapowiadali ładną pogodę, dlatego mieli wyciągnąć rowery i wybrać się do jego
babci na obrzeża Seulu. Jeonghanowi jakoś nie bardzo podobał się pomysł
odwiedzania członków rodziny Hong o dalszych korzeniach aniżeli jego rodzice,
ale skoro mu obiecał, nie zamierzał łamać przysięgi.
Wciąż będąc
zszokowanym podszedł do okna, by przekręcić klamkę. Przygryzł wargę i wyszedł
na zewnątrz, szukając w mroku włosów czarnych jak niezachmurzone niebo.
Dzisiejszej nocy sierpowaty księżyc był słabo widoczny, zakryty przez deszczowe
chmury.
Seungcheol nie
został jeszcze chwilki dłużej, aby wysłuchać tajemnicy Jeonghana – a przecież
tylko dlatego tutaj przychodził; by dopełnić swoją baśń. Może przestraszył się
reakcji młodszego? Rzeczywiście, ten miał ochotę coś kopnąć albo uderzyć, ale
opanował swoje nerwy, zgasił światło i wskoczył do łóżka, zakrywając się kołdrą
po sam nos.
*
– Nadal jesteś
na mnie zły? – zapytał Jisoo, trącając Jeonghana w bok. Długowłosy o mało co
nie stracił równowagi, wjeżdżając w głęboką kałużę, która nie zdążyła jeszcze
zniknąć po wczorajszej ulewie.
– Skądże.
– Cieszę się.
Popatrz.
Zatrzymali
się, a Jisoo wręczył mu ostatni zrobiony polaroid. Przedstawiał Jeonghana wsiadającego
na rower tuż pod zimującą różą pnącą przy płocie jego babci.
– Ładne
kolory, nie? – zauważył.
Długowłosy
kiwnął głową.
– Możesz sobie
wziąć.
– W porządku.
Mamy ostatni wkład – poinformował, zaglądając do wnętrza aparatu. Teraz nie
ruszał się bez niego z domu. Uznał, że polaroid wystarczająco odpoczął, kiedy
przeżywali z Jeonghanem ciche dni. Jakoś wtedy nie miał ochot, by wychodzić na
takie artystyczne spacery.
– Razem? –
spytał starszy.
– Razem –
potwierdził, wyciągając ręce do przodu. – Gotowy?
– Mhm.
Kiedy błysnęło
białe światło, Jeonghan zbliżył usta do twarzy Jisoo i polizał go po policzku.
Zdjęcie zostało zrobione ale nie wiadomo, czy się nie prześwietliło. Długowłosy
w mig pożałował swojego czynu i mrugając lekko, spojrzał na skonfundowaną twarz
przyjaciela.
– Przepraszam.
Pierwszą myślą
było zrobienie tego, na co pokusił się Seungcheol zeszłego wieczoru, ale odruch
postanowił się zwielokrotnić i zaskoczyć młodszego czymś takim. Nie odzywali
się do siebie, zerkając tylko raz po raz po sobie. Jisoo chwycił wysuwające się
zdjęcie. Jeonghan zaczął błagać w myślach aparat, by przypadkowo je
prześwietlił.
– Fu – młodszy
przetarł policzek, patrząc znacząco na długowłosego, w którym zaczynało wrzeć z
zażenowania. – Zrobiło się nam trochę… homosiowato.
Jeonghan
zdołał jedynie otworzyć usta – nie powiedział jednak niczego, bowiem w głowie
miał jedną wielką pustkę. Zdumiało go jednak, co poczuł wewnątrz siebie; pewną
iskierkę nadziei – to nie był ten rodzaj blokady, który wypracował sobie sam, a
zwyczajne, ludzkie zakłopotanie.
Wsiedli z
powrotem na rowery i ruszyli w dalszą drogę. Jisoo jechał trzymając w ręce
wywołujący się polaroid. Kiedy tylko dojadą w okolice domu młodszego, ten zdąży
się już cały pojawić.
Pomimo
wewnętrznych próśb Jeonghana, zdjęcie wyszło tak jak należy. Aparat uchwycił
dokładnie ten moment, w którym starszy polizał Jisoo.
– Mogę je
zabrać? – spytał bez głębszego namysłu długowłosy. Nie liczyło się już, co jego
przyjaciel mógł sobie o nim pomyśleć – i tak zrobił już wystarczająco, by ten
sądził o nim nienajlepiej.
– Jeśli
chcesz.
Nie miał
odwagi, by dłużej oglądać polaroid przy Jisoo. Przyjrzał mu się dokładniej,
kiedy tylko dojechał do swojego domu. Schował rower, wcisnął zdjęcie do
kieszeni spodni i przytrzymując je dłonią, by przypadkiem gdzieś nie wypadło,
pomknął do swojego pokoju. Rodzice nie zdołali go przed wyjściem upomnieć w
sprawie wczorajszego wypadku z doniczką, temu też sądził, że o północy ładnie
rozprawił się z rozwaloną ziemią.
Wchodząc do
pokoju, zauważył na dywanie samotną, papierową żabkę, którą zrobił
Seungcheolowi. Podniósł ją i wrzucił do swojego pudełka na skarby, w którym
między innymi trzymał polaroidy.
*
W ostatni
dzień przerwy zimowej, kiedy upewniał się, że ma ukończone wszystkie prace semestralne
i zamierzał zabrać się za wypełnianie malutkiego albumu, który znalazł w
sklepie z wszelkimi śmieciami, zjawił się pan Choi. Jeonghan bardzo się cieszył, że ten właśnie tak
postanowił urozmaicić mu dzień przed
rozpoczęciem szkoły. Prócz tego lekcja języka chińskiego była zapowiedzią
odwiedzin Seungcheola.
– Pochwaliłem
cię przed rodzicami, że zrobiłeś duże postępy, odkąd lekko przymusiłem cię do
powtórki – zdradził mu pan Choi.
– Chyba się
już pogodziłem z ich decyzją – odparł Jeonghan, kreśląc margines ołówkiem i
tworząc tornada.
– Zaczyna się
szkoła, temu też będę przychodził nieco rzadziej – ja muszę nadrobić zaległości
w firmie, zaś ty musisz uczyć się jeszcze innych przedmiotów.
– Czy
Seungcheol jechał dzisiaj z panem?
– Jechał,
jechał – westchnął, ale na jego twarzy dało się wyczytać raczej pozytywne
emocje niż niezadowolenie czy złość na niezrozumiałe zachowanie syna.
Jeonghan
uśmiechnął się do siebie.
– Coś się
stało?
– Nie, nie…
Kiedy tylko
usłyszał niecierpliwe stukanie w szybę, podniósł się, rozsunął lekko zasłony i
wpuścił czarnowłosego do środka.
– Twój tata
chyba mnie widział – oznajmił na wstępie.
– Jak to…?
– Wyszedł na
zewnątrz akurat kiedy zeskoczyłem z murku. Schowałem się za drzewem, nie szedł
mnie szukać ani gonić, dlatego proszę, by myślał, że mu się zdawało – zdjął
buty i wszedł do środka. – Mam coś dla ciebie – mam nadzieję, że lubisz
słodkości.
–
Niekoniecznie, ale…
– Aha.
Niezręcznie
było mu wręczać pudełko z dwoma kawałkami ciasta słysząc, że Jeonghan nie za
bardzo za nim przepada.
– Ale od czasu
do czasu zjem – dokończył długowłosy.
– Moja mama
upiekła. Nie wiem, co ją tak wzięło. Najprawdopodobniej mój brat ją ubłagał,
ponieważ kiedy nie zje czegoś słodkiego przez dwa dni, rozpoczyna się jego
powolny proces umierania.
– Wygląda
bardzo ładnie – oznajmił długowłosy, otwierając pudełko. – Ale żeby tak jeść na
noc…
– Cóż,
spotykamy się tylko o tej godzinie…
– Jeong, czy
tata mówił ci, żebyś zobaczył czy ktoś nie… Nie wiedziałam, że przyjaźnisz się
z Seungcheolem.
Chłopak
usłyszał głos swojej mamy, stającej w drzwiach. Drzwi miał jedynie przymknięte,
temu też nie usłyszał, jak rusza klamką.
– Ja… Tak,
przyjaźnię się z nim.
– Nie mówiłeś
mi, że będzie u nas na noc. W ogóle nie wiedziałam, że on tutaj jest –
zmarszczyła czoło, spoglądając przelotnie na czarnowłosego i krzyżując ręce na
piersi.
– To mnie
musiał widzieć pan Yoon – przyznał się Seungcheol.
– Założyliśmy
się, czy uda mu się zeskoczyć z balkonu i wejść z powrotem – wymyślił w
naprędce Jeonghan.
– Zdaje mi się,
że to nie pierwszy raz urządziliście sobie taki zakład – powiedziała
podejrzanym tonem. – Porozmawiamy jutro. Bądźcie cicho, jeżeli Seungcheol ma
zamiar zostać do jutra. Wydaje mi się jednak, że ty również zaczynasz szkołę –
zwróciła się ku drugiemu chłopakowi.
– Nie, idę
dopiero pojutrze.
– Dobranoc.
Pani Yoon
zignorowała ostatnie słowa Seungcheola i zamknęła drzwi, wracając do swojej
sypialni.
– To nie miało się tak potoczyć – westchnął
starszy. – Nie przewidywałem tego w naszej historii.
– Prędzej czy
później domyśliliby się, że coś jest nie tak.
– Jakie zawody
we wspinaniu się na balkon? – Seungcheol zaczął żartować sobie z głupiego
pomysłu Jeonghana. – Skoro wygrałem
zakład, będziesz musiał coś zrobić dla mnie.
– Wyjawię ci
moją tajemnicę – zaproponował długowłosy.
– Zakład nie
wlicza się w naszą baśń. Nie wykiwasz mnie, księżniczko – pokiwał mu palcem
przed nosem. – Zajdź najpierw po jakieś łyżeczki, bo to ciasto zaczyna mnie
powoli kusić. Skradaj się tak jak ja pod twój balkon.
Jeonghan
spojrzał na niego z politowaniem, ale posłusznie wykonał prośbę. Oboje usiedli
na łóżku, zajmując się swoimi kawałkami. Seungcheol opowiedział mu o szkole, do
której chodzi czy o pracy ojca i jego kontaktach w Chinach, próbując poprawić
spojrzenie młodszego na kraj, w którym wkrótce miał zamieszkać. Długowłosy w
ciągu tej przerwy zimowej zdołał już wybrać się do biblioteki i pooglądać
albumy związane z Państwem Środka i nie myśleć już o nim tak sceptycznie. Wolał
widzieć przed sobą nową wizję przyszłości.
– Chyba zapomniałem
zgasić światła w kuchni – oznajmił w pewnym momencie. – Zaraz wracam.
Zwykł już
zostawiać Seungcheola samego w swoim pokoju, ale ten w ciągu kilku wizyt
najwyraźniej zdążył się już poczuć jak u siebie. Długowłosy zastał go
siedzącego na podłodze i opierającego się na łóżko z pudełkiem jego polaroidów
na kolanach. Przez wizytę pana Choi zdołał jedynie je wyciągnąć z szafki i
poukładać w kolejności, w jakiej chciał je umieścić w albumie. Czarnowłosy nie
mógł wiedzieć, że zostały one już odpowiednio posegregowane i praca Jeonghana
poszła na marne.
– Kto to? –
spytał, wskazując na Jisoo. Z nikim innym nie robił przecież zdjęć.
– Mój
przyjaciel – odpowiedział, siadając obok niego na podłodze.
– Też tak
mogę? – zażartował, pokazując mu ostatnio zrobione zdjęcie.
Długowłosy w
mig popadł w skrajność i wziął mu pudełko z kolan. Czarnowłosy miał dziś
nadzwyczaj dobry humor!
– Oddaj mi to
– nakazał, wyrywając mu z rąk resztę polaroidów. Otworzył szafkę i wrzucił je
tam wszystkie, próbując nie trzasnąć drzwiczkami.
– Spokojnie…
Trzeba było mi powiedzieć, żebym tego nie ruszał…
– Sam sobie je
wziąłeś!
– Leżały koło
łóżka, nie wiedziałem, że są prywatne…
– Wszystko, co
jest w tym pokoju, jest prywatne. Nie pozwoliłem ci niczego ruszać, niczym się
bawić…
– Coś czuję,
że z naszej baśni nici – mruknął Seungcheol, zakrywając mu usta dłonią. – Jest
już dawno po północy, a ty wciąż kłapiesz.
– Nie ma
żadnej naszej baśni – syknął
Jeonghan, akcentując każde słowo. – Powinieneś już znikać. Chciałbym się na
jutro wyspać, wcześnie rano mamy apel.
– Nie
przenocujesz mnie? – podniósł głowę do góry, wiążąc buty.
– Nie.
– Ale jesteś
wrednym gospodarzem…
– Nie denerwuj
mnie…
– Dobrze, już
sobie idę. Śpij dobrze, księżniczko.
– Nie jestem
twoją księżniczką.
– Owszem,
jesteś. Już zdążyłeś się wplątać w baśń – Seungcheol przytrzymał butem drzwi
balkonowe, by ten przypadkiem nie przytrzasnął mu nosa.
– Mnie udało
się wyleczyć. Pomyślisz o sobie? – odgryzł się. – Zastanów się przez noc, czy
wszystko co robisz jest właściwe. I czy ludzie, których nękasz na pewno się z
tego cieszą.
– Przepraszam
– spojrzał na młodszego błagalnym wzrokiem, po czym chwycił go jedną ręką za
kark i pocałował krótko w usta.
Po raz kolejny
opuścił go w nieodpowiednim momencie. A jako że znów nie usłyszał tajemnicy
długowłosego, wróci tutaj po raz kolejny. Jeonghan przetarł usta ręką i usiadł
przy szafce na ziemi, wyjmując pudełko z polaroidami i pusty album. Seungcheol
specjalnie wszystko przeciągał, aby tylko móc odwiedzać go jak najczęściej.
Dlaczego nie mógł przyjść w każdy inny dzień, kiedy Jeonghan nie miał lekcji z
panem Choi? Zapewne wyglądałby na mniej zmęczonego. Prócz tego nadal nie
zdradził mu swojego adresu – długowłosy zaczął snuć domysły, że mieszka poza
Seulem i nie ma sił tłuc się do niego autobusem, tylko woli wozić się wygodnie
z ojczulkiem.
Nie miał
ochoty kłaść się spać. Chciał pozornie odwlec chwilę, kiedy tylko przyłoży
głowę do poduszki i znów będzie musiał się podnosić, temu też dość długo
oglądał każde zdjęcie z osobna.
*
– Co robiłeś w
nocy, że taki niewyspany? – szturchnął go Jisoo, kiedy wpadli na siebie przy
wyjściu z sali, na której odbywał się apel. Stali w rzędach ustawieni
alfabetycznie, przez co też nie mogli porozmawiać wcześniej.
– Aa tam… –
mruknął pociągnięty przez przyjaciela w stronę korytarza, gdzie miała odbyć się
pierwsza lekcja. – Powiem ci coś. Po szkole.
Tej nocy
Jeonghan zdecydował się opowiedzieć Jisoo i tajemniczych spotkaniach z
Seungcheolem. Już niekoniecznie tak
tajemniczych. Bał się powrotu do domu, bowiem jego rodzice zaczną zadawać
krępujące pytania. Zapewne to on wyjdzie na tym źle, jak za każdym razem, kiedy
coś się wydarzy.
– Możesz mi
teraz powiedzieć.
– Nie chcę
tutaj.
– To coś
poważnego…?
– Powiedzmy.
Jisoo nie
wiercił mu dziury w brzuchu. Nie miał tendencji do wyciągania informacji na
siłę. Wiedział, że jeśli Jeonghan zechce mu coś powiedzieć, wkrótce to zrobi.
W drodze
powrotnej do domu długowłosy opowiedział mu o wydarzeniach podczas przerwy
zimowej i o kolacji, od której wszystko się zaczęło. Zdawało mu się, że
przedstawił tam Seungcheola jako szaleńca, który ubzdurał sobie, że znajduje
się w swojej własnej bajce. Jisoo nie śmiał się, kiedy jego przyjaciel
wspomniał mu o księżniczce i księciu północy. Wyjawił mu wszystkie
szczegóły, pomijając pierwszy pocałunek w policzek i kolejny w usta. To nie
było mu potrzebne do szczęścia zwłaszcza po tym, jak starszy zachował się
podczas ich wypadu na rowery.
– Kiedy masz
kolejną lekcję z panem Choi? – spytał Jisoo, gdy ten skończył już mówić.
– Nie wiem.
Zazwyczaj przychodził bez zapowiedzi, nie miał stałego systemu, ze względu na
pracę.
– Nie dzwonił
nawet do twoich rodziców?
– Nie,
ponieważ te lekcje nie były ich interesem, nawet jeśli za nie płacili, a ja
całą przerwę przesiedziałem w domu, więc byłem ciągle dostępny.
– Nie
pomyślałeś o tym, że o wiele łatwiej byłoby ci, gdybyście ustalili pewien
grafik? Nie dość, że wiedziałbyś, na który dzień masz się przygotować,
jednocześnie wiedziałbyś, kiedy znów nawiedzi cię Seungcheol.
– Chyba
podobały mi się te chwile zaskoczenia.
– Czyli jego
wizyty nie były aż tak przerażające?
– Nie…
– Szkoda, że
nie powiedziałeś mi wcześniej – zadumał się Jisoo. – Chciałbym go poznać. Mogę
kiedyś do ciebie przyjść?
– Nie! –
odparł z prędkością światła.
Jisoo uniósł
jedną brew do góry.
– Znaczy się…
Nie wiem, kiedy ma zamiar przyjść po raz kolejny. I czy w ogóle jeszcze
przyjdzie.
– Chyba się
mnie nie wstydzisz.
– Skąd.
Wstydził się
jedynie, kiedy Seungcheol zaczął oglądać jego polaroidy i natrafił na najnowsze
zdjęcie. Jisoo najwyraźniej nic sobie z tego nie robił i bardzo mu za to
dziękował.
– Zauważyłeś,
że przestałeś się zwieszać? I że już nic cię nie blokuje? – młodszy zmienił
temat, kiedy zauważył, że Jeonghan nie czuje się komfortowo, rozmawiając o synu
państwa Choi.
– Tak… –
westchnął zadowolony. – Nie sądziłem, że kiedyś mi się to uda. Myślałem, że
zostanę niemową na wieki wieków.
– To byłoby
raczej nie możliwe.
– Skąd wiesz?
– Nie próbuj
tego już nigdy więcej.
– Nie
zamierzam. Ale planuję przeprosić rodziców.
– Teraz czy w
najbliższej przyszłości?
– Teraz.
Wprawdzie
rodzice nie pomogli mu z jego problemem – sami nawet nie wiedzieli, że przez
coś podobnego przechodził. Wszystko jednak było jego winą i los odpłacał się
pięknym za nadobne – przez ostatnie pół roku zachowywał się wręcz szczeniacko
wobec nich mimo tego, co dla niego robili. Widział, że zawsze chcieli dla niego
jak najlepiej, a przeprowadzka do Chin nie była zwyczajnym kaprysem. Oboje
chcieli tam wyjechać, nie przymusowo, Jeonghan zdołał się pogodzić z ich
decyzją – nic nie stało na drodze pokojowego rozejmu. Wystarczyło trafić na
odpowiedni moment, by zacząć ten temat. Nie mogło się jednak odbyć bez ułożenia
scenariuszy rozmów.
Państwo Yoon
chodzili ponerwowani od ponad tygodnia, albowiem Minjeong ani razu nie pojawiła
się w domu podczas przerwy świątecznej. Również i długowłosy odczuł tę pustkę.
Obiecała przyjechać zaraz po powrocie z Daegu, później zaś zadzwoniła, że da
radę zjawić się dopiero w ostatnim tygodniu ferii… Oficjalnie nie stawiła się w
domu ani na kilka godzin. Rodzice Jeonghana martwili się, że stracili kolejne
dziecko. Owszem, trzymali za córkę kciuki, robili dla niej niemalże wszystko,
byleby tylko trafiła na najlepsze studia. Ona to odpowiednio wykorzystywała,
ale zapominała o tym, co powinno być dla niej równie ważne.
Kiedy Jeonghan
wrócił do domu, czekał na niego obiad przygotowany przez panią Chung. Uwielbiał
tę rutynę, powracającą wraz ze szkolnymi dniami. Podziękował jej i zabrał się
za jedzenie. Wkrótce potem zjawili się jego rodzice, bez słowa siadając przy
stole.
Długowłosy
uznał, że to jeszcze nie jest odpowiedni czas, temu też siedział cicho.
– Dlaczego nie
mówiłeś nam, że jest u ciebie Seungcheol? – zaczął jego ojciec.
Jeonghan
beznamiętnie wzruszył ramionami.
– Dlaczego
bawiliście się w jakąś głupią grę? – spytała jego matka. – Nie dość, że
Seungcheol przeskakiwał przez mur, to jeszcze wspinał się po balkonie. To po
pierwsze niebezpiecznie, a po drugie do wchodzenia do domu służą te oto drzwi –
wskazała na drzwi wejściowe.
– Kiedy
przyjdzie następnym razem, niech zachowuje się jak człowiek – polecił pan Yoon.
– Przepraszam
– odparł cicho. Planował, żeby nie zaczynać teraz, ale nie było innej opcji.
– Nie masz za
co przepraszać, po prostu…
– Nie o to mi
chodzi – przerwał swojej mamie, bawiąc się łyżką. Odważył się podnieść wzrok i
spojrzeć na rodziców. – Chciałem przeprosić za to, jak się zachowywałem przez
ostatnie miesiące. Nie odzywałem się, ignorowałem was…
Jego rodzice
spojrzeli na siebie zaskoczeni – ich syn w końcu się do nich odezwał!
– Jeong, nie
łudź się, ale to i tak nie wpłynie na naszą decyzję dotyczącą wyjazdu –
powiedział stanowczo ojciec Jeonghana. – Nie jesteś dorosły i nie zamierzamy
pozwolić ci zostać w Seulu, nawet jeśli się już wyleczyłeś.
– Nic takiego nie mówiłem. Nawet nie poruszyłem tego
tematu.
– Przez taką
ilość czasu stosowałeś przeróżne sztuczki, żebyśmy tylko zmienili zdanie. Ta
niestety również na nas nie zadziała.
– Chyba jednak
pospieszyłem się z tymi przeprosinami – zadeklarował, dojadł prędko zupę i
zebrał się do siebie.
Tego było już
za wiele. Im wcale na nim nie zależało. Albo chcieli go jeszcze bardziej dobić,
albo naprawdę byli tak głupi, ze niczego nie rozumieli. Bardzo chciał się komuś
wyżalić. Albo żeby przypadkiem zjawił się tutaj Seungcheol. Jednak od ostatniej
wizyty nie minęła nawet doba, a on nie miał pojęcia, gdzie czarnowłosy mieszka.
Chciałby go przeprosić za swój wczorajszy wybuch – on by to od razu zrozumiał.
Zdradziłby mu swój sekret, po czym ich baśń stałaby się kompletna. Ale czy
wtedy starszy chłopak nie uznałby, że ostatni rozdział w jego bajce został
zamknięty? Nie każda historia musi zakończyć się słowami „I żyli długo i szczęśliwie”. Jeonghan nie wiedział, jak zakończyła
się sytuacja z pseudo-kuzynką Seungcheola – czy nadal utrzymuje z nią kontakt,
czy zupełnie o niej zapomniał, odkąd poznał właśnie jego? Czarnowłosy mógł być
pisarzem adorującym nieszczęśliwe rozwiązania. Jeonghan wciąż jednak miał w
sercu nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Może próbować odwlekać go tyle, ile
zdoła.
Kolejnego dnia
zwierzył się Jisoo, naskakując na swoich rodziców z każdej możliwej strony. Przyjaciel
polecił mu odczekać trochę czasu i spróbować ponownie. Być może ci nadal byli
rozeźleni sytuacją z Minjeong. Jedyne co stawało Jeonghanowi na drodze to
przeświadczenie, że on się już nie liczy. Już dawno pogodził się z tym, że to
jego siostra jest tą najukochańszą,
ale tym razem miarka się przebrała. Skoro on nie był tak ważny, dlaczego na
siłę ciągnęli go ze sobą do Chin? Naturalna kolej rzeczy mówiła, że chętniej
zostawiliby go w Seulu, opłacili akademik i ewentualnie przysyłali co pewien
czas pieniądze, tak jak robili to w przypadku Minjeong.
Nie powtórzył
najnowszego materiału, przez co przez kolejną lekcję z panem Choi był bardzo
zdenerwowany. Poprosił jednak, by ustalili dni, w jakich będą się spotykać.
Jeonghan usprawiedliwił się próbami zagospodarowania nauki, co oczywiście było
kłamstwem. Musiał jednak wiedzieć, kiedy zjawi się jego książę, jeśli nie uda
mu się wyciągnąć od niego adresu czy chociażby numeru telefonu. Przezorny
zawsze ubezpieczony.
Pan Choi
zgodził się na lekcje we wtorki i piątki i obiecał dzwonić, kiedy ewentualnie
mu coś wypadnie. Jeonghan pożegnał go z uśmiechem na twarzy i rozpoczął
przygotowania do wizyty Seungcheola. Za to, co zrobili mu rodzice zamierzał
kontynuować ich tajne spotkania na balkonie. Nie przebierał się w stare ubranie
po domu, jedynie rozpuścił włosy i poszedł przygotować im herbaty. Ukradł pani
Chung dwie torebki aromatycznej, zielonej herbaty, którą zdobyła na straganie.
Z początku wydawało mu się, że pachnie okropnie, ale kiedy tylko jej spróbował,
od razu się zakochał.
Za dziesięć
dwunasta usiadł pod oknem balkonowym i czekał. Ścisnął mocno kubek w ręce,
kiedy usłyszał, jak ktoś otwiera drzwi do jego pokoju. Była to pani Jerim.
– Tata cię
woła. Wyjdź do ogrodu.
Już się
cieszył, że to nic związanego z jego rodzicami, kiedy najwyraźniej jego ojciec
złapał Seungcheola przy zeskakiwaniu z murku.
Założył prędko
buty, zarzucił na ramiona kurtkę i pognał w miejsce błotnistej kałuży, która do
tej pory zdążyła już zniknąć. Rzeczywiście, jego tata rozmawiał z czarnowłosym.
– Jeong,
mówiłem ci, żebyś poinformował Seungcheola jak poprawnie się wchodzi do czyjegoś domu – pan Yoon zwrócił się w
stronę swojego syna, który kipiał ze złości na sam jego widok.
– Nie
widziałem się z nim od ostatniego razu – powiedział z przekąsem.
– Poza tym
jest to nasz… zwyczaj, proszę pana.
– To jest mój
dom i mnie się ten zwyczaj nie podoba. Jeżeli chcesz tutaj przychodzić, proszę
cię, dzwoń na dzwonek i wchodź frontowymi drzwiami.
– Oczywiście,
panie Yoon.
Długowłosy
zabrał starszego do swojego pokoju. Czarnowłosy jedynie raz widział ich dom od
tej strony, kiedy przyszedł tu z rodzicami po raz pierwszy.
– Wszystko się
sypie – zaśmiał się Seungcheol, kiedy tylko Jeonghan zamknął za nimi drzwi.
– Wybrałeś sobie złą księżniczkę do twojej bajki.
– Wydaje mi
się, że w kanonie baśni występują również antagonistyczni rodzice – skwitował.
– Chciałbyś
uwzględnić ich u siebie? – długowłosy stanął przed nim, niebezpiecznie
zmniejszając dystans. Seungcheolowi zabłyszczały oczy.
– Nie mam
wyboru.
Czarnowłosy
zniżył się ku niemu, a Jeonghan prędko mu umknął, biorąc z biurka herbatę,
którą przygotował dla niego i podając mu.
– Dzięki.
Zmarzłem trochę. Już nie jesteś zły za tę księżniczkę?
– Nie.
Przeszło mi. To był niekontrolowany wybuch…
– Gdybym wiedział,
nie ruszałbym tych zdjęć.
– To już jest nie ważne… Ale i tak chcę cię za to
przeprosić.
– Nie ma
sprawy. Już nie będę dotykał żadnych twoich rzeczy – oświadczył, biorąc ogromny
łyk herbaty, która zdążyła już przestygnąć przez ten czas oczekiwania.
– Zdenerwowałem
się, kiedy wyjąłeś to zdjęcie, na którym… Liżę Jisoo.
– Jisoo to
twój przyjaciel?
– Tak. Nie
wiedziałem, co możesz sobie o mnie pomyśleć.
– A miałem
sobie coś pomyśleć?
Jeonghan
wzruszył ramionami, siadając na łóżku. Chwilkę później Seungcheol dołączył do
niego i zbliżył się delikatnie, by pocałować go w kącik ust. Pachniał zieloną
herbatą.
– Aby
zakończyć pisać moją baśń, do pełni szczęścia potrzeba mi jeszcze tylko twojej
tajemnicy.
– Czyli to już
koniec?
– Tak.
– Chodzi mi o
to, że masz zamiar zacząć tworzyć nową historię?
Seungcheol
spojrzał na niego nie rozumiejąc, o co może mu chodzić.
– Mógłbyś
określić się jaśniej?
– Masz zamiar
znaleźć sobie inną księżniczkę?
Czarnowłosy
uśmiechnął się delikatnie i jednocześnie bardzo tajemniczo, przez co Jeonghan
zinterpretował to jako negatywny znak.
– Nie. W mojej
baśni, tak jak w każdej innej, książę
północy ma tylko jedną księżniczkę.
Jeonghan
pozwolił mu się pocałować. Nie było mu najwygodniej, bowiem opierał się na
łokciach, a głowa zdawała mu się być bardzo ciężka. Skoncentrował się jedynie
na ustach Seungcheola i ich specyficznym smaku. Wyrzucił gdzieś w dal uczucie,
że jest to niewłaściwe. Był skupiony tylko w jednym miejscu. Gdzieś w
zakamarkach umysłu mignęła mu twarz Jisoo, przez co odleciał na kilka sekund,
zapominając o Seungcheolu, który był bliżej niego niż zwykle.
– Coś się
stało? – spytał dokładnie tak samo, jak przy ich pierwszym spotkaniu.
– Nie. Skądże.
Cieszę się, że nie zamierzasz tworzyć nowej historii.
– Wiesz, że
jeszcze nie skończyliśmy. Nie wykręcisz się.
– Moja
tajemnica również nie jest spektakularna, tak jak twoja – zaczął, a starszy
dźgnął go łokciem w bok.
Jeonghan
opowiedział mu o tym, jak się czuł, kiedy po raz pierwszy usłyszał, że naprawdę
przeprowadzają się do Chin, że nie ma możliwości, aby został w Seulu i o
wszelkich jego próbach przekonania rodziców. Ostatecznie zdecydował się na bunt
w postaci ignorancji i nieustannego trzymania buzi na kłódkę, co poskutkowało niewielkim problemem, który głęboko
zakorzenił się w jego psychice. Przestał odzywać się do ludzi, bardzo mało
mówił, a jeżeli już musiał, sprawiało mu to trudność. Seungcheol doświadczył
tego na pierwszej kolacji i podczas ich pierwszych spotkań na balkonie.
Lekarstwem okazały się lekcje języka chińskiego z panem Choi, pisanie baśni
przez Seungcheola, a przede wszystkim pogodzenie się z Jisoo. Jeonghan dopiero
teraz docenił, co tak naprawdę dawał mu jego przyjaciel.
– Co będzie,
kiedy wyjedziesz? – starszy chłopak jako pierwszy zadał mu to pytanie, pomijając
jego własne rozważania.
– Nie wiem.
Oczywiście, będę tutaj wracał.
– Czyli
właśnie wtedy skończy się nasza historia.
Jeonghan
spojrzał na niego przelotnie, podpierając się rękami do tyłu.
– Przenocujesz
mnie? – spytał ostrożnie Seungcheol.
– W domu nie
będą się martwić, że nie wróciłeś na noc?
– Nie –
pokręcił przecząco głową. – Wrócę rano.
– Jak chcesz.
Tylko mam małe łóżko…
– Mogę spać na
ziemi.
– Śpijmy razem
na ziemi – poprosił Jeonghan. Jego mysl wydawała mu się ekscytująca. – Mam dużo
pochowanej, nieużywanej pościeli. Rozłożymy na podłodze, będzie trochę twardo i
poumieramy…
– Poradzimy
sobie.
Długowłosy
wyciągnął trzy pościele i zrzucił z łóżka swoje poduszki. Już czuł tę niewygodę,
z którą będzie musiał zmagać się całą noc. Podłoga wydawała mu się o wiele
twardsza niż zwykle.
Ułożyli
wszystko tak, jak chcieli, Seungcheol zdjął spodnie i ułożył się od strony
okna, bawiąc się pojedynczym kosmykiem włosów Jeonghana, który był padnięty i
przysypiał ledwo podciągając na siebie kołdrę. Światło księżyca oświetlało mu
lewą część twarzy.
– Umrę –
szepnął.
– Czemu tak
mówisz?
– Rano
odpadnie mi kręgosłup. Nie jestem przyzwyczajony.
– Dasz radę.
Czarnowłosy
chwycił go lekko za palce dłoni. Pierwsze jedynie udawał, że niespecjalnie ich
dotyka, po czym również wtulił twarz w poduszkę.
Z samego rana
Jeonghan obudził się podzielony na kilkadziesiąt kawałków. Styczniowe słońce
raziło go po oczach, przez co zmuszony był przesunąć się w inną stronę. Chyba
zapomniał w nocy zasunąć zasłon… Tyle, że on nawet nie otwierał okna
balkonowego.
Podniósł się,
przecierając oczy i rozciągając się. Rozejrzał się wokół siebie, przez moment
nie rozumiejąc, co robi na ziemi. Wgapiał się w głębię swojej szyby, dopiero po
chwili orientując się, że powinien był być z nim Seungcheol. Jego ubrania,
kurtka i buty zniknęły – czyżby wstał wcześniej i zebrał się bez pożegnania?
Oburzony
długowłosy wstał i podszedł do okna – przylepiona do niego kawałkiem taśmy dość
duża kartka nie dała się nie zauważyć. Jeonghan odkleił ją, patrząc na
nagłówek: „Teraz ty napisz naszą historię”.
Starszy chłopak stworzył kod, gdzie pod poszczególnymi liczbami zapisanymi w
języku chińskim kryły się znaki koreańskie. Skoro jego tata niemalże
perfekcyjnie mówił po chińsku, musiał nauczyć go chociażby podstaw, temu też
Seungcheol stworzył mu małą powtórkę.
Zanim jednak
Jeonghan mógł zabrać się za rozszyfrowywanie kodu, musiał ukoić ból pleców,
ciągnąc za sobą kołdrę i poduszkę i rzucając się do łóżka. Oczy nadal się mu
kleiły, temu też zdołał przepisać tylko kilka znaków i usnął ponownie.
*
– Ustaliłem z
panem Choi, że będziemy spotykać się we wtorki i piątki. Już czuję się lepiej –
pochwalił się Jisoo, zaraz kiedy spotkali się w szkole.
– A nie
mówiłem – przyjaciel spojrzał na niego z wyższością. – Dziś po szkole znów
muszę iść do babci. Zaczęły się wymieniać razem z mamą jedzeniową
korespondencją i konkurując, która zrobi coś bardziej pomysłowego.
– Mogę iść z
tobą, jeśli chcesz – zaproponował Jeonghan, chociaż nie bardzo miał ochotę
łazić gdzieś po szkole. Od niedawna regularnie padał śnieg i jedynym plusem
było, że nie musiał już tak często czyścić butów od błota.
– Super. Dam
ci trochę spróbować, bo dzisiaj rozpoczęły wojnę na ciasta.
Po szkole, tak
jak obiecał Jisoo, poszli do jego babci, przesłać kawałek ciasta upieczonego
przez jego mamę. Młodszy dał jeden Jeonghanowi – kiedy ten otworzył pudełko
zobaczył, że wypiek wyglądał bardzo podobnie do tego, które przyniósł mu
niegdyś Seungcheol. Czyżby czarnowłosy oraz jego przyjaciel okazali się
zaginionymi braćmi, a mama Jisoo byłaby jednocześnie mamą starszego chłopaka?
Śmiał się sam do siebie, bowiem zdążył już poznać panią Choi, zarówno jak i
panią Hong i zdecydowanie były to dwie różne osoby. Być może panowała moda na
te ciasta, a jako że on nie gonił za słodyczami, był nieco zacofany.
*
We wtorek, tuż
przed kolejną lekcją z panem Choi, Jeonghan przypomniał sobie o zaszyfrowanej
wiadomości od Seungcheola. Nadal jej nie odczytał. Po nocy z czarnowłosym, z
piątku na sobotę, rozszyfrował kilka znaków, po czym zrzucił ją za łóżko i
poszedł dalej spać.
Wygrzebał ją
przed wizytą pana Choi i wcisnął ją za lampkę na szafce, by ewentualnie
rozszyfrować ją zaraz po wyjściu taty Seungcheola. Jeżeli czarnowłosy miał się
dzisiaj zjawić, wolał nadrobić zaległości, aby ten nie był zły. Jeżeli
udawałby, że przeczytał kartkę, prędko wyszłoby na jaw, że kłamie.
– Ni hao, Jeonghan – przywitał się jak
zwykle pan Choi. Chłopak odpowiedział mu tym samym.
Ojciec
Seungcheola zamienił kilka słów z jego rodzicami, po czym jak za każdym razem
poszedł za długowłosym do jego pokoju. Poćwiczyli znaki, z którymi Jeonghan
miał największą trudność i nauczyli się kilka nowych słów, kiedy usłyszeli
dzwonek do drzwi.
– Umawiałeś
się dzisiaj z kimś? – spytał pan Choi. – Poza tym twój tata powiedział mi, że
spotykasz się z Seungcheolem.
– Od czasu do
czasu – odparł długowłosy, próbując ominąć temat.
– Może to on?
– Nie wiem –
chłopak wzruszył ramionami.
Po chwili w
pokoju pojawiła się głowa pani Chung.
– Jeonghan,
Jisoo do ciebie – oznajmiła prędko i znów zniknęła za drzwiami.
Chłopak uniósł
brwi do góry, lekko zaskoczony, bowiem nie umawiał się ze swoim przyjacielem.
Wczoraj poszedł z nim do jego babci i nawet powiedział mu, że we wtorki ma
lekcje.
– Myślę, że na
dzisiaj już wystarczy. Nie będę cię męczył, skoro twój kolega przyszedł.
Jeonghan
kiwnął głową, pomógł pozbierać się panu Choi i odprowadził go do drzwi, po
drodze zgarniając zadowolonego Jisoo. W tym właśnie momencie zrozumiał,
dlaczego jego przyjaciel wpadł bez zapowiedzi akurat w ten dzień – kiedyś
wspominał mu, że chce poznać Seungcheola, ale Jeonghan mu tego zabronił.
Młodszy chłopak domyślił się, że dzisiaj wypada wizyta czarnowłosego,
analizując opowieść starszego o jego dziwnej znajomości.
– Mam ci
zrobić coś niedobrego? – zapytał długowłosy, zamykając drzwi do swojego pokoju.
– Dlaczego?
– Sam wiesz.
– Och, muszę
nauczyć się nie zdradzać swoich myśli i zamiarów mimiką twarzy.
– To i tak by
nic nie dało.
– Mam coś
dobrego – pokazał mu reklamówkę, siadając na łóżku i wyjmując z niej drewniane
pudełko.
– Znowu
ciasto?
– Nie. To już
nie są pozostałości po wojnie.
Jisoo
przyniósł ze sobą małe pierożki. Jeonghan przypomniał sobie, że często je jadł
u państwa Hong.
– Są różne,
więc nie wiem, na co trafisz.
Długowłosy
ucieszył się z poczęstunku i wyłowił jednego palcami. Bardzo je lubił.
– Co to? –
spytał Jisoo, chwytając wolną ręką kartkę wciśniętą pod lampkę.
Jeonghan
zawiesił się na moment uświadamiając sobie, że szyfr od Seungcheola nadal na
niego czekał.
– Zadanie z
chińskiego.
– Naprawdę?
Wydawało mi się, że skoro już tyle się go uczysz, nie robisz już takich zadań.
– Zaszyfrowana
wiadomość od Seungcheola – poprawił się starszy, przewracając oczami.
– Czemu
jeszcze jej nie odczytałeś?
– Mam czas.
– Jeśli
dzisiaj przyjdzie i zobaczy, że nadal to jest puste, zezłości się na ciebie.
– Na oczy go
nie widziałeś, a już wiesz, jak się zachowa – Jeonghan spojrzał na niego spode
łba.
– Daj mi
ołówek.
– I tak tego
nie rozwiążesz – długowłosy wcisnął w siebie kolejne pierogi, kpiąc sobie z
poczynań przyjaciela.
Jisoo sam
sięgnął po długopis leżący na szafce i przez moment wpatrywał się w kartkę.
– Co to za
liczba? – wskazał mu jeden z chińskich znaków.
– Jedenaście.
Uzupełnił wszystkie
jedenastki i spytał o kolejną cyfrę. Tym sposobem rozszyfrowali wszystkie
słowa.
– To jakiś
adres – oznajmił Jisoo.
– Zdążyłem się
domyślić. Tylko nie wiem, gdzie leży taka ulica – wziął mu kartkę z rąk.
– Ja też. Masz
jakąś mapę?
– Nie.
– Ja mam coś w
domu. Wezmę ją do szkoły, a ty nie zapomnij tej kartki. Dlaczego zaszyfrował ci
adres?
– Żeby nikt
inny go nie przeczytał? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
– Wydaje mi
się, że twoi rodzice mniej więcej rozumieją chiński, skoro chcą tam wyjechać.
– Mieszkali w
Chinach przez jakiś czas, zanim się urodziłem.
– Widzisz. W
takim razie dlaczego sami cię nie pouczą, tylko wynajmują ci nauczycieli?
– Oni są
bardzo kiepskimi nauczycielami. Sami nie rozumieją, co się do nich mówi –
Jeonghan przypomniał sobie sytuację podczas ich ostatniego, wspólnego obiadu.
– To znaczy?
– Opowiadałem
ci. Kiedy próbowałem ich przeprosić.
Jisoo
zauważył, że długowłosemu od razu zrzedła mina. Odgarnął mu włosy z twarzy i
objął lekko ramieniem. Siedzieli w ciszy.
Jeonghanowi
nie udało się wygonić Jisoo, zanim wybiła północ, temu też pogodził się z tym,
że pozna tę dwójkę ze sobą. Seungcheol jednak się nie zjawił. Długowłosy nie
rozumiał, co się mogło stać – czyżby zamierzał go zaskoczyć i zjawić się w inny
wieczór? Albo też zaszyfrowany adres był ich nowym miejscem spotkań?
Chłopak
pomyślał sobie, że gdyby rzeczywiście tak było, Seungcheol zawarłby w swojej
wiadomości datę i godzinę spotkania. Chyba, że też myślał, że Jeonghan domyśli
się, że miał wybrać się tam po lekcji z panem Choi, przed północą. Żałował, że
nie spytał jego taty, czy jego syn jechał razem z nim. Karał się w myślach za
to, że nie zajął się szyfrem nieco wcześniej.
*
Ostatnie dwa
tygodnie przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego były bardzo pracowite. Klasa
Jeonghana otrzymała ostatnie zadania na zaliczenie. Długowłosy nie widział się
z Seungcheolem od ich ostatniej, wspólnej nocy. Jisoo zapomniał wziąć ze sobą
mapę, co odwlekło się na tyle, że starszy chłopak postanowił dać sobie z tym
spokój. Pomyślał, że jeżeli czarnowłosemu zależałoby, przyszedłby do niego po
raz kolejny, i to przez balkon.
Jeden tydzień
miał wolny od lekcji chińskiego, bowiem pan Choi nie dał rady przychodzić do
państwa Yoon, zajęty sprawami swojej firmy. Jeonghan zdążył pogodzić się z tym,
że Seungcheol okłamał go i najwyraźniej zaczął pisać nową baśń. Miał
wystarczająco dużo czasu, by znaleźć nową, potencjalną ofiarę. Jisoo nie
przypominał mu o nim i zdążyli wykończyć kolejną paczkę pustych polaroidów,
wybierając się poza miasto na brzeg rzeki Han, niedaleko Hanam.
*
Seungcheol
zjawił się tydzień później, obwieszczając swoje przybycie pukaniem w okno
balkonowe Jeonghana.
Długowłosy
położył się już spać, zwłaszcza, że tego dnia nie miał lekcji z panem Choi i
nie spodziewał się wizyty czarnowłosego. Przestał już się łudzić.
Podniósł głowę
i spojrzał na przerwę między dwoma poszczególnymi częściami zasłony. Odrzucił
kołdrę i wstał, by otworzyć drzwi, w międzyczasie przeczesując palcami włosy i
przejeżdżając dłonią po twarzy. Serce mu zabiło mocniej, kiedy dostrzegł
znajomą twarz.
– Cześć,
Jeonghan – przywitał się Seungcheol, jak gdyby nic. Wszedł do środka nie
zdejmując butów i naniósł mu trochę śniegu, który w mig zaczął się roztapiać.
Długowłosy
patrzył na niego, jakby co najmniej założył na siebie królewskie szaty.
– Sądziłem, że
teraz ty przyjdziesz po mnie – starszy spojrzał na niego. Miał na głowie
czapkę, temu też Jeonghan nie mógł zobaczyć blasku księżyca przebijającego się
przez jego włosy. – Dałem ci nawet swój adres. A nawet jeśli go nie
rozszyfrowałeś powiedziałem ci, gdzie chodzę do szkoły…
– W Seulu nie
ma nawet takiej ulicy – burknął młodszy, podchodząc do szafki i wyjmując z niej
pomiętą, złożoną kartkę.
Seungcheol
podszedł do okna, by cokolwiek na niej zobaczyć. Przygryzł lekko wargę.
– Pomyliły mi
się liczby i wyszło z tego nie wiadomo co – uśmiechnął się kwaśno. – Ale
sądziłem, że będziesz mnie szukał zwłaszcza, że nie pojawiałem się u ciebie
przez tyle czasu.
Jeonghan
odwrócił wzrok. Nie chciał przyznawać się przed nim, że po kilku dniach mu
przeszło i zignorował myśli, nakazujące mu sprawdzić, co stało się z
czarnowłosym. Po długiej przerwie z Jisoo czuł się tak, jakby na nowo odnalazł
swoją bratnią duszę i musiał opowiedzieć mu wszyściusieńko od początku.
– Trochę
ściska mnie tutaj – pokazał na swoją klatkę piersiową. – Że tobie najwyraźniej
nie zależy. A sam pytałeś mnie, czy przypadkiem nie zamierzam pisać nowej baśni
– chyba teraz ty przejąłeś pałeczkę pisarza rozpoczynającego nowe dzieło. Masz
tego swojego Jisoo…
– Co ma do
tego Jisoo? – oburzył się Jeonghan. Seungcheol jak gdyby czytał mu w myślach!
– Masz z nim
bardzo dużo zdjęć i…
– To już nie
można sobie robić zdjęć z przyjacielem? Mam obsesję na punkcie jego polaroidu –
wytłumaczył się.
– Chodzi mi o
to, na którym go liżesz.
– I co z tego?
Jesteś zazdrosny? – zasugerował.
– Może
odrobinę.
–
Wygłupialiśmy się.
– Mógłbym
oczekiwać czegoś podobnego? – spytał Seungcheol
– Nie – odparł
bez namysłu. Pozwolił się mu przecież pocałować, ale nie wyobrażał sobie, by
mógł to zrobić tak, jak w przypadku Jisoo.
– Dlaczego…? –
mruknął niezadowolony chłopak. Zbliżył się na tyle do niego, by długowłosy
poczuł na swoim policzku dotknięcie jego chłodnego nosa, ten jednak odepchnął
go lekko.
– Jest już po
północy. Księżniczka przestaje mówić – ostrzegł Jeonghan. – Książę północy już
poznał jej tajemnicę. Klątwa jest nieuleczalna.
– Rozumiem –
rzekł beznamiętnie Seungcheol.
Poprawił
czapkę i otworzył okno, by wyjść na balkon i zeskoczyć z barierki. Jeonghan
obserwował, jak pokonuje murek i znika w czerni nocy.
Znów wszystko
zepsuł. Słyszał, jak wewnętrzny głos krzyczy na niego, oskarżając go o
znieczulicę.
Ale przyzwyczaił
się już. To nie był pierwszy raz.
I ze to juz koniec? ;________;
OdpowiedzUsuńEj no ale jak to że koniec? ;.; ;.; dlaczegoooo nieeee
OdpowiedzUsuń