Kiedy
wyszedłem z mieszkania zaraz po przebudzeniu, by poczuć zapach oczyszczonego
powietrza, w mojej strukturze pojawił się impuls pod nazwą nowego etapu.
Nazwałem go tak ze względu na to, że czułem się lżejszy. Nielegalny wypad w
Vernonem od razu oczyścił mi siatkę i poprawił nastrój. Nie miałem już sił ani
chęci udawać, że jestem chory i ostatnio pogodziłem się z Mingyu, który bardzo
ucieszył się z rozejmu. Chyba zrozumiał swoje zachowanie, ponieważ przestał
mnie błagać o wskazówki dotyczące Wonwoo – może wpadł na swój własny pomysł?
Lub zdążył zrobić ten szczególny krok? Wydaje mi się jednak, że zaraz by
przyleciał do mojego pokoju. Zawsze robił wokół siebie zamieszanie.
Odkąd
zdecydowałem się odrzucić pożywki, nie tknąłem ani jednej paczuszki. Owszem,
chodziłem do sklepu, ale udawało mi się umknąć, kiedy chłopcy przychodzili po
swoje porcje. Kryłem własne w pokoju, po czym ukradkiem dorzucałem do reklamówki.
Nic mi się nie działo. Chorobliwe objawy, które wymyślałem sobie sam, zniknęły.
Nic mi nie
było.
Za to z
okienkiem stało się coś dzisiaj. Chorobliwie mrugało.
Zakradłem się
do niego, sceptycznie patrząc na migającą diodę. Chłopcy zrozumieli, że potrzebuję
prywatności, a samotne spacery weszły mi w nawyk, dlatego też zazwyczaj to ja
odbierałem oświadczenia, kiedy oni woleli siedzieć w domu.
Kliknąłem
przycisk drukowania. Serce mi mocniej zabiło i przeszedł mnie chłodny dreszcz,
kiedy ujrzałem fragment dobrze znanego nagłówka. Delikatne chwyciłem świeżą
kartkę, i zaraz po niej wyłoniła się kolejna.
Uniosłem brew
do góry, gdyż nigdy wcześniej nie dostaliśmy niczego podobnego. Najbardziej
zmartwiło mnie, że nie użyli na niej ani jednego koloru – wszystkie
oświadczenia czy informacje tworzone były przynajmniej w dwóch kontrastujących
kolorach.
Jako kolejna
wyleciała koperta, podpisana moim imieniem. Przeraziłem się ilością kartek i
już czekałem na kolejne, jednak światełko przestało migać. Wyrzygało się i
wyzdrowiało.
Usiadłem na
klatce, by w spokoju zaznajomić się z treścią podejrzanych kartek. Gołe schody
były zimne, myślałem, że zaraz mi odmarznie tylna część ciała. Budynek, w
którym mieszkaliśmy, nie był tak pięknie wyremontowany jak hala czy chociażby
domy innych pokoleń, które przeprowadziły się do Miasta bardzo dawno temu. Temu
też czasem musieliśmy walczyć z przeciągami, kiedy któreś z nas niedokładnie
zamknęło drzwi na klatkę.
Nie
wiedziałem, za co się pierwsze zabrać. Nie mogłem się skupić i pobieżnie
patrzyłem na każdą kartkę naraz. Ostatecznie zdecydowałem się dokładnie
przeczytać oświadczenie, w końcu to przez nie najadłem się strachu i
denerwowałem przez kilkanaście dni.
Ulżyło mi,
kiedy doczytałem się, że werbują nas do nowego programu. „Najsłabsze ogniwo” – co to jest? Musimy wysłać Vernona i Mingyu na
zwiady. Według naszej tradycji to oni dowiadywali się, jak wygląda dany program
dzięki uprzejmości starszych.
Już miałem
brać się za kopertę zaadresowaną do mnie, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych
drzwi i głosy Vernona i Mingyu. Spanikowałem i w pośpiechu, byle jak wcisnąłem
kopertę i drugą kartkę pod kurtkę.
– Cheol, co
robisz? – spytał Vernon.
– Masz? –
dołączył do niego Mingyu i wziął mi z ręki oświadczenie.
Nie mogłem się
ruszyć, by koperta nie szeleściła, a fakt, że siedziałem, tylko utrudniał
sprawę.
– Uspokoiłeś
się w końcu? – najmłodszy ciągnął z kartkę trzymaną przez Mingyu, by również
móc zobaczyć jej treść.
– Tak –
odparłem z krzywym uśmiechem. Chciałem, żeby sobie poszli i nie kazali mi iść z
nimi.
– Najsłabsze ogniwo? – najwyższy gryzł
policzek od środka. – Vernon, my już wiemy, co będziemy teraz robić.
– Oczywiście.
Cheol, idziesz z nami?
– Nie, wracam
do środka.
– Jak chcesz.
Zajmij czymś Wonwoo – polecił Mingyu. – Jest jakiś nie w sosie.
– A czy tak
nie jest codziennie? – Vernon oderwał wzrok od kartki i spojrzał na niego.
– Dla odmiany
to on ostatnio marudził – najwyższy wskazał na mnie głową. – Więc się
odzwyczaiłem.
Chciałem, żeby
już sobie poszli i zostawili mnie w spokoju. Ciekawość co do pozostałych dwóch
wydruków dosłownie mnie pożerała. Nie mogłem nakazać im iść, ponieważ
domyśliliby się, że coś jest nie tak.
– Trzymaj – Mingyu
podał mi oświadczenie. Jednak żeby go dosięgnąć musiałbym wstać, co
skutkowałoby odkryciem, co chowam pod kurtką.
– Podaj –
jęknąłem, udając, że mi się nie chce wstać i dziwacznie wyciągając rękę, jak
gdyby zaraz miała się wydłużyć.
– Taki leń się
z ciebie robi? – prychnął Vernon.
– Przymarzłem.
– Jasne.
Chodź, Vernon – Mingyu zachęcił gestem młodszego, by ten podążył za nim. – Jak
to się nazywało?
– Najsłabsze ogniwo – powiedziałem
równocześnie z Vernonem.
Kiedy ci w
końcu zdecydowali się opuścić budynek, nie wyjmując kartek spod kurtki wróciłem
do mieszkania. Wonwoo nie siedział w kuchni, dlatego też bez problemu mogłem ją
zdjąć i spróbować czmychnąć do siebie.
Zamknąłem
drzwi i ulokowałem się w skłębionej pościeli, która jako bariera sprawowała się
bardzo dobrze. Pierwsza z kartek okazała się upomnieniem dla mnie i Vernona.
Byłem pewien, że to nie humanoidy kręcące program nas wsypały, ale kamery
zdołały zidentyfikować. Zapewne były noktowizyjne, skoro nagrywano w
całkowitych ciemnościach. W takim wypadku mogłem zostawić ją na stole w kuchni
wraz z oświadczeniem. Pozostała jeszcze kwestia koperty.
Bałem się ją
otworzyć. Co takiego może tam na mnie czekać? Czyżby Lab dowiedział się o moim
nieposłuszeństwie wobec niebrania pożywek?
Oglądałem
kopertę z każdej strony. Nie było na niej nic prócz wąskiej kreseczki na której
leżało moje imię. Zacząłem skubać jej zaklejoną część – klej odchodził bardzo
łatwo. Kiedy dotarłem do końca, wcisnąłem ją pod kołdrę i wstałem z łóżka.
Uchyliłem drzwi by zbadać teren i z upomnieniem w ręce przemknąłem do kuchni by
je tam porzucić i zrobić sobie coś cieplejszego do picia. Na tyłku wciąż czułem chłód schodów na
klatce, który stopniowo roznosił się po całym ciele.
Przeżywałem tę
kopertę, ale nie miał odwagi zobaczyć, co jest w środku. Może lepiej zajrzę do
niej przy chłopakach? Przy nich nie będą miał okazji się guzdrać, gdyż Vernon
od razu ją rozerwie i wysypie zawartość. Może powiem o tym Wonwoo? Zapewne nic
teraz nie robi, a on nie szaleje jak tamta dwójka.
– Seungcheol,
jesteś już?
Wzdrygnąłem
się na dźwięk jego głosu. O wilku mowa.
– Jak widzisz,
jestem – odparłem. Przez chwilę szukałem mojego ulubionego kubka, póki nie
przypomniałem sobie, że Mingyu niedawno skrócił jego żywot.
Wonwoo zajął
się oświadczeniem oraz naszym upomnieniem. W ciszy oglądał kartki, a ja biłem
się z myślami, czy mówić mu o kopercie, czy nie.
– Najsłabsze ogniwo? Co to takiego? –
spytał, patrząc na mnie.
Zdecydowałem
się nie mówić mu o kopercie i żeby już o tym nie myśleć, rozważałem, czy nie
zaproponować mu przycięcie włosów. Nie wiem, jakim cudem posiadał ich tak wiele
i martwiłem się, że wkrótce zarośnie mu i twarz.
– Vernon i
Mingyu dopadli mnie po drodze i od razu polecieli wypytywać – wyjaśniłem.
Wonwoo kiwnął
głową i uśmiechnął się pod nosem, czytając nasze upomnienie.
– Z czego się
śmiejesz? – spytałem nader poważnie.
– Z niczego. Tylko
tyle o tym żartowaliście, aż w końcu się wam odwdzięczyli.
– Przecież nic
nam nie zrobią – powiedziałem z wyrzutem, wlewając gorącą wodę do kubka Mingyu.
Za karę będę korzystał z tego jego ulubionego.
– Możesz się
zdziwić.
– Już nam źle
życzysz? Co ci zrobiliśmy? – zmarszczyłem brwi, choć wcale nie byłem zły.
Udawanie też mi źle szło i zacząłem się śmiać z samego wyrazu twarzy Wonwoo.
Oboje dostaliśmy niekontrolowanego napadu śmiechu, dlatego rzuciłem w niego
pudełkiem po herbacie, by ten się uspokoił i żebym ja również mógł przestać.
Rozładowanie
stresu sprawiło, że nabrałem odwagi by powiedzieć Wonwoo o kopercie.
– Wonwoo… –
zacząłem, a ten spojrzał na mnie z zainteresowaniem.
Wtem ktoś mi
przerwał, zaszczycając kuchnię swoją obecnością.
– Jesteśmy! –
oznajmił głośno Vernon.
– Już? –
zdziwiłem się.
– Aha,
rozumiem, już sobie idę – najmłodszy udał, że się wraca i wpadł na Mingyu,
który spojrzał na mnie, potem na kubek, znowu na mnie i wystawił rękę w geście
bezsilności.
– Mój… Kubek…
– szepnął niemalże bezgłośnie.
– W czymś
muszę pić – wzruszyłem ramionami.
– Są jeszcze
inne –oburzył się.
– Ale ja lubię
takie grube, ciężkie kubki.
– Od kiedy?
– Odkąd mój
umarł.
– Skończcie
się wygadywać – poprosił Vernon. – Podobno się pogodziliście.
Odwróciłem na
moment głowę, a Mingyu w mig znalazł się przy mnie, próbując wyrwać mi kubek z
ręki. Udało mu się jedynie wziąć pojedynczy łyk, który ładnie sparzył jego
język. Parsknąłem śmiechem.
– Vernon, mów
lepiej, czego się dowiedzieliście – polecił Wonwoo, podając Mingyu swoją szklankę
z chłodną wodą.
– Niczego.
– Jak to
niczego? – wyskoczyłem na niego. – To po co tam poszliście?
– Nie
dowiedzieliśmy się niczego, ponieważ nikt nic nie słyszał na temat Najsłabszego ogniwa. Nawet ci najstarsi.
To nowy program.
Nagle mnie
oświeciło. To o tym wspominał reporter, kiedy kamera napadła mnie po drodze do
sklepu jakiś czas temu.
– Jak
myślicie, na czym będzie on polegał? – spytałem, siadając na krześle przy
stole. Zaproponowałem ciekawy temat do dyskusji. Kiedy już się rozgadamy, z
tematu o nowym programie przechodzimy do tego, kto zamiata za miesiąc.
– Będą nas
palić? – Vernon jako pierwszy rzucił pomysłem. – Kto najkrócej wytrzyma w
ogniu, przegrywa.
– Skąd ty
bierzesz takie pomysły… – mruknął Wonwoo.
– Bez sensu –
dodał Mingyu.
– Każdy
program polega na eliminacji poszczególnych uczestników – zauważyłem, a ci
zgodnie kiwnęli głowami. – Niekoniecznie dosłownie.
Sam tytuł sugeruje, że będą typować to najsłabsze ogniwo. Może chodzi o
upokorzenie? Które z nas, zasilających łańcuch, najszybciej odpadnie? Oni są
zdolni do wymyślenia czegoś takiego, przez co nie będziemy mogli spać. Mnie
dalej śnią się formacje latających robaków ze „Zdobądź X”.
– Dobra teoria
– pochwalił mnie Wonwoo. – Widzowie pewnie chcą się pośmiać.
– Seungcheol,
te robaki naprawdę były takie straszne? – zaśmiał się Mingyu.
– Nie, ale… –
zaplątałem się. – Ty pewnie nawet do nich nie dotarłeś.
– Dotarłem!
– Jasne…
– Nie wierzysz
mi? Masz tutaj dwóch, którzy ci to potwierdzą – wskazał kciukiem na Wonwoo i
Vernona, który naraz klepnął nas dwóch po policzku.
– Spokój. To
jest nieważne. Skoro mój pomysł z ogniem nie nadaje się do wprowadzenia go w
życie, musimy wymyśleć coś innego.
Pierwszy
raz zdarzyła się taka sytuacja, że mogliśmy bazować jedynie na samym tytule
programu. Wcześniej znaliśmy już formułę i zakładaliśmy się, kto pierwszy
odpadnie. Tym razem musieliśmy obgadać tysiące możliwych scenariuszy. Jedno
było pewne – moja teoria.
Kiedy
nie chciało mi się już z nimi gadać i każdy z nas zaczynał się już powoli ewakuować
do siebie, postanowiłem w końcu otworzyć tę kopertę. Paradoksalnie ciągnęła
mnie i odpychała jednocześnie.
Westchnąłem
i padłem na łóżko, zakrywając się kołdrą i biorąc papier do ręki. Przymróżyłem
oczy i wyciągnąłem jej zawartość. Wyglądała równie strasznie co nasz
upomnienie. Jako pierwsze w oczy rzuciły mi się słowa terapia oraz siatka
intelektualna.
Zamarłem
na moment. Lab nakazał mi się stawić przy bramie dzień przed rozpoczęciem
kręcenia Najsłabszego ogniwa, by zmienić moją siatkę intelektualną, tak samo,
jak z początku zrobili to Vernonowi. Było to równoznaczne z faktem, iż oni
wszystko wiedzą. Obserwują nas na każdym kroku, nawet jeżeli powiedzieli nam,
że od tej pory robimy wszystko na własną odpowiedzialność. Wiedzieli, że nie
biorę pożywek i musieli to zmienić.
Poczułem
kilka impulsów w moich nogach – zupełnie jakby wtargnęli we mnie i próbowali
sprawić, bym się obudził, zrozumiał, że to co robię, jest złe. Skrzywiłem się, nie móc nic poradzić na niekontrolowany i
niespodziewany ból. Zacząłem ciężko oddychać, nie mając pojęcia co się ze mną
dzieje. Zazwyczaj taki zryw pojawiał się, kiedy budziłem się po regeneracji po
zaglądaniu w swoją strukturę. Chciałem kogoś zawołać, kiedy ból ustał tak
prędko, jak się pojawił. Byłem w szoku i już nie wiedziałem, co mam o tym
sądzić. To ingerencja Lab-u czy jedynie mojego psującego się ciała?
Postanowiłem
skonsultować się z Wonwoo. W końcu już wcześniej odważyłbym się mu o niej
powiedzieć, gdyby nie zjawiła się nasza kochana, głośna dwójka. On potrafił chociaż
raz nie żartować tylko porozmawiać na poważnie. Nawet jeśli niczego by nie
odpowiedział, prędko sam odpowiedziałbym sobie na zadane pytania aniżeli powoli
dochodził do nich kryjąc się pod kołdrą.
Robiłem krok
do drzwi i od razu się cofałem. Usłyszałem głos Vernona, dlatego cofnąłem się
aż o parę kroków. Jeśli nie uda mi się przemknąć do pokoju Wonwoo udam, że idę
po kolejną herbatę.
Nie było go w pokoju.
Wywróciłem oczami – pewnie siedzi u Mingyu albo w łazience. Vernon, którego słyszałem
okazał się naszym najwyższym współlokatorem. Co się dzieje?
–
Gdzie Vernon? – spytałem, widząc Mingyu siedzącego samemu w kuchni. Dałbym
sobie rękę uciąć, że słyszałem naszego najmłodszego humanoida.
–
Śpi.
–
Pewnie przeraził się tego oświadczenia –
zaśmiałem się. Kiedy najmłodszy je przeczytał udał, że ma zawał serca albo że w
jego strukturze pojawiło się milion impulsów naraz. – A Wonwoo…?
–
Też.
–
Nie ma go w pokoju…
–
Śpi u mnie.
Czego innego mógłbym się spodziewać, pomyślałem
sobie. Niech od razu się tam przeprowadzi i wszystko tam przeniesie. Wolny pokój
prędko znalazłby wykorzystanie.
Uuu...zaczynam sie bac...oni nie moga mi Seungcheola popsuc! Haha a na pierwszym gifie oczywiscie skupilam uwage na...Woozim :D
OdpowiedzUsuń