21.11.15

WIGH: Na własną odpowiedzialność, na własne życzenie | 5 dni przed programem

                Kiedy wyszedłem z mieszkania zaraz po przebudzeniu, by poczuć zapach oczyszczonego powietrza, w mojej strukturze pojawił się impuls pod nazwą nowego etapu. Nazwałem go tak ze względu na to, że czułem się lżejszy. Nielegalny wypad w Vernonem od razu oczyścił mi siatkę i poprawił nastrój. Nie miałem już sił ani chęci udawać, że jestem chory i ostatnio pogodziłem się z Mingyu, który bardzo ucieszył się z rozejmu. Chyba zrozumiał swoje zachowanie, ponieważ przestał mnie błagać o wskazówki dotyczące Wonwoo – może wpadł na swój własny pomysł? Lub zdążył zrobić ten szczególny krok? Wydaje mi się jednak, że zaraz by przyleciał do mojego pokoju. Zawsze robił wokół siebie zamieszanie.
                Odkąd zdecydowałem się odrzucić pożywki, nie tknąłem ani jednej paczuszki. Owszem, chodziłem do sklepu, ale udawało mi się umknąć, kiedy chłopcy przychodzili po swoje porcje. Kryłem własne w pokoju, po czym ukradkiem dorzucałem do reklamówki. Nic mi się nie działo. Chorobliwe objawy, które wymyślałem sobie sam, zniknęły.
Nic mi nie było.

Za to z okienkiem stało się coś dzisiaj. Chorobliwie mrugało.
Zakradłem się do niego, sceptycznie patrząc na migającą diodę. Chłopcy zrozumieli, że potrzebuję prywatności, a samotne spacery weszły mi w nawyk, dlatego też zazwyczaj to ja odbierałem oświadczenia, kiedy oni woleli siedzieć w domu.
Kliknąłem przycisk drukowania. Serce mi mocniej zabiło i przeszedł mnie chłodny dreszcz, kiedy ujrzałem fragment dobrze znanego nagłówka. Delikatne chwyciłem świeżą kartkę, i zaraz po niej wyłoniła się kolejna.
Uniosłem brew do góry, gdyż nigdy wcześniej nie dostaliśmy niczego podobnego. Najbardziej zmartwiło mnie, że nie użyli na niej ani jednego koloru – wszystkie oświadczenia czy informacje tworzone były przynajmniej w dwóch kontrastujących kolorach.
Jako kolejna wyleciała koperta, podpisana moim imieniem. Przeraziłem się ilością kartek i już czekałem na kolejne, jednak światełko przestało migać. Wyrzygało się i wyzdrowiało.
Usiadłem na klatce, by w spokoju zaznajomić się z treścią podejrzanych kartek. Gołe schody były zimne, myślałem, że zaraz mi odmarznie tylna część ciała. Budynek, w którym mieszkaliśmy, nie był tak pięknie wyremontowany jak hala czy chociażby domy innych pokoleń, które przeprowadziły się do Miasta bardzo dawno temu. Temu też czasem musieliśmy walczyć z przeciągami, kiedy któreś z nas niedokładnie zamknęło drzwi na klatkę.
Nie wiedziałem, za co się pierwsze zabrać. Nie mogłem się skupić i pobieżnie patrzyłem na każdą kartkę naraz. Ostatecznie zdecydowałem się dokładnie przeczytać oświadczenie, w końcu to przez nie najadłem się strachu i denerwowałem przez kilkanaście dni.
Ulżyło mi, kiedy doczytałem się, że werbują nas do nowego programu. „Najsłabsze ogniwo” – co to jest? Musimy wysłać Vernona i Mingyu na zwiady. Według naszej tradycji to oni dowiadywali się, jak wygląda dany program dzięki uprzejmości starszych.
Już miałem brać się za kopertę zaadresowaną do mnie, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i głosy Vernona i Mingyu. Spanikowałem i w pośpiechu, byle jak wcisnąłem kopertę i drugą kartkę pod kurtkę.
– Cheol, co robisz? – spytał Vernon.
– Masz? – dołączył do niego Mingyu i wziął mi z ręki oświadczenie.
Nie mogłem się ruszyć, by koperta nie szeleściła, a fakt, że siedziałem, tylko utrudniał sprawę.
– Uspokoiłeś się w końcu? – najmłodszy ciągnął z kartkę trzymaną przez Mingyu, by również móc zobaczyć jej treść.
– Tak – odparłem z krzywym uśmiechem. Chciałem, żeby sobie poszli i nie kazali mi iść z nimi.
Najsłabsze ogniwo? – najwyższy gryzł policzek od środka. – Vernon, my już wiemy, co będziemy teraz robić.
– Oczywiście. Cheol, idziesz z nami?
– Nie, wracam do środka.
– Jak chcesz. Zajmij czymś Wonwoo – polecił Mingyu. – Jest jakiś nie w sosie.
– A czy tak nie jest codziennie? – Vernon oderwał wzrok od kartki i spojrzał na niego.
– Dla odmiany to on ostatnio marudził – najwyższy wskazał na mnie głową. – Więc się odzwyczaiłem.
Chciałem, żeby już sobie poszli i zostawili mnie w spokoju. Ciekawość co do pozostałych dwóch wydruków dosłownie mnie pożerała. Nie mogłem nakazać im iść, ponieważ domyśliliby się, że coś jest nie tak.
– Trzymaj – Mingyu podał mi oświadczenie. Jednak żeby go dosięgnąć musiałbym wstać, co skutkowałoby odkryciem, co chowam pod kurtką.
– Podaj – jęknąłem, udając, że mi się nie chce wstać i dziwacznie wyciągając rękę, jak gdyby zaraz miała się wydłużyć.
– Taki leń się z ciebie robi? – prychnął Vernon.
– Przymarzłem.
– Jasne. Chodź, Vernon – Mingyu zachęcił gestem młodszego, by ten podążył za nim. – Jak to się nazywało?
Najsłabsze ogniwo – powiedziałem równocześnie z Vernonem.
Kiedy ci w końcu zdecydowali się opuścić budynek, nie wyjmując kartek spod kurtki wróciłem do mieszkania. Wonwoo nie siedział w kuchni, dlatego też bez problemu mogłem ją zdjąć i spróbować czmychnąć do siebie.
Zamknąłem drzwi i ulokowałem się w skłębionej pościeli, która jako bariera sprawowała się bardzo dobrze. Pierwsza z kartek okazała się upomnieniem dla mnie i Vernona. Byłem pewien, że to nie humanoidy kręcące program nas wsypały, ale kamery zdołały zidentyfikować. Zapewne były noktowizyjne, skoro nagrywano w całkowitych ciemnościach. W takim wypadku mogłem zostawić ją na stole w kuchni wraz z oświadczeniem. Pozostała jeszcze kwestia koperty.
Bałem się ją otworzyć. Co takiego może tam na mnie czekać? Czyżby Lab dowiedział się o moim nieposłuszeństwie wobec niebrania pożywek?
Oglądałem kopertę z każdej strony. Nie było na niej nic prócz wąskiej kreseczki na której leżało moje imię. Zacząłem skubać jej zaklejoną część – klej odchodził bardzo łatwo. Kiedy dotarłem do końca, wcisnąłem ją pod kołdrę i wstałem z łóżka. Uchyliłem drzwi by zbadać teren i z upomnieniem w ręce przemknąłem do kuchni by je tam porzucić i zrobić sobie coś cieplejszego do  picia. Na tyłku wciąż czułem chłód schodów na klatce, który stopniowo roznosił się po całym ciele.
Przeżywałem tę kopertę, ale nie miał odwagi zobaczyć, co jest w środku. Może lepiej zajrzę do niej przy chłopakach? Przy nich nie będą miał okazji się guzdrać, gdyż Vernon od razu ją rozerwie i wysypie zawartość. Może powiem o tym Wonwoo? Zapewne nic teraz nie robi, a on nie szaleje jak tamta dwójka.
– Seungcheol, jesteś już?
Wzdrygnąłem się na dźwięk jego głosu. O wilku mowa.
– Jak widzisz, jestem – odparłem. Przez chwilę szukałem mojego ulubionego kubka, póki nie przypomniałem sobie, że Mingyu niedawno skrócił jego żywot.
Wonwoo zajął się oświadczeniem oraz naszym upomnieniem. W ciszy oglądał kartki, a ja biłem się z myślami, czy mówić mu o kopercie, czy nie.
Najsłabsze ogniwo? Co to takiego? – spytał, patrząc na mnie.
Zdecydowałem się nie mówić mu o kopercie i żeby już o tym nie myśleć, rozważałem, czy nie zaproponować mu przycięcie włosów. Nie wiem, jakim cudem posiadał ich tak wiele i martwiłem się, że wkrótce zarośnie mu i twarz.
– Vernon i Mingyu dopadli mnie po drodze i od razu polecieli wypytywać – wyjaśniłem.
Wonwoo kiwnął głową i uśmiechnął się pod nosem, czytając nasze upomnienie.
– Z czego się śmiejesz? – spytałem nader poważnie.
– Z niczego. Tylko tyle o tym żartowaliście, aż w końcu się wam odwdzięczyli.
– Przecież nic nam nie zrobią – powiedziałem z wyrzutem, wlewając gorącą wodę do kubka Mingyu. Za karę będę korzystał z tego jego ulubionego.
– Możesz się zdziwić.
– Już nam źle życzysz? Co ci zrobiliśmy? – zmarszczyłem brwi, choć wcale nie byłem zły. Udawanie też mi źle szło i zacząłem się śmiać z samego wyrazu twarzy Wonwoo. Oboje dostaliśmy niekontrolowanego napadu śmiechu, dlatego rzuciłem w niego pudełkiem po herbacie, by ten się uspokoił i żebym ja również mógł przestać.
Rozładowanie stresu sprawiło, że nabrałem odwagi by powiedzieć Wonwoo o kopercie.
– Wonwoo… – zacząłem, a ten spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
Wtem ktoś mi przerwał, zaszczycając kuchnię swoją obecnością.
– Jesteśmy! – oznajmił głośno Vernon.
– Już? – zdziwiłem się.
– Aha, rozumiem, już sobie idę – najmłodszy udał, że się wraca i wpadł na Mingyu, który spojrzał na mnie, potem na kubek, znowu na mnie i wystawił rękę w geście bezsilności.
– Mój… Kubek… – szepnął niemalże bezgłośnie.
– W czymś muszę pić – wzruszyłem ramionami.
– Są jeszcze inne –oburzył się.
– Ale ja lubię takie grube, ciężkie kubki.
– Od kiedy?
– Odkąd mój umarł.
– Skończcie się wygadywać – poprosił Vernon. – Podobno się pogodziliście.
Odwróciłem na moment głowę, a Mingyu w mig znalazł się przy mnie, próbując wyrwać mi kubek z ręki. Udało mu się jedynie wziąć pojedynczy łyk, który ładnie sparzył jego język. Parsknąłem śmiechem.
– Vernon, mów lepiej, czego się dowiedzieliście – polecił Wonwoo, podając Mingyu swoją szklankę z chłodną wodą.
– Niczego.
– Jak to niczego? – wyskoczyłem na niego. – To po co tam poszliście?
– Nie dowiedzieliśmy się niczego, ponieważ nikt nic nie słyszał na temat Najsłabszego ogniwa. Nawet ci najstarsi. To nowy program.
Nagle mnie oświeciło. To o tym wspominał reporter, kiedy kamera napadła mnie po drodze do sklepu jakiś czas temu.
– Jak myślicie, na czym będzie on polegał? – spytałem, siadając na krześle przy stole. Zaproponowałem ciekawy temat do dyskusji. Kiedy już się rozgadamy, z tematu o nowym programie przechodzimy do tego, kto zamiata za miesiąc.
– Będą nas palić? – Vernon jako pierwszy rzucił pomysłem. – Kto najkrócej wytrzyma w ogniu, przegrywa.
– Skąd ty bierzesz takie pomysły… – mruknął Wonwoo.
– Bez sensu – dodał Mingyu.
– Każdy program polega na eliminacji poszczególnych uczestników – zauważyłem, a ci zgodnie kiwnęli głowami. – Niekoniecznie dosłownie. Sam tytuł sugeruje, że będą typować to najsłabsze ogniwo. Może chodzi o upokorzenie? Które z nas, zasilających łańcuch, najszybciej odpadnie? Oni są zdolni do wymyślenia czegoś takiego, przez co nie będziemy mogli spać. Mnie dalej śnią się formacje latających robaków ze „Zdobądź X”.
– Dobra teoria – pochwalił mnie Wonwoo. – Widzowie pewnie chcą się pośmiać.
– Seungcheol, te robaki naprawdę były takie straszne? – zaśmiał się Mingyu.
– Nie, ale… – zaplątałem się. – Ty pewnie nawet do nich nie dotarłeś.
– Dotarłem!
– Jasne…
– Nie wierzysz mi? Masz tutaj dwóch, którzy ci to potwierdzą – wskazał kciukiem na Wonwoo i Vernona, który naraz klepnął nas dwóch po policzku.
– Spokój. To jest nieważne. Skoro mój pomysł z ogniem nie nadaje się do wprowadzenia go w życie, musimy wymyśleć coś innego.
                Pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja, że mogliśmy bazować jedynie na samym tytule programu. Wcześniej znaliśmy już formułę i zakładaliśmy się, kto pierwszy odpadnie. Tym razem musieliśmy obgadać tysiące możliwych scenariuszy. Jedno było pewne – moja teoria.
               
                Kiedy nie chciało mi się już z nimi gadać i każdy z nas zaczynał się już powoli ewakuować do siebie, postanowiłem w końcu otworzyć tę kopertę. Paradoksalnie ciągnęła mnie i odpychała jednocześnie.
                Westchnąłem i padłem na łóżko, zakrywając się kołdrą i biorąc papier do ręki. Przymróżyłem oczy i wyciągnąłem jej zawartość. Wyglądała równie strasznie co nasz upomnienie. Jako pierwsze w oczy rzuciły mi się słowa terapia oraz siatka intelektualna.
                Zamarłem na moment. Lab nakazał mi się stawić przy bramie dzień przed rozpoczęciem kręcenia Najsłabszego ogniwa, by zmienić moją siatkę intelektualną, tak samo, jak z początku zrobili to Vernonowi. Było to równoznaczne z faktem, iż oni wszystko wiedzą. Obserwują nas na każdym kroku, nawet jeżeli powiedzieli nam, że od tej pory robimy wszystko na własną odpowiedzialność. Wiedzieli, że nie biorę pożywek i musieli to zmienić.
                Poczułem kilka impulsów w moich nogach – zupełnie jakby wtargnęli we mnie i próbowali sprawić, bym się obudził, zrozumiał, że to co robię, jest złe. Skrzywiłem się, nie móc nic poradzić na niekontrolowany i niespodziewany ból. Zacząłem ciężko oddychać, nie mając pojęcia co się ze mną dzieje. Zazwyczaj taki zryw pojawiał się, kiedy budziłem się po regeneracji po zaglądaniu w swoją strukturę. Chciałem kogoś zawołać, kiedy ból ustał tak prędko, jak się pojawił. Byłem w szoku i już nie wiedziałem, co mam o tym sądzić. To ingerencja Lab-u czy jedynie mojego psującego się ciała?
Postanowiłem skonsultować się z Wonwoo. W końcu już wcześniej odważyłbym się mu o niej powiedzieć, gdyby nie zjawiła się nasza kochana, głośna dwójka. On potrafił chociaż raz nie żartować tylko porozmawiać na poważnie. Nawet jeśli niczego by nie odpowiedział, prędko sam odpowiedziałbym sobie na zadane pytania aniżeli powoli dochodził do nich kryjąc się pod kołdrą.
Robiłem krok do drzwi i od razu się cofałem. Usłyszałem głos Vernona, dlatego cofnąłem się aż o parę kroków. Jeśli nie uda mi się przemknąć do pokoju Wonwoo udam, że idę po kolejną herbatę.
Nie było go w pokoju. Wywróciłem oczami – pewnie siedzi u Mingyu albo w łazience. Vernon, którego słyszałem okazał się naszym najwyższym współlokatorem. Co się dzieje?
– Gdzie Vernon? – spytałem, widząc Mingyu siedzącego samemu w kuchni. Dałbym sobie rękę uciąć, że słyszałem naszego najmłodszego humanoida.
– Śpi.
– Pewnie przeraził się tego oświadczenia  – zaśmiałem się. Kiedy najmłodszy je przeczytał udał, że ma zawał serca albo że w jego strukturze pojawiło się milion impulsów naraz. – A Wonwoo…?
– Też.
– Nie ma go w pokoju…
– Śpi u mnie.

Czego innego mógłbym się spodziewać, pomyślałem sobie. Niech od razu się tam przeprowadzi i wszystko tam przeniesie. Wolny pokój prędko znalazłby wykorzystanie.


1 komentarz:

  1. Uuu...zaczynam sie bac...oni nie moga mi Seungcheola popsuc! Haha a na pierwszym gifie oczywiscie skupilam uwage na...Woozim :D

    OdpowiedzUsuń