23.4.16

WIGH: Zmięte ubranie i dwa koce | 11 dzień w trzeciej dzielnicy

                – Jeonghannie, Jeonghannie...
                – Czego.
                Od wczoraj męczyłem długowłosego, nieustannie skacząc obok niego i wzywając go zdrobnieniem imienia, kiedy tylko na moment zostaliśmy sami czy razem wybraliśmy się po pożywki. Po powrocie ze sklepu oznajmił, że już nigdy więcej z nim nie idę, skoro tak bardzo chcę mu truć nieustannie o tym samym – o ponownym wspólnym zajrzeniu w głąb struktury.
                Usiadłem przy stole w kuchni i obserwowałem, jak Jeonghan myje kubki. Chyba zaczynałem go irytować nieustannym wgapianiem się w jego ręce, ponieważ jego ruchy stały się ostrzejsze. W końcu odwrócił się w moją stronę i rzucił ścierkę na blat.
                – Ostatni raz proszę cię, abyś dał mi spokój – powiedział spokojnie.
                Spojrzałem mu w oczy i przez moment walczyliśmy na spojrzenia.
                – Czego się boisz? – spytałem po chwili. Odwrócił wzrok, udając, że wcale nie trafiłem w samo sedno. Ostatni raz przetarł ręce o spodnie i wyszedł z kuchni.
                Westchnąłem głęboko, opierając się o ścianę. Miałem już po prostu dosyć zachowania co poniektórych z najmłodszego pokolenia w dzielnicy V. Sądziłem, że chwile tutaj będą ekscytujące – rzeczywiście, pierwsze momenty były nader ciekawe, póki powoli nie przywykłem do kolorowych domów i takiej samej codzienności jak w dzielnicy H. Może jedno cały czas mi się podobało – śpiewanie piosenek. Tutaj ktoś często to śpiewał, co było niemożliwe do usłyszenia w H. Siadałem i słuchałem, ponieważ po części było mi to obce.
                                                   
                Skoro Jeonghan nie chciał ze mną eksperymentować dobrowolnie, musiałem dobrać się do niego siłą. Teoretycznie byliśmy wspólnikami, a nasz układ nie polegał tylko i wyłącznie na tym, że to ja będę się jego słuchał, a on mnie już nie. To ja byłem głównym koordynatorem.
Wpadłem na bardzo wredny pomysł, który był jednak bardzo trudny do wykonania. Zamierzałem zakraść się do pokoju Jisoo w nocy, kiedy Jeonghan będzie spał i nie będzie miał jak protestować. Uwielbiał spać, dlatego nie powinien się obudzić, kiedy przycupnę zaraz obok niego. Największym problemem był jednak Jisoo, który pewnie zbudzi się, kiedy tylko dotknę klamki, by obronić swojego przyjaciela.
Momentami zazdrościłem im tej szczególnej więzi, co było wręcz niewłaściwe, bo to ja wkopałem się między nich i nie powinienem psuć żadnych tutejszych relacji. Wyraźnie czułem jednak odrzucenie, które pojawiało się za każdym razem, kiedy dłużej przebywało się wśród osobników danego pokolenia. Ja miałem swoich chłopców, oni mieli siebie i nie było mowy o zmieszaniu się. Oni byli wodą, my byliśmy olejem.

Tak bardzo napaliłem się na nocne odwiedziny w łóżku Jeonghana, że sam zasnąłem. Siedziałem jak na szpilkach, aż w końcu zmógł mnie sen i nie zauważyłem nawet, kiedy padłem na poduszkę. Do tego zapomniałem się przebrać i umyć, temu zobaczyłem, że wszystko ładnie mi się pomięło, kiedy zbudziłem się z rana.
Nie było jeszcze bardzo jasno, w sumie pogoda o tej porze roku pozostawiała po sobie niedobór słońca. Zdawało mi się, że coś jest nie tak, ponieważ czułem się podejrzanie wyspany. Przetarłem twarz dłońmi i po cichu wyszedłem na korytarz, starając się uciszyć burczenie w brzuchu, ściągając mięśnie.
Coś było nie tak, ponieważ niedawno minęła czwarta rano. Zasłony w całym domu były skrzętnie zasunięte, a Seungkwan nie atakował Jihoona poranną rozśpiewką. Była jeszcze szansa, że mój plan się powiedzie.
Zakradłem się pod pokój Jisoo. Zdawało mi się, że podłoga skrzypi dwa razy głośniej niż zwykle, a ja oddycham jak po szalonym biegu. Na szczęście nie musiałem mocować się z klamką, ponieważ drzwi były uchylone – Jisoo i Jeonghan zawsze zamykali je na noc i najwyraźniej różnica ciśnienia w pomieszczeniach otworzyła je w nocy.
Zdawało mi się, że minął kawał czasu, zanim w końcu dotarłem do łóżka Jisoo od strony Jeonghana. Wyglądał śmiesznie, kiedy spał z lekko uchylonymi ustami – kiedy się regenerował, jego twarz była całkowicie zastygła. Miał śmiesznie wykręconą lewą rękę, temu też zacząłem się zastanawiać, jak ja go za nią chwycę. Może by się nie obudził, ponieważ zwykle spał jak kamień, ale nie zamierzałem ryzykować. Czy zwykły dotyk wystarczy?
Spojrzałem na Jisoo, który był zupełnym przeciwieństwem długowłosego. Nie wymyślał śmiesznych póz, a jego dłoń spokojnie spoczywała na kołdrze. Zastanawiałem się, dlaczego Jeonghan nie mógł ułożyć się w takiej pozycji. Usiadłem na podłodze, nie spuszczając oka ze śpiącej dwójki. Położyłem głowę na skraju łóżka, by nie runąć na ziemię, kiedy tylko zajrzę w swoją strukturę i stracę przytomność na pewien czas.
Przez moment rozważałem taką opcję, by usiąść z drugiej strony i spróbować, czy z Jisoo zadziała to tak samo. Wahałem się, ponieważ tym razem Jeonghan nie inicjował zaglądania w strukturę i mogło to nie wypalić. Musiałem jednak zaryzykować, dla dobra eskperymentu.
Zamknąłem oczy i starałem się skupić, lekko dotykając jego wykręconej ręki. Nawet się nie poruszył, temu położyłem na niej całą swoją dłoń. Po cichu przywoływałem do siebie wszystkie moje połączenia, starając się odnaleźć również bordową plamę należącą do Jeonghana. Była dość daleko i jedyne co musiałem zrobić, starać się pokonać w myślach dzielący nas dystans. Byłem zszokowany z jaką łatwością mogę wejść do czyjegoś umysłu, zwłaszcza, że drugi humanoid nie jest tego świadomy.
Wzdrygnąłem się, słysząc dźwięk tłuczonego szkła gdzieś w tle. Od razu otworzyłem oczy, przez ułamek sekundy nie wiedząc co się ze mną dzieje i dlaczego jestem w pokoju Jisoo. Usłyszałem cichy szelest kołdry po drugiej stronie, dlatego skuliłem się za materacem, by młodszy humanoid mnie nie zauważył. Podniósł lekko głowę, patrząc nieprzytomnym wzrokiem na uchylone drzwi i kładąc się z powrotem, cicho mrucząc. Zachowywał się zupełnie jak kot, chociaż żaden humanoid zamknięty w Mieście nigdy nie widział żywego kota. Przysunął się do Jeonghana, tuląc lekko głowę do niego. Cieszyłem się, że nie rozejrzał się wokół, ponieważ od razu by mnie dostrzegł.
Ciekawiło mnie, kto rozbijał szklanki w kuchni o czwartej nad ranem, ale nie mogłem rezygnować z planu dla tekiej błahostki. Postanowiłem spróbować ponownie. Kiedy tylko oddech Jisoo się unormował, przestałem wstrzymywać swój. Bałem się, że od razu mnie wyczuje, ale najwyraźniej był zbyt rozespany.
Położyłem głowę na materacu i ponownie dotknąłem ręki Jeonghana. Czułem się zmęczony samą próbą wejścia w strukturę, ale nie zamierzałem się poddawać. Tym razem było nieco trudniej, ale w końcu udało mi się przywitać z moimi błękitnymi połączeniami. Balansując na granicy jawy i snu, coś przeszkodziło mi po raz kolejny, dotykając mojego ramienia. Przestraszyłem się i na wpół ślepy zamachnąłem się na podkradacza, chwytając go najprawdopodobniej za rękę.
Moja siatka oszalała. Po raz kolejny trasa do głowy innej osoby została przerwana, co nie było zbyt dobre dla jej kondycji. Zabolała mnie głowa, kiedy bordowa plama połączeń Jeonghana nagle zmieniła się w biel a później w fiolet. Fiolet nie łączył się z moim błękitem tak płynnie jak bordowy, dlatego od razu mnie odrzucił, co poczułem jako rytmiczne pulsowanie w mojej głowie i chorej łydce, a myśli płynące w stronę obcego koloru naraz zaczęły się wycofywać. Byłem zbyt zszokowany, by rozszyfrować słowa znajdujące się na fioletowych połączeniach i gwałtownie otworzyłem oczy.
Miałem przed sobą bardzo niewyraźny obraz i zbierało mi się na wymioty, ponieważ strasznie kręciło mi się w głowie. Dobrze, że siedziałem na podłodze i udało mi się oprzeć na łóżko, ponieważ zaraz runąłbym na ziemię. Słyszałem czyjś przyspieszony oddech, ktoś inny dotykał mojego ramienia, kolejny głos zaś mówił moje imię. Przytknąłem dłoń do ust  i pochyliłem głowę, ponieważ zaczynałem się czuć naprawdę źle. Zamknąłem oczy, ponieważ rozmazany obraz tylko potęgował ten problem.
– Seungcheol – po raz kolejny usłyszałem swoje imię. Rozpoznałem głos Jihoona  – tylko tego brakowało.
Podniosłem leniwie wzrok, nie odtykając ust.
– Wynoś się stąd – rozkazał.
– Jihoon – syknął Jeonghan, jak gdyby próbował sprawić, że niski humanoid cofnie swoje słowa.
– Wynoś się z naszego domu i nie waż się tutaj wracać – powtórzył. – Nie mam już wątpliwości, że jesteś szpiegiem, skoro zdecydowałeś się atakować Jeonghana bez jego wiedzy, o czwartej nad ranem!
– Skąd wiedziałeś, że on tutaj będzie? – spytał długowłosy.
Miałem gulę w gardle i nie potrafiłem się odezwać. Jeszcze bym wyrzygał z siebie resztki herbaty na stopy Jihoona i nie mógłbym liczyć na spokojną śmierć.
– Seungkwan rozwalił szklankę, obudził mnie, a wy zwykle nie zostawiacie otwartych drzwi do waszego pokoju, dlatego zdało mi się to podejrzane – wyjaśnił prędko.
– Przepraszam Jeonghan – udało mi się wydusić, nawet jeśli siedziałem tyłem do długowłosego.
– Odejdź – nakazał Jihoon. – Nie zmienię swojej decyzji i każdy w tym domu powinien się ze mną zgodzić.
– Zrobiłem to, ponieważ Jeonghan nie chciał zgodzić się zrobić tego dobrowolnie.
 – Co ci to da, kiedy będziesz właził komuś do głowy? – spytał długowłosy. Również wyczułem w jego głosie lekką irytację, spowodowaną tym, że zrobiłem coś wbrew jego woli.
– Czułeś coś? – spytał Jisoo. Zapomniałem, że on również tutaj jest i chciałem na niego nakrzyczeć, by sobie poszedł, bo on nie jest w ogóle związany z tą sprawą.
– Nie wiem – odpowiedział Jeonghan.
– Kiedy chwycił mnie za rękę, wlazł również we mnie – oznajmił Jihoon. – Chciałeś załatwić dwóch za jednym razem? Pewnie chciałeś zafundować nam niekończącą się regenerację – prychnął. – Dlaczego Lab uczepił się akurat nas? Nie mamy nic do ukrycia.
– Nie chciałem wejść do ciebie. Dodatkowo coś od razu mnie wyrzuciło. Możecie zaczekać, aż przestanie mi się kręcić w głowie? Wszystko wyjaśnię...
– Wiele razy już próbowałeś i ani razu nie wymyśliłeś niczego racjonalnego. Daj nam żyć jak kolejnemu, zwyczajnemu pokoleniu humanoidów. Znajdź sobie inne ofiary.
Nasza kłótnia przywołała również Seokmina i Seungkwana, który rozbijając szklankę doprowadził do tego, że koło piątej nad ranem stanąłem przed drzwiami ich domu, trzęsąc się, zaskoczony nagłą zmianą temperatury. Jihoon pozostał nieuległy, reszta również zaczęła się z nim zgadzać, skoro posunąłem się do czegoś wbrew ich woli. Nie rozumiałem ich strachu. Wiedziałem jednak, że wyzbyłem się go dzięki temu, że żyję po raz drugi i w mojej głowie pojawiła się myśl, że od teraz wszytko mi wolno. To ja żyłem złudzeniami, sunąc powoli po głównej ulicy o piątej nad ranem. Jihoon pożyczył mi, abym wrócił na ruiny i ponownie ułożył się na stercie gruzu, może czas się cofnie.
Poszedłem tam, znalazłem stary budynek, z którego pozostało więcej, niż jedna ściana i usadowiłem się, jak najwygodniej było tylko można. Byłem zdruzgotany, dlatego nie było mowy o spaniu. Rozważałem nawet oddanie się w ręce Lab-u, ale przypomniałem sobie, że miałem być silny, przestać tchórzyć. Dam najmłodszemu pokoleniu V nadzieję, że już ani razu mnie nie zobaczą, po czym wrócę i spróbuję ich przekonać, że myślą zupełnie na opak. Zamierzałem wprowadzić rewolucję, jeżeli chodzi o filozofię humanoidów.

Ostatecznie zwymiotowałem na tyłach budynku, przysnąłem na moment i doczekawszy się przyzwoitej pory, wybrałem się do sklepu po pożywki. Postanowiłem dać najmłodszemu pokoleniu dzień wytchnienia, po czym po raz kolejny ich zaatakować. Mógłbym nawet zrobić im na złość, czatując pod ich okienkiem w oczekiwaniu na powiadomienie od Lab-u. Wydrukowałbym je i wyrzucił, narażając ich na gniew pracowników, kiedy nie stawiliby się na hali o wyznaczonej porze. Nie mogłem jednak próbować się mścić, kiedy nawet jeszcze nie spróbowałem wrócić bez ultimatum.
Przebywając niemalże dwa tygodnie w domu najmłodszych chłopców z V, uprzytomniłem sobie, że zaraziłem się śpiewem. Mruczałem coś pod nosem, tworząc piosenki bez ładu i składu i z niewielkim sensem, po raz kolejny przekupując każdy zakamarek ruin i włócząc się po rzadko uczęszczanych ulicach.
Kiedy zbliżał się wieczór, przeraziła mnie prędkość zanikania światła i to, jak bardzo zrobiło się ciemno, kiedy dotarłem do ruin z kolejnym kocem, który ukradłem komuś z balkonu. W przyszłości oddam, obiecuję. Musiałem jakoś przetrwać noc. Pierwszy koc udało mi się dorwać w sklepie i najwyraźniej dobry los nade mną czuwał, pozwalając mi odnaleźć takie skarby. Lub to po prostu zwykły fart, ponieważ odwiedziłem sklep z samego rana jako pierwszy i miałem wszystko na wyłączność. Kiedy znikało słońce, zaczynało się robić bardzo chłodno. Dzisiaj zrobiło się chłodniej i zimniej niż zwykle. Wiedziałem, co to oznacza.
Sprzątanie.
Nie miałem szans przetrwać na ruinach, ponieważ było to miejsce, którym maszyna zajmie się najdokładniej. Wkrótce pewnie zaczną budowę nowych budynków, skoro zostawili tutaj takie pobojowisko. Rano nic już tutaj nie zostanie i jeżeli się nie pospieszę, mnie również może już nie być.
Zrobiło się bardzo cicho i powietrze zdawało się cofać, kiedy pierwszy, ogromny reflektor omiótł moją sylwetkę. Zgarnąłem oba koce i pomknąłem z powrotem w górę głównej ulicy, kierując się w stronę jedynego domu, który znałem. Maszyna miała dużo roboty na ruinach, temu też liczyłem na to, że uda mi się prędko uciec, nie będąc zauważonym. Tym razem nie pojawiła się ta pozytywna adrenalina, jak wtedy, kiedy uciekałem przed maszyną z Vernonem. W tym momencie towarzyszyło mi bardziej rozpaczliwe uczucie, ponieważ nie miałem się gdzie schować. Pomimo tego, że wyzbyłem się pozornego strachu, nadal pozostawały we mnie elementy, które wgrywano humanoidom zaraz po przejściu testów płodności. Zaprogramowano nas na posłuszeństwo, a przez posłuszeństwo rozumiano wykonywanie zaleceń Lab-u, jakimi był między innymi rozkazy pozostania w swoich mieszkaniach podczas czyszczenia.
Zapukałem do drzwi. W kuchni paliło się światło i zobaczyłem w niej Seungkwana. Zastukałem w szybę. Wzdrygnął się i spojrzał na mnie. Zamierzał wstać i otworzyć mi drzwi, ale najwyraźniej ktoś go zawołał, ponieważ odwrócił głowę i poruszył ustami. Usiadł z powrotem, a ja zapukałem po raz kolejny. Przytknął palec do ust, marszcząc brwi. Nie bardzo rozumiałem, o co mu chodzi, najwyraźniej pukanie w szybę było dla nich irytujące.
Rozejrzałem się wokół, szukając szpary między domami, w którą mógłbym się wcisnąć i przeczekać czyszczenie. Wtem usłyszałem, że ktoś mnie woła i nie był to nikt inny jak Seungkwan, stojący w drzwiach. Ochoczo wbiegłem po schodkach, w mig zostając otulonym przyjemnym ciepłem domu.
– Dzięki – sapnąłem, przytulając go lekko. Seungkwan wzdrygnął się i prędko się ode mnie oddalił i starał się zachowywać tak, bym nie zauważył, że coś jest nie tak. Był jednak kiepskim aktorem i wyczuł, że wiem.
 – Nie wiedziałem, że dzisiaj jest czyszczenie – starałem się nie zaczynać tematu związanego z ich lękami wobec mnie. To nie działało tak, że poprzez zwykły dotyk mogłem namieszać w ich głowach czy zepsuć ich cały mechanizm, doprowadzając do śmierci.
– Miałem cię nie wpuszczać, ale postanowiłem pozwolić ci chociaż przeczekać – wzruszył ramionami. – Usiądź tutaj i się nie ruszaj. Albo chodź do kuchni... Lepiej nie – wahał się.
Usiadłem więc w przedpokoju, nie mając zamiaru im zawadzać. W końcu nie byłem tutaj mile widziany. Rzuciłem jeden koc na podłogę, usiadłem na nim i oparłem się o ścianę, drugim zaś się przykrywając. Było mi trochę zimno.
– Mógłbym coś do picia? – spytałem. – Nie piłem nic odkąd...
Seungkwan uciszył mnie gestem dłoni, ponieważ został wezwany przez kogoś do pokoju. Rozumiałem, że znów będzie chodzić o to, że mnie wpuścił. Podkuliłem nogi, starając się podsłuchać co nieco rozmowy – zamknęli jednak drzwi i niczego nie słyszałem.
Po pewnym czasie przyszedł do mnie Jeonghan. Nie ukrywałem, że byłem zdziwiony widząc go. Nie wyglądał na zdenerwowanego a zdawało mi się, że powinien być wściekły za to, że wpychałem się do jego głowy bez uprzedzenia.
Usiadł obok mnie, na wolnej części koca i ukradł mi trochę mojej przykrywki. Patrzyłem na niego ze zmarszczonymi brwiami i zaciekawieniem w oczach. Długowłosy westchnął, spoglądając na mnie, podnosząc się i gasząc światło w przedpokoju. Oświetlała nas jedynie świetlista smuga z kuchni, a zaraz przez okno przebił się ogromny reflektor maszyny sprzątającej. Ten to miał wyczucie.
– Przepraszam – powiedziałem cicho, patrząc za okno.
Jeonghan prychnął cicho pod nosem. Czułem się bardzo niezręcznie, ponieważ wolałbym, gdyby mi cokolwiek odpowiedział, a nie tylko wydawał z siebie dziwne dźwięki.
– Widziałeś coś? – zapytał po chwili, kiedy kolejne migniecie reflektora oświetliło jego twarz. Jego włosy były w nieładzie, zapewne drzemał albo chociażby leżał. Zastanawiałem się, czy już wrócił do swojego pokoju.
– Gdzie?
– Na moich połączeniach.
– Nie. Nie zdążyłem.
– To dobrze – odwrócił głowę.
– Masz coś do ukrycia? – spytałem, jak gdybym był jego najlepszym przyjacielem i miałby być ze mną stuprocentowo szczery.
– Co? Nie. Tylko to dość nieprzyjemne, mieć świadomość, że ktoś wlazł ci do siatki a ty zwyczajnie spałeś i nie byłeś niczego świadom. Śniło mi się coś i nagle mój sen został przerwany, najwyraźniej wtedy mnie dotknąłeś.
– Ale to nie tak, że poprzez zwyczajny dotyk mogę wam namieszać w głowach... – próbowałem się usprawiedliwić, ponieważ wyglądało na to, że cała piątka twierdziła, że tyle wystarczy, bym ich nawet zabił.
– Wiem, wiem – uspokoił nie gestem dłoni. – Reszta zaczęła tak twierdzić, ponieważ zrobiłeś to bez mojej wiedzy. I również udało ci się wejść w siatkę Jihoona.
– Nie udało mi się – poprawiłem go. – Widziałem jej zarys, ponieważ zaskoczył mnie, kiedy skupiałem się na tym, aby wejść w swoją i twoją i nagle zmieniłem obiekt połączenia. Siatka intelektualna Jihoona od razu mnie odrzuciła, temu też czułem się tak, jakbym miał zwymiotować. Zazwyczaj po wyjściu z głębi struktury jedynie kręci ci się w głowie.
– Myślisz, że stało się tak dlatego, że wcześniej udało się nam połączyć tylko dlatego, że oboje tego chcieliśmy i zrobiliśmy to w równym czasie? – zainsynuował.
Uchyliłem lekko usta, jednak nic nie powiedziałem, rozważając jego myśl. Była bardzo sensowna.
– Jesteś genialny, Jeonghan – odparłem w końcu. – To rzeczywiście ma sens.
Uśmiechnął się, słysząc pochwałę z moich ust.
Przez pewien czas siedzieliśmy w ciszy. Mimo tego, że długowłosy oświadczył, że się mnie nie boi, nadal trzymał się na bezpieczną odległość.
– Nie ufasz mi? – odważyłem się zapytać.
– Nie wiem – wzruszył lekko ramionami. – Jihoon nie potrafi ci zaufać, ponieważ została mu wszczepiona taka cecha. Jest podejrzliwy wobec wszystkiego, co nie tyczy się nas, najmłodszego pokolenia. A skoro jesteś tym z zewnątrz, to tym bardziej. Kiedyś taki nie był. Lab-owi nie podobał się jego charakter, więc co nieco mu pozmieniali. Pozwolił ci jednak zostać do rana, do końca czyszczenia. Nie wyniosłem się jeszcze z pokoju Jisoo, dlatego mogę udostępnić ci moje łóżko. Gdzie spałeś zeszłej nocy?
– Na ruinach – odparłem niepewnie. – Musiałem uciekać, ponieważ maszyna sprzątająca zajmuje się dzisiaj wszelakim gruzem tam pozostawionym. Czy ciebie i Jisoo coś łączy? – postanowiłem na siłę nawiązać do tego tematu, nawet jeśli Jeonghan tylko raz o nim wspomniał.
– Co masz na myśli...?
– Jeden z moich chłopaków... Mingyu – ten, który spytał mnie, czy jest możliwość wejścia w czyjąś strukturę – czuje, delikatnie mówiąc, głębszą więź z innym humanoidem z naszego pokolenia – Wonwoo. Mingyu przechodził dodatkowe testy płodności i wydaje mi się, że jego struktura jest bardzo zbliżona ku temu, czego oczekują pracownicy Lab-u. On spokojnie mógłby żyć za murami, ponieważ... się zakochał. A ty i Jisoo... Również jesteście blisko, zupełnie jak oni...
– Żadne z nas nie przechodziło dodatkowych testów, więc jestem pewien, że nic takiego się z nami nie dzieje. Owszem, bardzo chciałbym zobaczyć Seul, świat za murami, ale... Nie. Seungcheol. Strasznie wymyślasz... – spojrzał na mnie z politowaniem.
Marzyłem o tym, by zakochać się tak jak Mingyu. Co by się stało, gdybym spróbował? W Lab-ie pozwalano przyswajać nam wiedzę na ten temat, dlatego nie byłem aż tak zielony.
– Dlaczego do mnie przyszedłeś? – zmieniłem temat. Tamten niestety wydawał się bardzo drażliwy.
– Przyszło powiadomienie o nowym programie. Dziwnym trafem nie zostałem w nim uwzględniony, to znaczy wyraźnie w nim zaznaczono, że ja nie biorę w nim udziału. Zdenerwowałem się, ponieważ poczułem się gorszy, inny.
– Co robi reszta?
– Rozmawiają o nowym programie. Seungkwan zaskoczył mnie tym, że cię tutaj wpuścił, a jako że teraz sam jestem tym dziwnym, poszedłem do swoich.
– Dzięki – prychnąłem z ironią w zamian za nazwanie mnie tym dziwnym.
– Chcesz coś pić? – spytał, ignorując moje niezadowolenie.
– Tak, pewnie. Nie piłem nic odkąd Jihoon mnie wyrzucił.
Jeonghan rzucił na mnie swoją część koca i wstał, by przygotować nam obojgu herbaty.
– Zastanawiam się, dlaczego wykluczono mnie z kolejnego programu. Boję się tego tak, jak oni boją się ciebie.
– Naprawdę jestem taki straszny?
– Nie, ale potrafisz coś, czego oni nie potrafią. A wszystkie humanoidy są teoretycznie równe. Czy moja kolejna teoria znów będzie taka trafna?
– Jaka teoria? – zaciekawiłem się.
– Tylko się nie obraź.
– Postaram się.
– Nie staraj się tylko po prostu się nie denerwuj – powiedział twardo, podając mi kubek. – Seungkwan rozbił ten, w którym zwykle piłeś, więc masz inny – dodał, potęgując napięcie.
– W porządku, mów o tej teorii.
– Wykluczyli z programu akurat mnie. A to ja zdecydowałem się na przeprowadzanie eksperymentu z obcym humanoidem. To trochę podejrzane, prawda?
– Chyba nie sądzisz, że to naprawdę moja wina? – oburzyłem się.
– Miałeś się nie denerwować. To tylko teoria.
– Tylko dlaczego na moją niekorzyść?
– Na moją również. Martwię się, że Lab zorientował się, że coś tutaj nie gra i zamierza sobie ze mną porozmawiać.
– Sądzisz, że pracownicy tak bardzo interesują się siatką intelektualną każdego z nas? W Mieście żyje mnóstwo humanoidów, nie ma mowy, aby obserwowali każdego z osobna.
– My zrobiliśmy coś, o czym wcześniej nie mieliśmy pojęcia.
– Skąd masz pewność, czy byliśmy pierwsi? Może starsze pokolenia humanoidów odkryły to już dawno temu?
Każde z nas mocno trzymało się swoich racji. Byłem pewien, że to co mówię ja, jest bardziej pewne, ponieważ jestem bardziej doświadczony. Może tylko w tym, jak to jest być szczęściarzem i otrzymać drugie życie – albo też pechowcem? W końcu muszę zmagać się z jeszcze większą ilością niedopowiedzeń niż inny humanoid. Zapragnąłem zostać stworzony jako jeden z młodszych modeli naszego pokolenia – wtedy nie miałbym podobnych zmartwień i nigdy nie doszłoby do tego, ze powodowałbym kłopoty możliwością wchodzenia w głąb siatki.
Jeonghan przygryzł wargę, biorąc mały łyk herbaty. Chyba również uzmysłowił sobie, że żadne z nas nie wygra tej sprzeczki.
– Jihoon też się martwi, że zostanie wykluczony, z racji tego, że w niego również wszedłeś.
– Nie wszedłem w niego. Dobra, może stanąłem w drzwiach do jego siatki – poprawiłem się, widząc wzrok długowłosego. – Ale w niego nie wlazłem. Nie ma się czego bać.
– Jest. Dostanę wezwanie do Lab-u. Co ci zrobili, kiedy zostałeś wezwany za brak korzystania z pożywek?
– Teoretycznie nic – wróciłem myślami do tamtego dnia, gdy ponownie pozwolono mi na zobaczenie sterylnych ścian. – Sądziłem, że poczuję się lepiej, widząc miejsce, w którym sie wychowaliśmy i które tak kochaliśmy. Wyszorowali mnie i zacząłem czuć się wręcz... Obco. Ta radość od razu znikła. Czułem tylko sztuczność. Już nie przynależałem do tamtego miejsca.
Jeonghan chyba spodziewał się zupełnie innej odpowiedzi, ponieważ jego twarz wyrażała jednocześnie zawód jak i lekki szok. Zapewne sądził, że bardzo się cieszyłem z odwiedzin w Lab-ie. Otóż nie.
– Chcesz tam wrócić? – zagadnąłem.
– Każdy humanoid z Miasta chce tam wrócić – odparł bez wyrazu. – Chociaż ja już nie bardzo po tym, co mi powiedziałeś. Chyba już przesiąkliśmy Miastem i nie ma takiej możliwości, byśmy Lab znów mogli nazywać domem. Chyba musieliby wymienić nam całą siatkę intelektualną i wyczyścić nawet od środka, byśmy wpasowali się w tę biel.
– Jednak w czymś się zgadzamy – uśmiechnąłem się lekko. Poprawiłem koc, starając się nie wylać herbaty. Jeonghan okazał się bardzo dobrodusznym humanoidem i potrzymał mi kubek, bym mógł się wygodniej ułożyć.
Maszyna sprzątająca już dawno odjechała dalej, dlatego przedpokój znów tonął w mroku, oświetlany jedynie bladym światłem z kuchni.
– Trochę tutaj niewygodnie – mruknął długowłosy. – Kiedy tylko skończą debatować, pójdziesz do mojego pokoju.
– Muszę się przebrać – westchnąłem. Całe moje ubranie pokrywał kurz i pył, który zebrałem podczas pobytu na ruinach. – Albo chociaż przeprać.
– Szkoda, że musisz rano iść. Czuję, że w końcu poznałem kogoś, z kim mogę porozmawiać na tematy, które wydawały mi się zakazane. Może zakazane to zbyt mocne słowo, ale pierwszy raz zdarzyło mi się, by poruszać je gdzieś poza moją głową – wyznał. Zwilżyłem usta językiem, kiwając lekko głową. – Gdzie się jutro podziejesz?

– Nie wiem. Jestem bezsilny jak każdy humanoid, który został wyrwany ze środowiska, do którego się przyzwyczaił. Rozważałem oddanie się w ręce Lab-u. 


~.~.~

Niech będzie, że nie opuszczam polskiego bloga, z okazji jutrzejszego showcasu 17 :'))
Mam kilka nowych fanfików, które równie dobrze mogłabym opublikować również tutaj, ale jednoczesne pisane w dwóch językach jest trochę męczące. Zazwyczaj poprawiam tekst przy tłumaczeniu na angielski i nie mam ochoty czytać go ponownie po polsku... Może kiedy uporam się z poprawieniem wszystkich dotychczas opublikowanych tekstów angielskich, opublikuję tutaj zaległe rzeczy. Na razie jednak muszę się przygotowywać do comebacku a potem ochłonąć :'))
Ten rozdział również nie był sprawdzany, bo jestem zajęta odliczaniem milisekund do 11 rano.

6 komentarzy:

  1. Tak! Dziekuje za ten rozdzial 💖💖💖💖 kocham to opowiadanie dlatego byloby mi na prawde smutno jakbys go porzucila...mam nadzieje ze juz nie przyjdzie ci do glowy cos takiego bo wiedz ze sa osoby ktore tego bloga uwielbiaja 💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam je porzucić tylko w wersji polskiej, ale skoro już zaczęłam je tutaj publikować, wypada to dokończyć!

      Usuń
    2. Wiem ze o polska wersje chodzi, wiem ;p a jestem ci baaaardzo wdzieczna ze jednak zostajesz zeby dokonczyc~

      Usuń
  2. Nie powiem, wzruszyłam się! Opowiadanie jest naprawdę na wysokim poziomie i wciąga! <3 Czekam na to co wydarzy się dalej i z chęcią przeczytam pozostałe tłumaczenia twojej twórczości :D Powodzenia i weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥♥
      Wszystko mam już gotowe, tylko nie mam kiedy tego przejrzeć i wstawić ://

      Usuń
    2. Właśnie zauważyłam zapowiedzi! <3 Jejuuu, czekam na każdy z tych ff! *-* W miarę możliwości wstawiaj rozdziały i nie zapominaj o nas! Dziękuję, że dla nas piszesz <3

      Usuń