Pierwsze kilka
sekund było momentem badawczym. Być może wciąż balansowałem pomiędzy jawą a
snem. W kolejnych zaś panikowałem.
Czułem, jak
wzrok biega mi po całym pokoju, oczy nie mogą się uspokoić, raz po raz zerkając
na moje zakryte nogi. Odrzuciłem kołdrę, by w końcu przestały tak szaleć i
skupiły się na jednym.
Tylko bez nerwów, spokojnie, mówiłem sam
do siebie, choć niewiele to dawało. To
tylko chwilowy zastój – nic się nie dzieje.
Zapewne za
chwilę mieliśmy stawić się na hali, by rozpocząć przygotowania do pierwszego
odcinka. Pierwszego dnia siedzieliśmy tam dłużej niż w pozostałe, ponieważ
musieliśmy zapoznać się z przeciwną grupą oraz zasadami programu w praktyce. Powinienem
był zerwać się z łóżka i sprawdzić, czy Hansol przypadkiem nie zaspał,
wyszorować się, zanim łazienkę zajmie Mingyu – trzeba jakoś wyglądać przed
kamerami, zrobić sobie herbaty, żeby potem zapomnieć jej wypić… Ale nie mogłem.
Szarpnąłem
gwałtownie swoim ciałem, a nogi nadal odmawiały posłuszeństwa. Jak gdyby się zbuntowały. Od niedawna to słowo wciąż
buczy w mojej głowie – znika i pojawia się w najmniej pożądanych momentach.
Jeśli już miał ten bunt wystąpić, to na pewno nie w taki sposób!
Próbowałem je
rozmasować, zginałem na siłę i prostowałem; kilkukrotnie. Usłyszałem, jak ktoś
otwiera drzwi do swojego pokoju. Błagałem ich mentalnie, by nie wpadli na
pomysł, by tutaj wejść i zobaczyć mnie w takim stanie. Ciężko mi się oddychało,
albowiem taka sytuacja zdarzyła mi się już, ale nie trwała aż tak długo. Po rozbudzeniu
się po regeneracji przez parę chwil nie czułem kończyn, lecz czucie wracało
wtedy stopniowo, wraz z odzyskiwaniem pełnej świadomości. Nie potrafiłem na
siłę wywołać impulsów w nogach, dlatego też zmuszony byłem zagłębić się w moją
strukturę.
Opadłem na
poduszkę czując, jak drżę. Nigdy wcześniej nad niczym tak gorączkowo nie
rozmyślałem. Nie mogłem ryzykować oglądania siatki, ponieważ skutkowałoby to
dwoma dniami do tyłu – dwoma dniami kręcenia programu. W tym czasie Wonwoo,
Mingyu i Hansol mogliby spokojnie przestać istnieć. Nie mogłem się powstrzymać
i jedynie leciutko musnąłem strukturę, ponieważ moi chłopcy już rozpoczęli
poranne szaleństwo, zwiastujące pięćdziesiąt procent szans na spóźnienie się.
Niczego nie
wywnioskowałem z pierwszego liźnięcia struktury. Sam widok zarysu niczego mi
nie przedstawi. Nigdy wcześniej nie udało mi się od razu wydostać na zewnątrz –
teraz żałowałem, że ostatnie wolne dni zmarnowałem na obsesyjne gonienie po
klatce, zamiast szukać u siebie nowych możliwości czy ćwiczyć prędszą
regenerację.
Nogi nadal nie
miały zamiaru wrócić na swoje miejsce, a ktoś zapukał do drzwi. Moje oczy
zapewne zwiększyły się dwukrotnie, kiedy w panice sięgnąłem po kołdrę, by
ponownie się okryć. Zagranie było nieprzemyślane, ponieważ dobijający się do
drzwi Wonwoo zapewne przyszedł mnie obudzić. Mogłem udawać, że już wstałem i
krzyczeć, że się przebieram, choć zazwyczaj robiłem to w łazience.
– Seungcheol,
śpisz jeszcze? – Wonwoo wcisnął głowę w szparę między drzwiami a framugą.
– Nie.
– Wstawaj, bo
znowu się spóźnimy. A dzisiejszego dnia nam nie darują.
– Zaraz.
Idź już sobie. Idź już.
– Pierwszy raz
to Hansol nas obudził – prychnął Wonwoo z niedowierzaniem.
– Co ja? –
usłyszeliśmy głos najmłodszego humanoida dobiegający z kuchni.
– Szykujemy na
ciebie plan! – odparł radośnie Mingyu. Zapewnie siedział razem z Hansolem w
kuchni.
– Za chwilę
wstanę – zamierzałem się go jak najszybciej pozbyć, aby jak najprędzej zająć
się wymyślaniem nowych rozwiązań co do mojego problemu z nogami.
– Coś się stało?
Boisz się nowego programu? – zaczął wypytywać mnie Mingyu, a ja myślałem, że za
moment wybuchnę. – Nie zapowiadał się tak straszliwie. W końcu nie będziemy
musieli wieszać się na lianach i głupio szczerzyć. Tutaj liczy się intelekt,
którego nam nie brakuje. No, może jedynie Hansolowi – ostatnie zdanie
specjalnie wypowiedział nieco głośniej.
– Chyba się
stąd wyprowadzę! – usłyszeliśmy z kuchni.
– Mnie by to
pasowało – rzekł Mingyu.
Podczas gdy
oni stroili sobie żarty, ja nawet nie potrafiłem się leciutko uśmiechnąć.
Obiecałem, ze nie będę miał przed nimi żadnych sekretów. Nie miałem ukrywać
przed nimi żadnego swojego problemu. Oni byli jedynymi, którzy byli w stanie mu
pomóc, jeżeli ja sam nie dawałem sobie z czymś rady.
– Wonwoo –
zacząłem po cichu.
– Co jest? –
ponownie wcisnął głowę miedzy szparę w drzwiach.
– Spałeś
dzisiaj z Mingyu?
To nie pytanie na teraz!
Wonwoo
wyraźnie się zawahał, a nawet zachłysnął powietrzem.
– A… Co to ma
do rzeczy?
Niepotrzebnie
je zadałem, ponieważ doskonale znałem dopowiedź. Wolałem jednak usłyszeć to z
jego ust – dałoby mi to większą satysfakcję.
– Jeśli mi
odpowiesz, to ja też ci coś powiem.
– Nie mamy
czasu… Chłopcy już są gotowi i…
– Tak albo
nie. Nie każę ci wygłaszać żadnej mowy.
– Tak – odparł
prędko i cicho. – Teraz ty.
– Nie mogę się
ruszyć – odparłem bez ogródek, odrzucając kołdrę. Wonwoo patrzył na mnie jak na
osobę niespełna rozumu.
Podniosłem się
na łokciach. Musiał zaczaić, że nie jestem w stanie ruszyć nogami. Wszedł do
pokoju i podszedł do mojego łóżka.
– Nie możesz
wstać? Słabo ci?
– Nie. Po
prostu nie czuję nóg – wskazałem na nie głową czując, jak w oczach zbierają mi
się łzy, a gardło zaczyna mnie piec.
Wonwoo
przysiadł na łóżku, z zamiarem dotknięcia ich; w pewnym momencie się zawahał.
– Czy to
konsekwencja niebrania pożywek?
– Nie wiem! –
pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, kiedy podniosłem się do siadu i
próbowałem je rozetrzeć. – Chciałem skontrolować swoją strukturę, ale
uziemiłoby mnie to przynajmniej na dwa dni.
Twarz Mingyu
zbledła, kiedy rzuciłem mu pojedyncze spojrzenie. Całą siłę włożyłem w chęć
poruszenia chociażby stopą – bez rezultatu.
– Min… –
zaczął Wonwoo, pomagając mi w rozcieraniu nóg. Chciał zawołać chłopaków, kiedy
przerwałem mu okrzykiem bólu. Od razu odskoczył widząc, co mi się stało.
Zupełnie, jakby przypadkiem to on mnie uszkodził.
Sam wezwałem
tutaj chłopaków, czując palący gorąc rozlewający się od ud po palce. Czułem
się, jak gdyby wypływała ze mnie maź, brudząca prześcieradło. Skupiałem się
tylko i wyłącznie na bólu, ignorując głosy chłopaków. Nigdy nie chciałem, żeby
zobaczyli mnie w takim stanie – moje łzy moczyły wszystko, co napotkały na
swojej drodze, zupełnie niekontrolowane. Ktoś obtarł je chusteczką i odgarnął
grzywkę z mojego gorącego czoła. Szczęka bolała mnie dwa razy mocniej niż
wtedy, kiedy myślałem, że znajduję się na skraju rozpaczy.
Z powrotem
opadłem na poduszkę, bardzo głęboko oddychając, aż rozbolały mnie płuca.
Leciutko poruszyłem lewą stopą, później prawą. Uśmiechnąłem się żałośnie,
zamykając oczy, żeby nie widzieć wiszących nade mną Wonwoo, Mingyu i Hansola.
– Spóźnimy się
na kręcenie – oznajmił najmłodszy.
– Ty chyba nie
widzisz, że Cheol ma problem – skarcił go Mingyu. – Słyszysz nas? – tutaj
zapewne zwrócił się do mnie.
– Tak –
sapnąłem. Moje ciało stopniowo się regulowało.
– Co to było…?
– spytał cicho Wonwoo. – Nigdy wcześniej nic podobnego ci się nie stało.
– Nie wiem –
szepnąłem. Potrzebowałem chwili spokoju i ciemności. Dobrze, że żadne z nich
nie rozsunęło żaluzji – to było ostatnie, czego mi było trzeba.
– Może to
przez te pożywki – zasugerował Hansol.
– Właśnie go
już o to pytałem – odparł Wonwoo.
Uchyliłem
lekko powieki, by kontrolować sytuację, ponieważ nie lubiłem polegać tylko i
wyłącznie na słuchu.
– Cheol, dalej
cię boli?
– Jeszcze
trochę. Ale już wszystko czuję. Wszystko jest na miejscu.
Spróbowałem
się podnieść i zrzuciłem nogi na podłogę. Przed oczami pojawiły mi się białe
plamy, a chłopcy stanęli jako asekuracja. Wstałem bez problemu, jedynie
chwyciłem się za głowę i ścisnąłem powieki, by pozbyć się zawrotów głowy.
– To było
straszne – wyznałem.
– Wiemy. Dasz
radę iść?
– Tak. Musimy
iść na halę. Poradzę sobie, skoro dzisiaj nie biegamy jak chorzy.
– Musimy tylko
tam podbiec, żeby nas nie wypatroszyli za spóźnienie.
– Hansol jak
zwykle pocieszny.
– Nie mam
zamiaru was zabawiać, skoro chcecie się mnie stąd pozbyć!
– Sam
zaproponowałeś wyprowadzkę.
Nie słuchałem
ich przekomarzanek, tylko skierowałem się prosto do łazienki. Moje ciało
zachowywało się, jakbym odzyskał dolne kończyny po bardzo długim czasie
przerwy. Zatrzasnąłem drzwi i spojrzałem w lustro. Trwało to ułamek sekundy,
ponieważ wyglądałem jak swój własny cień. Zrobiłem to jednak ponownie i krzywo
się do siebie uśmiechnąłem. Wiedziałem, że ja jeszcze wygram tę walkę.
Chłopcy przez
całą drogę pytali mnie, czy dam radę dojść na halę i czy nic mi nie jest. Byłem
im wdzięczny za tę troskę, ale wszystko już wróciło do normy. Czułem się tak,
jak chociażby wczoraj, jeżeli chodzi o moją kondycję fizyczną.
Mój stan z
dzisiejszego poranka odszedł w niepamięć, kiedy tylko wkroczyliśmy na halę. Nakazano
nam udać się do garderoby, gdzie czekały na nas gotowe zestawy ubrań. Wcześniej
tylko raz siedzieliśmy w tym pomieszczeniu oraz nosiliśmy inne ciuchy niż te
oznaczone koszulki. Nowy ubiór wywołał u nas dreszcz ekscytacji – mógłbym przysiąc,
że wyglądaliśmy wręcz perfekcyjnie. Żadne z nich na szczęście nie wspomniało o
tym, że być możliwe pożegnamy się dziś z którymś z nas. Na zawsze.
Naszą
konkurencją była starsza od nas, słabo znana nam grupka, mieszkająca w dość
oddalonej części dzielnicy H. Rzadko tam chodziliśmy, temu też nieczęsto ich
spotykaliśmy. Ich wiek był oczywisty, bowiem póki co nie ma tutaj nikogo
młodszego od nas. Bardzo chciałbym spotkać nowe, młodsze pokolenie, choć nie
wiadomo, czy będzie mi to dane, zważając na moją kondycję fizyczną i możliwość
zniknięcia podczas kręcenia „Najsłabszego Ogniwa”.
Ukradkiem
obserwowałem Mingyu i Wonwoo – zainteresowanie nimi zwiększyło się, odkąd rano
usłyszałem odpowiedź starszego. Wiadomo, zmusiłem go do tego wyznania, ale
przyniosło mi to pewną satysfakcję. Kiedy siedzieliśmy w garderobie, czekając
na drugą grupę i sącząc ciepły napój – ni to podgrzany sok, ni herbatę – z
plastikowych kubków, kontrolowałem każdy ich ruch. Nie działo się jednak nic, co
by mnie jakkolwiek ucieszyło. Usiedli nawet zbyt daleko od siebie. Hansol
popchnął mnie, kiedy nie zwracałem uwagi na jego prośby o przesunięcie sie i o
mało co nie wylałem na siebie zawartości kubka.
Druga drużyna
jedynie się z nami przywitała i nie wychodziła ze swojej garderoby, póki nie
ogłoszono, że za kilka minut rozpoczynamy emisję programu. Nie zamierzali się
nam przedstawiać, jak gdybyśmy doskonale się znali. Ja nawet nie bardzo
kojarzyłem ich imiona. Wszyscy w dzielnicy H się znali, chociażby z widzenia i
my właśnie widywaliśmy ich jedynie, kiedy przechodziliśmy obok któregoś przedstawiciela.
Transmisja
będzie się odbywać na żywo, temu też nie będzie tam czasu na chwile zawahania
czy nieprzemyślane odpowiedzi. Czułem, jak każdemu z nas trzęsą się ręce czy
nogi, choć żadne z nas nie zamierzało tego okazywać. Mingyu i Hansol nerwowo
wyglądali poza drzwi garderoby, jak gdyby chcieli złapać kogoś z przeciwnej
drużyny i rozpocząć miłą pogawędkę na temat nieładnej pogody. Siedziałem i
gapiłem się w lustro, uważnie oglądając swoją twarz i próbując nie odlecieć –
zrobiło mi się słabo, zwłaszcza, że myślałem o porannej akcji. Nikt nie mógł
się o tym dowiedzieć, choć pewnie Lab już o wszystkim wie.
Tuż przed
wejściem przypięto nam plakietki z imionami. Nie robiono tego w każdym
programie, a to był nasz drugi raz – po raz pierwszy mieliśmy je na piersi po
wypuszczeniu nas z Lab-u, gdzie widzowie mieli dopiero nas poznać. „Najsłabsze Ogniwo”
było nieco poważniejszym programem, gdzie musieliśmy wykazać się własną wiedzą,
którą otrzymaliśmy przed przeprowadzką do Miasta. Każde z nas było na zupełnie
innym poziomie, który przydzielony został zupełnie losowo. Nikt wcześniej nie
przygotowywał nas do takiego typu programu – ani do żadnego innego typu. Naszym
dzisiejszym zadaniem było pokazać publiczności, że z nas, odrzutków, też może
być jakiś pożytek i potrafimy się nie tylko wygłupiać, ale i walczyć o
przetrwanie przy pomocy samych naszych wiadomości.
Stanęliśmy za
specjalnie przygotowanymi stołami, otoczonymi grafenowymi ekranami, które
sprawiły, że nowe pomieszczenie zdało
się być o wiele mniejsze. Nikt nie przypuszczałby, że ostatnim razem
odgrywaliśmy tutaj scenki w amazońskiej puszczy, a ja zbłaźniłem się jako
nieudaczny TarzanCheol. Spojrzałem na sąsiedni stół, mrużąc oczy i odczytując
imiona z plakietek starszej drużyny: Aaron, Jonghyun, Minhyun i Minki. Byłem
pewien, że kogoś im brakuje, a jako że zapewne brali udział w większej ilości
programów, któryś z nich mógł zostać unicestwiony.
Mieliśmy się
ułożyć w kolejności od najstarszego do najmłodszego, temu też ja i Hansol
staliśmy na skrajach. Ostrzeżono nas, abyśmy nie rozmawiali ze sobą w trakcie
kręcenia. Kamery już wjechały i usłyszeliśmy głos prezentera, który jak zwykle
nie nagrywał z nami. Reżyser pojawiał się bardzo rzadko, a my widzieliśmy go
tylko dwa razy – przy pierwszym programie oraz kiedy usłyszeliśmy o
„Najsłabszym Ogniwie”.
Przywitaliśmy
się z widzami, pouśmiechaliśmy trochę. Czułem, jak moje nogi słabną, choć
stałem przy tym stole dopiero kilka minut. Wonwoo trącił mnie lekko udem,
próbując dodać mi otuchy.
– Dziś
przedstawiamy państwu dwie młode grupy – skupiłem się na głosie prezentera,
który uprzednio lekko ignorowałem. – Czy to nie idealny moment, by ocenić ich
bystrość i prędkość reakcji? Sześć, siedem, zero, cztery, jeden, dwa, zero,
zero, S, T.
Kamera z
prędkością światła nasunęła się na najmłodszego humanoida z przeciwnej grupy.
Odpowiedział on kolejnym ciągiem cyfr, a ja nie potrafiłem skojarzyć, o co
chodzi w tym wyzwaniu, póki kolejna kamera nie nakierowała się na mnie.
Otworzyłem usta, nie będąc pewnym, co powiedzieć. Zawsze jednak lepiej
spróbować strzelić, być może nie ma tutaj żadnej filozofii, szyfru, a to
zadanie ma jedynie nas zmylić.
– Osiem,
pięć... – zacząłem niepewnie i usłyszałem jęk zawodu prezentera. Świetlisty
blat stołu wyłączył kilkanaście żaróweczek w miejscu, gdzie opierałem rękę. Moi
chłopcy spojrzeli na mnie zszokowani, kiedy tylko kamery odwróciły się do
przeciwnej drużyny.
– Dziewięć,
pięć, zero, sześć, zero, osiem, zero, dwa, H, U.
Kiedy
usłyszałem kolejną kombinację, dopiero zaczęło mi świtać, o co chodzi w tym
dziwnym wyzwaniu. U nas spytano jeszcze Mingyu i wtedy byłem już pewien, że
miałem podać swój numer, którym często posługiwaliśmy się w Lab-ie – mój wyglądał
następująco: 95080801HU. Wstydziłem się za siebie, albowiem chłopcy, którzy
mieli więcej czasu, by zapomnieć o wydarzeniach ze swoich początków w sterylnym
laboratorium, prędzej załapali o co chodziło prezenterowi. Zaskoczył mnie, jak
i ja zaskoczyłem samego siebie. Nigdy nie miałem problemów z szybką reakcją.
Pytania
zadawano poszczególnym członkom każdej grupy. Mnie na razie pominięto.
Zagadnienia dotyczyły głównie tego, czego nauczyliśmy się w Lab-ie jak i
przeróżnych spraw codziennych. Hansola spytano nawet o przepis na zupę i udało
mu się wszystko ładnie zmyślić! Wydało mi się to absurdalne, ponieważ humanoidy
nigdy nie gotowały. Nam do przeżycia wystarczały jedynie specjalnie
przygotowane, gotowe pożywki. W końcu i musiano dotrzeć do mojej części
łańcucha. Zapytano mnie o zachowanie wobec zdenerwowanej dziewczyny,
przypominając mi, żebym pamiętał o czymś szczególnym.
– Nigdy nie
spotkałem kobiety – zacząłem i przerwałem na moment, widząc wzrok przeciwnej
drużyny, nakazującej iść mi z odpowiedzą w innym kierunku niż zamierzałem.
Tylko jakim? – Dlatego też nie wiem, jak miałbym się zachować... To są pytania
nie na miejscu, zwłaszcza, że żadne z nas nigdy wcześniej nie miało
styczności...
– Seungcheol –
przerwał mi prezenter. Jego głos był bardzo chłodny. – Twój brak elokwencji
sprawia, że twoje ogniwo słabnie.
Przyłożyłem
chłodną dłoń do czoła. Kolejne, nieprzemyślane zagranie i kolejne, zgaszone
żaróweczki. Nie rozumiałem, co się ze mną dzieje – zupełnie jakby moja ukochana
struktura odłączyła się od siatki intelektualnej i myślała po swojemu, nie tak,
jak trzeba.
–
Nadszedł czas, by każde z was indywidualnie wybrało, które z was zasługuje na
miano najsłabszego ogniwa – oznajmił
prezenter.
Na
wysokości naszych dłoni wyrosły niewielkie ekrany, na których pojawiły się
ikonki z naszymi imionami i wizerunkami. Nienawidziłem takich momentów, dlatego
też zmrużyłam oczy i udając, że patrzę na ekran, losowo wybrałem czyjeś imię.
Ikonki w mig zniknęły, temu też nie dowiedziałem się, na kogo zagłosowałem.
Ogłoszono
krótką przerwę, po której miało nastąpić wyeliminowanie pierwszego,
najsłabszego ogniwa. Wszyscy wyszliśmy z sali. Chcieliśmy porozmawiać z drugą
grupą, jednak Aarona, Jonghyuna, Minhyuna i Minkiego skierowano do innego
wyjścia, jak gdyby chciano zabronić nam kontaktu z nimi, póki nie skończymy
kręcenia.
–
Cheol, co się dzieje? – zaczął Hansol, kiedy wszyscy czterej stanęliśmy pod
ścianą.
Otworzyłem
usta, nie będąc pewnym, co mam im odpowiedzieć, tak jak wtedy, kiedy zaskoczono
nas pytaniem o numerek. Wiedziałem zaś, czego mogę spodziewać się po przerwie –
usłyszę swoje imię i ostatnim, co zobaczę, będą znikające żaróweczki pod moimi
dłońmi, opartymi na blacie stołu.
Machnąłem
ręką na Hansola. Nie chciało mi się z nimi rozmawiać.
–
Źle się czujesz? – spytał mnie Mingyu. – Brałeś dzisiaj pożywki?
Pokiwałem
przecząco głową – nie miałem czasu. Czyżby to była moja kara?
Chłopcy
zauważyli przerażenie malujące się na mojej twarzy i już o nic więcej nie
pytali. Zastanawiałem się, na kogo zagłosowali – czy któreś z nich poszło za
głosem prawdy i wybrało mnie? Hansol pociągnął mnie za rękę, byśmy pobiegli
zobaczyć, jak prezentuje się nasz poziom w oczach widzów – w ciemnym
korytarzyku, oddzielającym poszczególne części hali, wmontowano w ścianę
niewielkie ekraniki wskazujące na poziom popularności indywidualnie dla każdego
z nas.
–
Dlaczego mam różowy wskaźnik? – zasmuciłem się, wydymając usta. Chciałem
rozluźnić atmosferę. Hansol zaczął sobie ze mnie żartować tylko dlatego, że sam
miał żółty.
Poziom
każdego z nas nie prezentował się najgorzej – byliśmy mniej więcej na tym samym
poziomie. Oczywiście ja od razu zauważyłem, że mnie brakuje kilkunastu kresek,
by dogonić resztę – Hansol jak zwykle objął prowadzenie.
–
Gdzie Mingyu i Wonwoo? – spytałem. Oni zazwyczaj biegli razem z nami, by
zobaczyć swoje wskaźniki. Hansol wzruszył ramionami.
–
Zaraz się skończy przerwa i sobie nie zobaczą.
Wróciliśmy
do garderoby, a najmłodszy humanoid postanowił dokończyć swoją herbatę, która
zdołała już ostygnąć. Tam również nie było pozostałej dwójki.
–
Idę sobie odsapnąć – oznajmiłem. Hansol zgodził się na to, informując mnie
dłuższym przymknięciem oczu na znak zgody. Moi chłopcy wiedzieli, że podczas
kręcenia programu lubiłem udawać się w odosobnione miejsce, które wybrałem
sobie już na samym początku. Była to tak zwana droga bez wyjścia, krótki
korytarzyk zakończony ścianą – nic specjalnego, ale przynajmniej nikt tam nie
chodził, nie było tam niczego, co rozpraszałoby moją uwagę... Oprócz naszej
zaginionej dwójki, która upodobała sobie moje lokum.
Przycisnąłem
plecy do ściany, obserwując ich kątem oka. Mingyu i Wonwoo siedzieli w kącie
mojego ślepego zaułka. Młodszy
szeptał coś do drugiego i w ten sposób widziałem tylko tył jego głowy. Serce
zabiło mi mocniej, kiedy wplótł dłonie w jego bujną czuprynę i pocałował
starszego.
Nie
byłem pewien, czy kiedyś już to robili, ale mina Wonwoo wyrażała lekkie
zagubienie, zaś Mingyu robił to w taki sposób, jak gdyby od tego zależała jego
egzystencja. Widać było, że jednak oboje tego chcą. Najwyższy z naszej grupy
zawsze wykazywał takie dziwaczne skłonności – zastanawiałem się, co on jeszcze
robi w Mieście – może naprawdę źle dokonali tych testów?
Cieplej
mi się zrobiło, kiedy wgapiałem się w ich języki. Wonwoo w końcu przymknął
oczy, wciąż jednak nie będąc pewnym, co zrobić ze swoimi rękami – jak gdyby bał
się zniszczyć fryzurę Mingyu, który zaś niemalże tarmosił tego włosy.
–
Chore – podskoczyłem, kiedy w końcu zauważyłem, że tuż obok mnie kuca Hansol i
również obserwuje tamtą dwójkę. Spojrzałem na niego z zaskoczeniem, a ten ledwo
powstrzymywał się przed wybuchnięciem śmiechem.
–
Myślisz, że z Mingyu jest coś nie tak? – szepnąłem do niego.
–
Raczej z obojgiem.
–
Ja nie żartuję.
–
Ja też.
–
Z tobą się nie da normalnie porozmawiać! – oburzyłem się i wstałem powoli,
przemykając z powrotem do naszej garderoby. Jeżeli mielibyśmy się zacząć
wygadywać z Hansolem, zakochana dwójka od razu wyczułaby, że jest podglądana.
Czyżby martwili się o to, że któreś z nich nie przetrwa dzisiejszego dnia,
skoro zdecydowali się na ten krok? Uśmiechnąłem się krzywo do siebie – to im
raczej nie grozi.
Ja
i Hansol spojrzeliśmy porozumiewawczo na siebie, kiedy spotkaliśmy się z Mingyu
i Wonwoo pod koniec przerwy. Za moment mieliśmy z powrotem wejść do studia.
–
Seungcheol – zaczął Mingyu. – Jeszcze nie zajarzyłeś, że tutaj chodzi o to, aby
mówić to, co oni chcą?
– To nie jest
nasz pierwszy dzień w Mieście.
– Źle się
czuję – oznajmiłem. I rzeczywiście tak było. Czułem się oderwany od rzeczywistości.
– Żadne z nas
na ciebie nie zagłosowało – oznajmił Hansol.
– To byłoby
dziwne, gdybyście chcieli zlikwidować swojego – uśmiechnąłem się krzywo.
– A ty na kogo
zagłosowałeś?
– Nie wiem.
Przycisnąłem na oślep – przyznałem się.
– Czyli równie
dobrze mogło wypaść na któregoś z nas – zauważył Wonwoo, a ja wzruszyłem
ramieniem.
– Mogłem
zagłosować na samego siebie.
– Nie możesz
odpaść – oznajmił stanowczo Hansol. – Jesteś naszym tatą.
Sam śmiał się
trochę z tego stwierdzenia, jednak spojrzałem na nich ciepło – uwielbiałem ich,
wychowywaliśmy się razem od naszych pierwszych chwil. Jednak nie mogłem
pozwolić na to, by któreś z nich zostało unicestwione – już dano doszedłem do
wniosku, że już czas na mnie. Jestem pierwszą próbką z nowego pokolenia, temu
też mam prawo być słabszym.
Grupowy
przytulas był ostatnim, czego mi było trzeba. Przymknąłem oczy, kiedy
wpuszczano nas na Halę.
– Przestań
myśleć, że jesteś już niczego nie wart – Mingyu kopnął mnie mocno, zanim
jeszcze weszliśmy w strefę zakazu odzywania się.
Starsza grupa
stanęła przy stoliku w tym samym czasie. Po cichu liczyłem zgaśnięte
żaróweczki, kiedy prezenter witał wszystkich po przerwie. Dopiero kiedy
oznajmił, że czas na wyniki głosowania, podniosłem wzrok.
Przeciwna nam
grupa była wredna – otrzymałem od nich cztery głosy. Na szczęście przy ślepym wyborze
nie trafiłem na nikogo z naszej grupy. Byłem przygotowany na najgorsze, jednak
nie stało się nic, prócz zniknięcia światła z kolejnych żarówek. Aaron,
Jonghyun, Minhyun i Minki spojrzeli na mnie jak na największego wroga.
Nienawidziłem
niczego tak odwlekać, ponieważ z czasem dochodziły mnie coraz większe obawy i
strach. W tamtej chwili byłem przygotowany i zmarnowano mi szansę. „Najsłabsze Ogniwo”
zdawało się nie mieć stałej konstrukcji – albo to my uważnie nie posłuchaliśmy
zasad, albo było źle wyreżyserowane, bądź też chodzi tutaj o to, by nas
zaskoczyć.
Kamera, sunąca
w powietrzu w naszą stronę, miała w sobie wbudowane niewielkie diody, które
układały się w podobne wykresy jak te na ekranach, wykazujących poziom
zainteresowania każdym z nas. Zauważyłem je dopiero, kiedy operator postanowił
zając się zbliżeniami na każdego z nich. Nie były ukryte, temu też musiały one
na coś wskazywać.
Prezenter
oznajmił, że do końca pierwszej rundy pozostało jedynie jedno zagadnienie. Gra
w synonimy początkowo wydawała się być prosta, póki nie wyczerpywał się zasób
słów. Znów odpowiadaliśmy naprzemiennie – raz my, raz starsza grupa. W ciągu
dwóch kolejek, ten, kto się pomylił bądź dobrał złe słowo, tracił swoje
żarówki. Sam siebie zaskakiwałem widząc, jak dobrze mi idzie. W pierwszej
kolejce punkty stracił Jonghyun, w drugiej zaś nasz Hansol. Trzecia kolejka
była tą decydującą – rozstrzygała, kto zostanie tytułowym, najsłabszym ogniwem.
Skupiłem
wszystkie swoje połączenia w siatce, byleby tylko dobrze odpowiedzieć.
Zmarnowano na mnie szansę, temu też postanowiłem choć trochę jeszcze powalczyć.
Zauważyłem, że dioda na kamerze, w tej konkurencji, zaświeca się co trzy lub
odpowiedzi – miała się zapalić albo po mojej, albo po następnej. Moje słowo
było poprawne, zapaliła się przy Minkim, którego wyraz nie był zawarty w
kluczu.
– Jesteś
najsłabszym ogniwem, Minki – oznajmił spokojnie prezenter, a z przerażonych
oczu chłopaka w mig zniknął blask. On sam wpadł w zapadnię w podłodze.
Spanikowany
spojrzałem pod nogi – dopiero teraz dostrzegłem granice klapy, które były
bardzo dobrze zamaskowane. Ciałem humanoida, który odparł z gry, niewiele się
przejmowano. Kto wie, ile jeszcze ich tam leży, zakopanych pod budynkiem hali.
Spojrzałem na chłopców, których miny wyrażały jednocześnie przerażenie jak i
zaskoczenie. Musieli się jednak prędko opanować, gdyż gra toczyła się dalej.
Przeciwna
drużyna raz po raz posyłała mi pełne jadu spojrzenia. To pode mną powinna się
pierwsze ugiąć zapadnia, sam to nawet wiedziałem. Dziwiłem się, jaka ta gra
jest niesprawiedliwa. Nie zdziwiłbym się, jeżeli miałaby na celu jedynie
zajęcie czasu antenowego, podczas którego wybiłaby nas wszystkich. Nie
wiedziałem, czy ktoś jeszcze zauważył diody na fruwających kamerach, które były
wyznacznikami, na kogo wypadnie kolejka. Z każdym kolejnym zadaniem żaróweczki
zapalały się w innej kombinacji.
Pod koniec
rundy drugiej już ledwo mogłem wystać przy stoliku. Nogi zaczynały na nowo
odłączać się od mojej struktury i traciłem czucie poniżej pasa – powróciło
zagubione uczucie z poranka. Byłem pewien, że karta, którą pozostawiłem w
mieszkaniu, już zaczęła nawet migać ze złości, że nie zarejestrowałem dziennej
dawki pożywki.
W kolejnym
zadaniu oczekiwano od nas większego wysiłku umysłowego i pozwolono nam
filozofować na temat narzuconego hasła: coś sztucznego.
Wpierw pomyślałem o sztucznych kwiatach, które raz dopatrzyłem w Lab-ie, jednak
prędko uprzytomniłem sobie, że jest jednak coś o wiele ciekawszego – my,
humanoidy.
– My jesteśmy sztuczni – odparłem, kiedy
nadeszła moja kolej. Nie zdążyłem zarejestrować, co ile odpowiedzi zapala się
dioda, a nie byłem pierwszy w kolejce. – Dano nam ciało i umysł na wzór czegoś,
co już istnieje. Nawet jeśli wyglądamy lub zachowujemy się podobnie oraz mamy
swoje przeznaczenie, my i tak wiemy, że to nie jest naturalne – spojrzałem na
moich chłopców – ich wzrok mówił mi, że nie jest to oczekiwana wypowiedź. Nie
przerywałem jednak – raz kozie śmierć, zaraz i tak padłbym na podłogę i wył z
bólu. – Mieliśmy być pożyteczni, dlaczego więc zamknięto nas w Mieście? Może
nadajemy się do innych rzeczy, które w ogóle nie są związane z naszym
pierwotnym przeznaczeniem. Najwyraźniej krąży przekonanie, że to, co sztuczne,
jest straszne i nie do okiełznania...
– Jesteś
najsłabszym ogniwem, Seungcheol.
Ostatni raz
spojrzałem w kamerę, zanim moje oczy ogarnął mrok, a struktura na zawsze
odłączyła się od siatki intelektualnej. Chłopcy gwałtownie się poruszyli.
Wow wow wow...
OdpowiedzUsuńMialam isc spac ale cos mnie tknelo i zajrzalam tu...jak zawsze odcinek genialny...scena z Wonwoo i Mingyu urocza nawet <3 ahh juz chce nastepne:p